Artur Nowak to prawnik i autor książek o Kościele. Poniżej możecie fragment jego artykułu opublikowanego ostatnio w „Gazecie Wyborczej”. Publikuję go z myślą o tym, jak wiele osób bardzo przejmuje się różnymi „grzechami” związanymi z seksem. Całkiem niedawno rozmawiałam o z osobami, które np. bały się stosować antykoncepcji, uprawiać seksu z kimś, kogo kochają czy też nawet masturbować się z powodu, że to grzech. Doktryna katolicka jest bardzo surowa i jawnie antyseksualna. Zwykłym parafianom nie wolno robić bardzo wielu rzeczy, „bo to grzech”. To grzech zdrowo rozładowywać własne napięcie seksualne masturbacją, to grzech kochać z wzajemnością osobę tej samej płci, to grzech uprawiać seks bez ślubu itp. Natomiast jak już ktoś założy sutannę – to nagle może wszystko. Może mieszać wiagrę z narkotykami i uprawiać seks z kochankiem albo panem do towarzystwa przebrany w strój króliczka. Aż do uraty przytomności. Albo życia.
TVN24 ostatnio opublikował taką wiadomość: „Prokuratura Okręgowa w Zamościu (woj. lubelskie) skierowała wniosek do sądu o przedłużenie tymczasowego aresztowania wobec Mariusza W. z Radomia. To ksiądz i były dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych Dni Młodzieży, który usłyszał zarzuty związane z wykorzystywaniem seksualnym młodych kobiet.” Więcej tu.
Może komuś fragment tego artykułu z „Wyborczej” otworzy oczy:
***
„- Na rękach miał kajdanki, a na sobie skórzane stringi. Ksiądz spał pijany na fotelu, przebrany za króliczka – tak przebieg tej imprezy relacjonuje mieszkaniec Drobina w diecezji płockiej.
Ludzie mówią, że imprezy na tej plebanii odbywały się systematycznie. Wspominają o imprezach zakrapianych alkoholem i wieczorach, na które zjeżdżało się wielu księży. Jeden z miejscowych wspominał, że trafił na pijanych księży, jak wyjeżdżali samochodem spod plebanii z dwoma kobietami. – Pojechaliśmy za nimi. Złapaliśmy ich 10 kilometrów dalej.
Czy 29-latek już nie żył, kiedy ksiądz wyskoczył na chwilę do kościoła udzielić ślubu?
Płoccy biskupi – przełożeni drobińskich kapłanów – mają długą historię skandali. Przez cały środkowy PRL, od 1964 do 1984 roku, rządził tu bp Bogdan Sikorski. Latami żył w konkubinacie. Miał syna, któremu urządził huczny ślub w kościele.
Biskup Mirosław Milewski z kolei, ucząc się języka w Wielkiej Brytanii, zamiast na plebanii zamieszkał z parafialną korepetytorką w kawalerce. Zgorszenie miejscowych było tym większe, że kobieta odwołała lekcje dla parafian.
Kilkanaście dni przed śmiertelnym seksparty biskup Milewski w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny tłumaczył wiernym, że „mimo trudności i kłód rzucanych nam pod nogi nie możemy przestać budowania na ziemi królestwa Bożego. Nie dajmy sobie wmówić, że człowiek najlepiej pracuje wtedy, gdy nie nosi medalika z Matką Bożą czy gdy na jego biurku nie stoi obrazek ze św. Michałem Archaniołem”.
Kazanie o medaliku i świętych wspominam nie przypadkiem. Chłopak, który spotyka się z księżmi, a którego poznałem podczas jednej ze spraw o molestowanie, z rozczuleniem wspomina brata zakonnego, który przed seksem zawsze pamiętał, żeby ściągnąć medalik i z namaszczeniem złożyć go za progiem celi.
– Ale i tak, kiedy leżałem na plecach, patrzyła na mnie Matka Boska Częstochowska, którą miał nad łóżkiem, a jak ruchaliśmy się na pieska, przyglądał nam się Jezus Frasobliwy.
– Jezus Frasobliwy?
– Taka rzeźba ludowa. Stała na kredensie na plebanii. Jak byłem mocno zrobiony, miałem zwidy, że zasłania sobie oczy.
