Kiedyś wierzono, że miarą prawdziwej kobiecości jest umiejętność zmywania podłogi, pieczenia ciasta i szorowania piekarnika. To właśnie kultura przedstawiała przez całe lata jako powołanie kobiety – prowadzenie domu! Bogini domowego ogniska. Perfekcyjna pani domu. Kura domowa. To miały być wzorce dla kobiet. I jak któraś chciała się poczuć “prawdziwą kobietą”, musiała się znać na praniu, gotowaniu, szorowaniu i czyszczeniu wszelkiego rodzaju. Gdyby się nie znała, byłaby nic nie warta. Po prostu zero, a nie “prawdziwa kobieta”. Bo “prawdziwa kobieta”, to i podłogę zamiecie, i ciasto upiecze, i skarpety zaceruje, a nie taka tam – dwie lewe ręce…Nierób, a nie baba. Takiej, której się nie chce w domu pracować – nikt nie zechce. A przecież mężczyźni potrzebowali niepłatnych służących, kucharek i pracownic seksualnych. I nianiek.
Ale ten mit upadł. Większość osób zorientowała się już w czasie II wojny światowej albo rewolucji lat 60. XX wieku, że ten… no bycie kobietą jednak nie polega na sprzątaniu. Na prowadzeniu domu.
Kobiety masowo przejrzały na oczy i poszły do pracy, na studia, stały się lekarkami, prawniczkami, inżynierkami. Jasne, po pracy nadal szorowały piekarnik, ale wiedziały, że to nie dlatego go szorują, że to “realizowanie się w kobiecości”, ale dlatego, że ich mąż się do tego nie zniży.
Stały się niezależne. Bardzo niezależne.
I wtedy wymyślono nową bajkę – tym razem o byciu “prawdziwą kobietą” miała decydować uroda. Ta, która jest “ładna” – jest prawdziwą kobietą. I jest wiele warta. Ta, która jest “brzydka” – jest zerem.
Ale przecież nikt nie chce być zerem. Więc wszystkie te, które czuły się brzydkie, rzuciły cele i marzenia w kąt i zajęły się odzyskiwaniem urody. Diety, makijaże, fryzjerzy, stroje, paznokcie, sztuczne rzęsy, chirurgia plastyczna… to wszystko kosztuje sporo czasu, energii i pieniędzy. Ale żadna nie chciała być nazywana brzydką, niekobiecą, nic nie wartą. ZEREM.
Więc zamiast być “brzydką i niekobiecą” niezależną kobietą, wolała stać się niewolnicą mitu urody, głodzić się i pożądać ciała modelki, tak jak jej babcia pożądała najlepszego proszku do czyszczenia piekarnika. Jeden mit został zastąpiony przez drugi. Idealne ciało jest obsesją wielu kobiet na całym świecie. Od niego ma zależeć nasza wartość. Tłuszcz, asymetria, włosy na nogach – to wszystko świadczy o tym, że jesteśmy nic nie warte. Nie jesteśmy “prawdziwymi kobietami”, bo mamy tłuszcz na biodrach.
Ideał nie ma przecież grama tłuszczu. I jest najpiękniejszą, najbardziej wartościową kobietą!
Energia, czas i pieniądze milionów kobiet idą na to, aby dosięgnąć ideału za pomocą którego aktualna władza zamyka kobiety w klatce. Może zamyka nawet mocniej niż w czasach naszych babek, kiedy wystarczyło po prostu dobrze sprzątać, aby czuć się kobiecą. Teraz trzeba być “piękną”… w świecie, w którym piękno jest całkowicie nieosiągalne.
Tak pisze Naomi Wolf w “Micie urody”.
Dla mnie Kobieta nigdy nie musiała pracować i być śliczna. Dla mnie musi być mądra i lubić dominować. Pozdrawiam. 💔💳🦌🥿🛐🔐