Przy braku edukacji seksualnej i kręgów, na których dzielimy się naszymi przemyśleniami i doświadczeniami seksualnymi, czy książek tak szczerych jak Uniesienie spódnicy, żyjemy w dwóch narracjach na temat seksualności, które mieszają nam w głowie:
Narracja religijna, wg której seks jest zły, grzeszny, brudny i niebezpieczny;
Narracja popkulturowa, odczłowieczająca seksualność, wg której musimy się bezustannie parzyć z innymi i konsumować seks, bo jak nie, to jesteśmy nic nie wartymi frajerami i frajerkami.
Żyjąc w tych dwóch narracjach możemy mieć przekonanie, że nasza seksualność jest zła, niebezpieczna, że robi ona krzywdę, że może zagrozić innym. Więc, aby nikogo nie skrzywdzić, ani siebie nie skrzywdzić, godzimy się na jakaś zewnętrzną kontrolę: na przykazania religijne, prawo, obyczajowość, które godzą w naszą seksualność i wolność. I uwierzyliśmy, uwierzyłyśmy, że jedynie ta surowa zewnętrzna kontrola (typu całkowity zakaz aborcji) chroni nas i naszych bliskich przez ruiną moralną, zezwierzęceniem i chaosem. Oczernianie seksualności i przedstawianie jej jako czegoś niebezpiecznego jest mechanizmem władzy i polityki od stuleci! Perfidia tej politycznej zagrywki polega na tym, że seksualność nie jest złą mocą, którą nas popycha do zbrodni. Seksualność jest czymś naszym, intymnym, właściwym i dobrym. Ale zostaliśmy okłamani, wierzymy w kłamstwo, przestałyśmy sobie wierzyć, uznaliśmy, że władza jest potrzebna, że restrykcje i surowe prawa są potrzebne, tym samym oddaliśmy pierwszą naszą i podstawową wolność – władzę nad naszym ciałem, nad seksualnością, nad intymnością. Nauczyliśmy się, że to nie my jesteśmy paniami i panami naszego życia seksualnego, uwierzyłyśmy, że nasze życie seksualne może być kontrolowane przez państwo (patrz: zakaz aborcji) medycynę (patrz: rzekoma szkodliwość masturbacji, którą uznawano za fakt naukowy!) lub religię. Dlatego każdej władzy o wiele łatwiej odebrać nam kolejny obszar wolności. Odzyskując władzę nad seksualnością, odzyskujemy władzę nad naszym życiem, widzimy, że to my mamy sprawczość i moc – a w konsekwencji tego możemy odzyskać władzę nad naszym rządem, instytucjami, koncernami itp. Możemy zmienić świat! Dlatego właśnie warto odzyskać władzę nad swoją seksualnością.
A w wideo poniżej rozmawiam na te tematy z Bojanem Stanisławskim – jednym z dwóch Bułgarów. 🙂
Tak! Po stokroć tak! Wmówienie ludziom, że naturalne potrzeby są podszeptem szatana było niezawodnym posunięciem taktycznym, genialnym w swej prostocie i niezawodnym. Ta trucizna wlała się do umysłów. Nasiąkamy nią od wczesnego dzieciństwa, kiedy zamiast cipka słyszymy „tam na dole” albo musimy nosić na plaży staniczki, kiedy chłopcy mogą plażować tylko w gatkach. Dużo pracy musiałam wykonać, aby wychwycić te szkodliwe nawyki i przekonania, choć wcale nie byłam wychowywana po katolicku, ani pruderyjnie. Przekaz wsiąkł – przez filmy, rozmowy, zachowania koleżanek, komentarze kolegów… I to nadal się dzieje, chyba teraz nawet ostrzej, niż 40 lat temu. Dzięki, Voca, za Twoją pracę na rzecz przerwania tego zaklętego kręgu.
Nie ustajemy w działaniach na rzecz wolności seksualnej i Świątyń Miłości w każdej gminie, wsi i miasteczku. 🙂
A przekazem faktycznie można nasiąknąć, nawet jak się jest niechrzczonym ateistą. „Taki mamy klimat”, niestety. 😛