Czytam komentarze w stylu: „Pigułka po to nie cukierki, więc musi kosztować„.
I co o tym myślisz? Bo ja widzę tutaj dla kobiet karę za s.ks – tym razem finansową.
I dla odmiany chcę powiedzieć, żeby właśnie “rozdawać ją, jak cukierki” – może wtedy spełni swoją funkcję. Albo refundować, tak aby jej cena była możliwa do zapłacenia dla każdego, kto nie chce ryzykować ciąży/ab*rcji.
Bo pigułka po potrafi kosztować nawet 200 zł, 120 zł to typowa cena, czasem można ją znaleźć taniej, ale kto ma czas na porównywanie cen, gdy liczy się każda minuta.
A mogło się wydarzyć wszystko – od „romantycznego zapomnienia”, po gw*łt, przemoc, czy wojnę w Ukrainie, z której ewakuujesz się do Polski i natychmiast musisz przyjąć pigułkę, żeby nie być w ciąży ze zbrodni wojennej.
Czas ucieka, ale okazuje się, że brakuje Ci np. 50 zł, żeby szybko ją zażyć. Ta pigułka może skutecznie pomóc osobie, która ją połknie. A nie jedynie popatrzy na nią w aptece.
Jedni z nas są bardziej zamożni, inni mniej. Szczególnie młode osoby często mają pieniędzy mało. Albo nie mają ich wcale. Czy nie byłoby fair, gdyby np. dla osób poniżej 18 czy 20. r. ż. była w 100% refundowana?
Co by się nam – jako społeczeństwu – stało, gdybyśmy w końcu przestali karać kobiety i dziewczyny za s.ks? Albo za przemoc, której doświadczyły?
Czy jakiś biskup by się zdenerwował? A może wkurzyłby się Szymon Hołownia?:P
Wyobraźmy sobie, że prezerwatywa pęka parze nastolatków, takich 15-16-letnich. Mają te 120 zł? Muszą powiedzieć rodzicom? Kradną im z portfela? Pożyczają od znajomych?
Tymczasem część z nas uważa, że to w porządku, że antykoncepcja jest dostępna tylko dla bogatych i uprzywilejowanych – zupełnie jak z ab*rcją: jak masz pieniądze, to zawsze “sobie poradzisz”.
Przypominam, że piszę to w kraju, w którym nadal można „umrzeć na ciążę”. W którym ab*rcja jest wciąż nielegalna. Skoro kraj chce zapobiegać niechcianym ciążom, to dlaczego nie obniży ceny lub nie da 100% refundacji? Właśnie takie rozwiązania są stosowane w części krajów (np. w Belgii, Francji itp.), które zamiast karać – pomagają a zamiast komplikować życie – ułatwiają.
Ale taka postawa wymaga zaufania do dziewczyn i kobiet. Którego wielu osobom w Polsce nadal brakuje.
A wiele osób, w tym wykształconych, myli pigułkę po – czyli antykoncepcję po stosunku z tabletką aborcyjną. Zaledwie kilka tygodni temu słyszałam w najpopularniejszym serwisie informacyjnym – czyli byłych “Wiadomościach” TVP (teraz “19.30”), jak dziennikarze pigułkę po nazywają “wczesnoporonną”. Myślicie, że jakaś katolicka mama da swojej 16-latce 150 zł na tę pigułkę, gdy będzie przekonana, że chodzi o ab*rcję? Oby! Ze swoich nastoletnich czasów pamiętam jednak historie dramatyczne, dlatego uważam, że skoro żyjemy w kraju, w którym s.ks można mieć od 15 roku życia, to i pigułka po powinna być dostępna, bez błagania na kolanach mamy, żeby dała na nią pieniądze, czy farmaceuty, żeby ją łaskawie sprzedał. Albo polityków takich jak Hołownia, żeby była bez recepty dla wszystkich.
Nadal zazdroszczę kobietom i dzieciakom z krajów, w których w ogóle cała antykoncepcja jest bezpłatna. Bo w Polce znów jesteśmy na ostatnim miejscu w dostępie do antykoncepcji – wypadamy nawet gorzej niż Białoruś czy ogarnięta wojną Ukraina – tutaj aktualna mapa.
Sprawdzić ceny w krajach z którymi graniczymy i wyznaczyć widełki cenowe.
Bo jak będzie znacząco tańsza w porównaniu z sąsiadami to … mafia lekowa wykupi i odsprzeda tam gdzie ludzie kupią za większe pieniądze.
I nie łudźmy się, miały miejsce w Polsce takie akcje. Leki refundowane, jechały sobie na rynki „perspektywiczne”.
Bo jak będzie znacząco droższa to … zacznie się import, prawdopodobnie przy pośrednictwie szemranych stron internetowych … bo w aptece będą tylko te droższe …
Zamiast „pigułki po” w „internecie” kupi się dalekowschodnią podróbę z gipsu i kredy.
Fałszowanie medykamentów to miliardowy biznes.