Masażysta księży, który od sześciu lat działa w podziemiu przemysłu erotycznego, klaruje mi, jak to jest:
– Doskonale wiem, kto jest na prochach, a kto jest czysty. Wystarczy, że spojrzę, powącham, zamienię słowo. Jak brali mef albo emkę przed masażem, najpierw przez kwadrans siedzieli na kiblu, bo te środki od razu przeczyszczają. Później przez cały czas czuję ten charakterystyczny smród potu po mefedronie. Trudno go pomylić. Gadają jak katarynki. I te ciągłe wybuchy euforii i oczy jak talerze.
Od razu widzę, co jest cięte. Ale nie wiem, czy oni lecą na prochach tylko podczas rozrywek, czy również w zakrystiach. Aż tak nie ciągnąłem ich za język. Ale to musiało osiągnąć w Kościele masową skalę, bo są świetnie zorientowani w temacie. Często mieszają te środki z popkiem. Nie, poppers to nie narkotyk, tylko rozpuszczalnik do inhalacji, chwilowo rozluźnia mięśnie gładkie.
A więc ci poważni, namaszczeni faceci, których publiczny wizerunek kreują rytualne formułki wygłaszane katechetyczną nowomową i bezbarwne kazania, są jak Keith Richards i Johnny Depp?
– To jest życie przepełnione podbojami seksualnymi oraz narkotykami. Taka hulajnoga, na której jedzie polski Kościół, jedno kółko to seks, a drugie – narkotyki – słyszę od masażysty.
Mefedron – silny, euforyzujący stymulant w proszku lub kapsułkach – to atrybut niejednej imprezy z udziałem księży. Duchowni z Sosnowca mówią, że był regułą.
Wszyscy wiedzieli i nikt się nie przejmował. Mało tego, ci ludzie awansowali.
– Oni zostawiają najwięcej, właśnie z tych tac. To, że płacą w niskich nominałach, czyli dziesięcio-, dwudziestozłotówkami, nie znaczy, że płacą mało – opowiada masażysta ze Śląska.
Lubi masować proboszczów. – Jak dobrze takiego rozkręcisz, to z tej walizeczki potrafi wyciągnąć taką kwotę, że made my week!
Zasypuje mnie anegdotami: o zakonniku, który po każdym udanym – czyli zakończonym ejakulacją – masażu wręcza obrazek z jakimś świętym, zapewniając, że będzie się modlił za siebie i za niego, żeby to się więcej nie powtórzyło. Albo o kolegach z roku, którzy od 20 lat nie mogli się spotkać, choć okazji podczas różnych uroczystości kościelnych nie brakowało, a spotkali się właśnie u niego.
Każdemu upadkowi towarzyszą poczucie winy i wstyd. Gdy opublikowałem „Plebanię”, napisało do mnie kilku „eksów”. To wrażliwi młodzi ludzie. Wszystkie opowieści brzmiały podobnie: „poszedłem na księdza”, bo miałem zapał, chciałem zmieniać siebie i ludzi, by stawali się lepsi.
Wszyscy twierdzą, że w Kościele zostali cynicy.
– Miałem kolegę, który nałogowo się masturbował – wspomina jeden z seminarzystów. – Ja waliłem konia po cichu, pod kołdrą. Tamten w słuchawkach, do porno na laptopie. Nie zwracał uwagi, że nie jest sam pokoju i może nie śpimy. W końcu poszedł ktoś do rektora. A on się pyta, co jest na tych płytach, ale nie obejrzy, bo to grzech. No i ten gość do dziś jest księdzem.
– Dodawali nam brom na obniżenie popędu – opowiada inny były ksiądz.
Kiedy zauważam, że to chyba nielegalne, wzrusza ramionami. Nikt się wtedy nad tym nie zastanawiał. I zaraz dodaje, że na niewiele to się zdało. – Po tygodniu wstrzemięźliwości wpadałem w ciągi i masturbowałem się prawie całą noc. Bardzo to przeżywałem. Kiedyś poszedłem do ojca duchownego i spytałem, czy mogę zostać księdzem, skoro tak robię. Masturbacja to przecież zło. A ojciec duchowny mi na to, że może być tak, że „to” będzie mi „towarzyszyć” przez całe życie. Byłem w szoku, bo ja naprawdę byłem przerażony, czy zasługuję na święcenia.
A skoro przełożeni, wychowawcy i duchowi mentorzy nie widzą problemu i przyznają, że nauka Kościoła sobie, a rzeczywistość sobie, bo „pożądanie to towarzysz na całe życie” – to po co ograniczać się do autoerotyzmu, skazując na sfrustrowaną samotność?
