Znam wiele kobiet, które zadają sobie to pytanie: gdzie można poznać mężczyznę?
Ja znam tylko jedno takie miejsce.
Pamiętam, jak siedziałam w małym pokoiku w starej kamienicy. Było nas może osiem osób. Za oknem zaduch lata. Późne popołudnie. Powietrze stoi. W dole auta trąbią, motocykliści ruszają z piskiem opon, ludzie krzyczą. A w pokoju cisza. Wszystkie oczy skierowane na Łukasza, który zaczyna mówić.
Tego dnia rozmawiamy o kobiecości i męskości. Tym, jak ją widzimy, czujemy, czego od niej chcemy, jaka jest ta nasza kobiecość i męskość. Jedni są bardziej wylewni, inni zachowawczy. Każdy ma swoje rany, blizny, nie każdy jest tego świadom, nie każdy chce się odsłaniać. Dyskusja pełna jest ciszy, napięcia, wstydu i uwolnienia. Każde słowo, każde zdanie – jest na wagę złota.
Odsłaniamy się przed sobą od tygodni. Miesięcy. To nawet nie to, że znamy się jak łyse konie, bo każde przyszło z innego świata i obszaru, ale dzielimy się prawdą o sobie.
Teraz ma mówić Łukasz. O swojej męskości.
I zaczyna czytać z kartki, to, co sobie wcześniej na szybko ułożył.
Z ulicy przez okno wpada nagły podmuch wiatru. Idzie burza. Stara, pożółkła i komunistyczna pewnie jeszcze firanka wydyma się w wielki balon.
„Moja męskość jest jak ranne zwierzę”. Tak brzmi pierwsze zdanie. Potem wybrzmiewają następne. Głos Łukasza jest jednocześnie mocny i delikatny, czuły i szorstki. Jego słowa zapadają głęboko we mnie. Patrzę na to, jak on – pochylony nad zeszytem, dzieląc się tą historią – bardzo jest odważny. Mówiąc o sobie takim, jakim jest. Bez poprawek, bez stroszenia piórek. Mówiąc o bólach i nadziejach, o radości bycia facetem i „piętnie bycia facetem”. O tych wszystkich razach, kiedy jakaś dziewczyna płakała bez powodu i mówiła mu: „to wszystko przez facetów, to oni tak beznadziejnie urządzili ten świat, a ty jesteś facetem, więc to twoja wina”. O tych wszystkich razach, kiedy jego ojciec – mężczyzna, wzór i autorytet – wychodził z domu i wracał pijany, żeby robić awantury ich małej rodzinie i bić mamę. I o tym, ile razy słyszał: „nie rycz, nie bądź babą”.
Patrzymy na siebie poprzez filtr stereotypów i społecznych oczekiwań. Facet ma być silny, a kobieta – słodka. Często, zamiast ciała i uczuć, mamy kamień. Prawie nic nie czujemy, ale staramy się tak dobrze odegrać swoje role: silnego i słodkiej. Chociaż mielibyśmy ochotę na zgoła inny repertuar.
I ponieważ tkwimy w swoich rolach, próbując się nie rozkleić, nie rozsypać, utrzymać tę fasadę idealnej kobiecości lub męskości, idealnego człowieka, tak rzadko dajemy się poznać innym, a tym samym – sobie.
I dlatego prawie każdej kobiecie tak trudno poznać mężczyznę. Z jego siłą i – miękkością. Z jego słabością i odwagą. Tak trudno zrozumieć, że i w nim – tym, który ma być tylko twardy i brać – jest ocean czułości do dania, jest serce zdolne kochać i postawa: „poczekam na Ciebie, nie musisz się z niczym spieszyć”. Chociaż całe życie było praniem mózgu o tym, że faceci to chcą „dowodu miłości” i w ogóle że to świnie i chuje.
Jeśli nie spotykamy w życiu tych, którzy się odsłaniają, pokazując prawdziwe, ludzkie ja znad odprasowanej koszuli i idealnego krawata, żyjemy wyobrażeniem mężczyzny – złego albo dobrego. Ideału z filmu, z książki albo macho z pełnej goryczy opowieści naszej przyjaciółki albo mamy. Zaczynamy wierzyć, że faceci są nastawieni tylko na „zaliczyć, zapomnieć”. Boimy się przed nimi otworzyć, pokazać „słabość” łez, czułości, zaangażowania. Boimy się takiego człowieka „odstraszyć” – będąc sobą.
Jeśli chcesz poznać mężczyznę – poznawaj siebie. Łagodnie, bez krytyki, z wyrozumiałością. Bądź swoją najlepszą przyjaciółką – albo przyjacielem.
A potem idź tam, gdzie mężczyźni pokazują swoją prawdziwą twarz. W miejsca prawdy i otwartości. Zakładam, że najłatwiej będzie na grupach rozwojowych, warsztatach z lekka psychologicznych (ale nie tych dla perfekcjonistów), warsztatach o seksualności, tantrycznych, kręgach… Wszędzie tam, gdzie każdą wypowiedź zaczyna się od komunikatu „ja”, a potem mówi się: „ja czuję”, „ja widzę”, „mnie się wydaje”. Nie tam, gdzie lecą ogólniki, generalizacje i złote rady dla wszystkich.
Idź tam, gdzie mężczyzna powie „jestem wściekły”, ale nie podniesie na nikogo ręki. Tam, gdzie powie „jestem wzruszony” i będzie kończył swoje zdanie łamiącym się głosem, okazując „słabość”. Tam, gdzie będzie mówił o swoim bólu i swojej radości. Tam, gdzie będzie płakał i nikt mu tego nie wypomni, ani nie poda chusteczki, wiedząc, że sam umie po nią sięgnąć i że najwyraźniej nie przeszkadzają mu łzy. Tam, gdzie będzie mówił o swoich pragnieniach, o pożądaniu i seksie, a nikt nie będzie się gorszył tym, że on pragnie seksu. A nawet pieprzenia.
Albo: boję się mężczyzn.
Albo: nie rozumiem.
Tam, gdzie będziesz mogła zauważyć, że właściwie – chociaż mowa o tym, że on jest zupełnie od Ciebie inny i niby z tej innej planety, mówi to, co właściwie Ty byś powiedzieć mogła. Bo może też czasem się boisz mężczyzn. Albo czegoś nie rozumiesz.
Tam właśnie naprawdę poznasz mężczyznę.