Moja przyjaciółka, nazwijmy ją Diana, wychowywała się bez ojca. Nie pamiętała go, ale w jej domu zawsze się z niego żartowało lub mówiło źle o nim.
Diana nie miała brata ani dziadka. Czasem odwiedzał ją wujek, którego uwielbiała. Dianę wychowywały przede wszystkim mama i babcia. Diana lubiła chłopaków. Gdy była dzieciakiem, ścigała się z nimi i bawiła. Chociaż oni traktowali ją bardziej jak kumpelę niż jak dziewczynę. Dla chłopców w tym wieku dziewczyna to coś gorszego, żaden nie chce z takową siedzieć (niektórzy z tego wyrastają, inni nie). Potem Diana zaczęła dojrzewać i już nie była taka odważna. Raczej szara myszka, nie otrzymywała wiele uwagi ze strony płci przeciwnej. Choć żarliwie tego pragnęła.
Diana pragnie dalej, choć jest już dorosłą kobietą. Na pragnieniach się zawsze kończy, ponieważ Diana nie umie rozmawiać z mężczyznami, boi się ich. Boi się dotyku – jej mama raczej wychowywała ją w „zimny” sposób i stroniła od dotyku, co jeszcze bardziej okaleczyło Dianę.
Moja druga koleżanka, nazwijmy ją Julia, ma męża i kilkuletnią córeczkę. Jest szczęśliwa, dobrze im się wiedzie. Julia też wychowywała się bez ojca. Ale zawsze miała chłopaka – odczuwała kompulsywną potrzebę, by z kimś być. Panicznie bała się być sama. Spotykała różnych chłopaków, dobrych i złych, ale na brak zainteresowania nigdy nie narzekała, od zawsze była bardzo atrakcyjną blondynką.
Teraz jest w szczęśliwym związku, ale boję się pomyśleć, co by się z nią działo, gdyby jej mąż poznał kogoś nowego i zdecydował się odejść. Jej psychika jest uzależniona od mężczyzny – i zapewne wtedy by się rozpadła.
Jest jeszcze dziewczyna, o której tylko słyszałam. Jej imię? To obojętne, nazwij ją Kasia, Zosia, Basia, jak chcesz. Jej ojciec był alkoholikiem, agresywnym alkoholikiem. Dziewczyna jest więc DDA*, choć o tym nie wie. Może i chciałaby pójść na terapię, bo te wspomnienia, w których ojciec bije matkę do krwi, a potem obie uciekają z domu w samych skarpetkach, wciąż ją nawiedzają i nie pozwalają spać.
Jej partner uważa, że nie ma sensu wydawać kasy na terapię. To przecież tylko jakieś głupie fanaberie. On też pije. Może nie wódkę, jak ojciec, ale piwo. Dużo piwa. Po ośmiu piwach też robi się agresywny i zmusza swoją dziewczynę do seksu. Ona nienawidzi, kiedy on cuchnie alkoholem i sapie jej w twarz, to przywołuje najgorsze wspomnienia.
Uderzył ją tylko raz, jak pyskowała. Przez chwilę chciała odejść, ale przecież go kocha, a on tak pięknie prosił o wybaczenie. Przez tydzień słał kwiaty i czekoladki. Wybaczyła, wzięła go w ramiona. Dziewczyna zapomniała, że jej ojciec też nieraz kwilił pod drzwiami o powrót do domu po tym, jak go matka wyrzuciła na bruk.
Ciężko odpowiedzieć na pytanie, czy gorzej jest nie mieć ojca, czy mieć go jako agresywnego alkoholika. Jedno jest pewne – w obu tych przypadkach ciężko powiedzieć o takim mężczyźnie „tata” (choć, oczywiście, mężczyzna mógł umrzeć, a w domu nadal się go wspomina z ciepłem i nostalgią).
Tata, którego dziewczynka, przyszła kobieta, potrzebuje równie mocno co matki.
Ojciec jest pierwszym przykładem dla małej dziewczynki, jaki powinien być jej przyszły partner, mąż, chłopak. Czy wybierze dużo od siebie starszego, dobrze ustawionego mężczyznę, szukając w nim zastępstwa w nieobecnym ojcu, czy wybierze agresywnego brutala – wybory dorosłej kobiety wskazują na to, czego brakowało w jej dzieciństwie w domu rodzinnym. To dlatego często kobiety po rozwodzie rodziców czy traumach z dzieciństwa dokonują złych wyborów.
Chcąc nie chcąc, ojcowie mają ogromny wpływ na swoje córki, nawet będąc nieobecnymi. Nieobecność też kształtuje dziewczynę w jakiś sposób – daje przykład silnej matki, która nie potrzebuje nikogo i doskonale sobie radzi zarówno z gotowaniem, jak i z wymianą przepalonego bezpiecznika w aucie (jak w przypadku matki Diany) lub matki, która po rozwodzie rzuca się w wir romansów, a później płacze z powodu „tych okropnych facetów”.
Taki jest mój apel: Panowie, kochajcie swoje dzieci, swoje córki. Jeśli już nie kochacie ich matek, w miarę możliwości spotykajcie się z dziećmi nadal, płaćcie alimenty. Nie okradajcie swoich dzieci. To Wy kształtujecie ich seksualność, to Wy jesteście dla nich przykładem, a one, te Wasze księżniczki, wpatrują się w Was swoimi wielkimi oczami okolonymi długimi rzęsami. Ufają Wam bezgranicznie.
Proszę, nie zawiedźcie ich.
Artykuł ukazał się w ramach naszej zabawy – Seks i szczerość. Ty też możesz wziąć w niej udział! Kliknij tutaj!
*DDA – Dorosłe Dzieci Alkoholików
Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA, ang. ACoA = Adult Children of Alcoholics lub ACA = Adult Children Anonymous) – samopomocowe grupy wsparcia działające na bazie przejętego z ruchu AA (po niewielkich adaptacjach) programu Dwunastu Kroków. Stworzono je z myślą o osobach, które dorastały w domu, gdzie przynajmniej jedno z rodziców było alkoholikiem i w związku z tym osoby te wykształciły cechy ułatwiające egzystowanie w takiej rodzinie, lecz wydatnie utrudniające życie poza nią. Grupy DDA opierają się na założeniu, że ludziom z określonymi problemami najlepiej pomogą w zdrowieniu spotkania z osobami o podobnych trudnościach.
W źródłach amerykańskich obecnie równolegle pojawiają się nazwy ACoA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) i ACA (Anonimowe Dorosłe Dzieci), dla zaznaczenia, że podobne problemy mogą dotyczyć nie tylko osób z rodzin z problemem alkoholowym, lecz także wychowanych w rodzinach, w których istniały innego rodzaju dysfunkcje (nadużycia seksualne, przemoc, perfekcjonizm, emocjonalny rozpad małżeństwa rodziców, zakaz wyrażania uczuć, itp.).
W Polsce dotychczas funkcjonuje głównie pojęcie DDA, czasem z zaznaczeniem, że chodzi także o DDD (Dorosłe Dzieci rodzin Dysfunkcyjnych). Jednak samo pojęcie DDA w Polsce jest używane również jako diagnoza opisowa problemów pacjenta wywodzącego się z rodziny alkoholowej, a nie tylko jako nazwa grup samopomocowych. Cyt. za: Wikipedia