***
Carmelo Abbate z tygodnika „Panorama” dostał się na orgię w Watykanie, udając byłego chłopaka swojego homoseksualnego przyjaciela. „Na tej imprezie było mnóstwo księży, wszystko odbywało się otwarcie, bez ukrywania. To, co mnie uderzyło, wydarzyło się o świcie, już po imprezie. Kochali się w parach, w większych grupach, w pojedynkę, a nad ranem jeden z nich wyszedł do auta po walizkę i przyniósł szaty sakralne.
Włożył je i jakby nigdy nic, odprawił mszę. W domu, w którym przez całą noc uprawiał seks. Do nabożeństwa włączyli się koledzy.
To jest dopiero profesjonalizm”.
Wszystko to brzmi jak z markiza de Sade wymieszanego z brukowcem, ale pisząc „Plebanię”, trafiałem też na ludzkie gejowskie historie w starym stylu, oparte na tym samym mechanizmie transakcyjnym, co w interesownych związkach hetero z dużą różnicą wieku – gdy młoda dziewczyna czy chłopak postanawia skorzystać z okazji, poznając samotną starszą osobę, spragnioną seksu, uczucia czy po prostu zainteresowania, a majętną, bo bez dzieci, na które łożyła.
Pierwsza rozegrała się w małej miejscowości na Kujawach, gdzie trafia ksiądz z wielkiego miasta. Ma 40 lat. Kierował dużą parafią, ale – jak oznajmia nowym parafianom – czas odpocząć. Bliska mu jest wieś, odczuwa potrzebę kontaktu z naturą, ceni prostotę i świeże powietrze. Na Kujawy przyjeżdża z 17-letnim bratankiem. W domu się nie przelewa, siedmioro rodzeństwa, matka urobiona, ojca nie ma, więc postanowił zająć się dzieciakiem, żeby wyszedł na ludzi.
Czas płynie. Chłopak ma prawie 20 lat. Zaocznie studiuje teologię. Ksiądz wybiera mu żonę. To ona jest moją rozmówczynią.
– Pochodzę z pobożnej rodziny – wspomina. – Zawsze w kościele, w pierwszej ławce. Jak trzeba było pomóc, byłam na zawołanie. Nie miało znaczenia, czy chodzi o posprzątanie kościoła, ustrojenie ołtarza czy trzymanie mikrofonu na pogrzebie, jak nie było ministranta. No i pewnego dnia ksiądz mi powiedział, że powinnam wreszcie wyjść za mąż, żeby ludzie nie gadali.
Nie minęło kilka miesięcy, gdy jego stuła owinęła dłonie bratanka oraz wybranki. Rodzi się dziecko, potem drugie. Ale mąż jest oziębły. Jeśli zdarzy się seks, to taki przy zgaszonym świetle, bez ognia. Zupełnie inny niż ten z filmów i książek.
– Aż pewnego dnia… okazało się, że… – przerywa, zawstydzona.
…że jej mąż to żadna rodzina księdza. Po pierwszej komunii ksiądz zabrał go z ubogiej wielodzietnej rodziny i co miesiąc, aż do osiemnastki, płacił jego matce.
Moja rozmówczyni dowiedziała się o wszystkim od gosposi, zwolnionej po latach pracy na plebanii za kradzież pieniędzy. Sfingowaną przez proboszcza po tym, jak raz i drugi przypadkiem zobaczyła go in flagranti z „kuzynem”.
Od tego momentu małżonkowie przestali sypiać w jednym łóżku.
A gdy ksiądz zmarł, mąż mojej rozmówczyni się rozsypał. Wpadł w depresję, alkoholizm.”
Autor: Artur Nowak – ur. w 1974 r., adwokat reprezentujący ofiary pedofilii w Kościele, pisarz, publicysta. Współautor – z prof. Stanisławem Obirkiem – bestsellerowych reportaży „Babilon. Kryminalna historia Kościoła” oraz „Gomora. Władza, strach i pieniądze w polskim Kościele” (dostępne również w formie e-boka na Publio.pl) oraz – z Ireneuszem Ziemińskim – książki historyczno-socjologicznej„Chrześcijaństwo. Amoralna religia”. Wydał też „Kroniki opętanej” – opartą na faktach historię nastolatki molestowanej przez egzorcystów.
Współautor podcastu „Kryminalna historia Kościoła”, uhonorowanego Bestsellerem Empiku i nagrodą Best Audio. Właśnie ukazała się jego nowa książka reporterska – „Plebania”.
Całość: Chętniej w spa
To co musi się wyprawiać u Siostrzyczek?
Da się opublikować co pikantniejsze wspominki? Tylko +18 i bez BDSM.