15.10.2019, czyli 3 lata i 12 dni po Czarnym Proteście, polski sejm zdecyduje, co zrobić z ustawą, która za „pochwalanie seksu” zasądza więzienie. I mogą tam trafić rodzice, nastolatkowie, lekarze, pielęgniarki, nauczycielki i nauczyciele, a także edukatorzy i edukatorki seksualne.
Skutki tej ustawy prezentuje Anna Dryjańska w artykule z serwisu naTemat:
<<Kto mógłby pójść siedzieć? Przykłady
17–latka, która napisze w internecie, że seks jest super
W przypadku gdyby Sejm przyjął po wyborach tę ustawę, odpowiedzialność karna i 3 lata więzienia groziłaby nawet 17-latce, która podzieli się na Instagramie lub Twitterze wrażeniami ze swojego współżycia, np. napisze, że seks jest super i wszystkim poleca. Już osoby 17-letnie odpowiadają jak osoby dorosłe – stosuje się wobec nich Kodeks karny.
Rodzice, którzy publicznie powiedzą, że nastolatek jest aktywny seksualnie
Wystarczy komentarz na Facebooku w dyskusji o antykoncepcji, w którym napiszą że polecili nastolatkowi prezerwatywy lub pigułki antykoncepcyjne. Podobnie w przypadku udziału w jakimś wykładzie lub debacie. Wystarczy, że publicznie wypowiedzą się w sposób, który oznacza, że akceptują fakt aktywności seksualnej potomka. – Takie słowa można podciągnąć pod „pochwalanie” – mówi mec. Marcjanna Dębska.
Nauczycielka, która zabierze uczniów do kina
Jeśli film będzie zawierał scenę, w której pokazany lub sugerowany jest seks nastolatków, nauczycielka może trafić do więzienia na 3 lata. Dodatkowo otrzyma zakaz wykonywania zawodu.
Lekarz, który nagra wideo na YouTube
Powodem wysłania lekarza do więzienia może być na przykład materiał, w którym zwracając się do młodych ludzi powie, jakie środki antykoncepcyjne im poleca, jeśli już zaczęli współżycie.
Edukatorki i edukatorzy seksualni
Czyli eksperci, którzy wyręczają państwo w informowaniu młodych ludzi o tym, jak działa i zmienia się ich ciało, na czym polega szacunek do drugiej osoby w dziedzinie seksualności, czym jest zły dotyk, jak przenoszone są choroby weneryczne i jak się przed nimi uchronić.>>
Ta ustawa prawdopodobnie nie zostanie przyjęta.
W każdym razie taką mam nadzieję.
Dlaczego więc o niej piszę?
Bo o tym, co się z nią stanie, decydują politycy i polityczki. Wybrane i wybrani w demokratycznych wyborach. Bo znam trochę osób, które „nie interesują się polityką”, którym chcę pokazać, że nawet jeśli Ty nie interesujesz się polityką, to ona i tak, na dodatek dosłownie, dobierze Ci się do majtek. Bo taka już cecha władzy, że uwielbia kontrolować seksualność. Więc warto – skoro już mamy taką możliwość – wybrać ludzi, którzy opowiedzą się za równością płci, prawami reprodukcyjnymi i prawami człowieka. Uważam, że to jest dobre nie tylko dla naszej demokracji, ale i seksualności. W tej chwili na celowniku są osoby LGBT. (Dziś pod moim oknem dwa razy przejechał bus z megafonem i „dowiedziałam się”, z taśmy puszczonej z busa, że najwięcej pedofilów jest wśród gejów i edukatorów seksualnych.) Na celowniku zawsze też prawa kobiet i prawa reprodukcyjne (pamiętasz Czarny Protest z 2016 r.?), bo patriarchalne społeczeństwo zawsze najpierw odbierze wolność kobietom.
Wszystkie te ustawy, m.in. ta o „pochwalaniu seksu”, o pigułce po, o klauzuli sumienia, o przerywaniu ciąży itd. – wchodzą w życie lub nie – w zależności od głosowań w Sejmie.
Raz na 4 lata możesz wybrać ludzi, którzy będą tam reprezentować Ciebie i Twoje poglądy. I będą decydować o tym, jak – pośrednio lub bezpośrednio – będzie wyglądało Twoje życie intymne. Czy Ty i Twoi bliscy będą mieć szacunek i wsparcie bez względu na płeć czy orientację psychoseksualną? Czy państwo zrefunduje Ci in vitro? Czy urodzisz w godnych warunkach? Czy będziesz mieć dostęp do badań prenatalnych? Czy będziesz mógł czy mogła kupić prezerwatywę czy pigułkę po, czy też jakiś „farmaceuta z sumieniem” Ci jej nie sprzeda. To jest właśnie polityka, którą warto się zainteresować. Załączam Ci więc grafikę, z której w 5 sekund się zorientujesz, która partia co postuluje aktualnie.
Wybory są 13 października. Wystarczy dowód osobisty i już możesz decydować. A jeśli nie możesz głosować w miejscu zamieszkania, to tutaj instruktaż, jak to zrobić gdzie indziej.
Rok 2019, nie 1984…
Piszę o tym też dlatego, że ta ustawa jest pewnym świadectwem, gdzie jako społeczeństwo jesteśmy. Jak bardzo odeszliśmy od początku lat 90., tego zachwytu wolnością, gdy w publicznej telewizji leciały reklamy społeczne, z których można się było dowiedzieć, jak się zabezpieczyć przed HIV. Gdy można było przerwać ciążę na żądanie i nikt nie kwestionował mojego prawa do przerywania ciąży ani antykoncepcji. Gdy nie było lekarzy ani tym bardziej farmaceutów z „sumieniami”. Gdy za homofobiczną wypowiedź premier zwalniał ministra. Gdy (w roku 2000) prezydent wetował ustawę delegalizującą pornografię. Krok po kroku odpuszczaliśmy kolejne sfery i jesteśmy teraz, w roku 2019 w Polsce, w której mniej czy bardziej serio ja i moi znajomi zastanawiają się, czy nas zamkną.
Dla mnie skasowanie aborcji na żądanie jest zgodą na nierówność; jest innym powiedzeniem: kobietom nie można ufać. Kobiety są nieracjonalne, niebezpieczne, po prostu – głupie i jeśli przywrócimy legalną aborcję, to będą ją sobie robiły co miesiąc.
I żyjemy od 1997 roku w takiej Polsce, w której prawo aborcyjne potwierdza nierówność płci. Kobieta nie może zdecydować sama, więc decyduje za nią polityk, ksiądz albo lekarz. W praktyce decyduje stan portfela. Jeśli jest bogata, może mieć aborcję na żądanie od ręki. Jeśli jest biedna, zdana jest na łaskę kogoś, kto zgodzi się jej pomóc. Złości mnie to, że większość decydentów i decydentek rozumie to, a i tak wspiera hipokryzję. Ta hipokryzja sprawia, że seks w naszym kraju staje się coraz większym tabu. I to mnie boli.
Bo tabu wokół seksu to nie tylko uprzykrzanie nam życia (seksualnego).
Ale też więcej seksualnej przemocy. Więcej gwałtów i pedofilii. I takie właśnie absurdalne ustawy o karaniu za edukację seksualną. Jak dla mnie – absurd nad absurdy. Ziszczony sen idioty. Nie sądzę, aby w 1991 roku to przeszło. A czy przejdzie w 2019?