Artykuł Sponsorowany
Wspólnie z chłopakiem od dłuższego czasu myśleliśmy nad jakimś ciekawym sposobem na „przyprawienie” naszych intymnych relacji. Nie dlatego, że seks nam się nudzi – wręcz przeciwnie, jesteśmy bardzo zadowoleni z naszego życia intymnego.
Uwielbiamy się kochać i robimy to możliwie często. Obawialiśmy się jednak, że prędzej czy później płomyk ekscytacji naszymi ciałami się wypali i w jego miejsce nieśmiało wkradnie się rutyna, którą trudno będzie wyplenić – po prostu, nie chcemy być jak stare małżeństwo.
On twierdzi, że wcale nie potrzebuje do mnie żadnych dodatków i choć uważam, że to bardzo szlachetne z jego strony, to jednak jestem osobą otwartą na nowe doświadczenia i, ponieważ jesteśmy ze sobą już dość długo, to właśnie z nim chciałabym nieco poeksperymentować w łóżku. W końcu udało się nam dojść do porozumienia i zdecydowaliśmy, że w naszej szafeczce nocnej jest dość miejsca na jakąś niegrzeczną zabawkę, która raz na jakiś czas mogłaby towarzyszyć w naszych igraszkach. Pojawił się jednak problem – w Internecie wachlarz przeróżnych wibrujących gadżetów jest rozpięty tak szeroko, że nie sposób się zdecydować, jeśli wcześniej nie połknęło się encyklopedii. Niemal każdy ma inną specyfikę i sami nie wiedzieliśmy do końca, czego tak naprawdę chcemy. Oczywiście poza tym, że ma to być coś, co pozwoli nam odkryć nowe pokłady pikanterii i zmysłowości. No ale to są tylko puste frazesy, tak naprawdę nie mieliśmy bladego pojęcia jaka zabawka będzie dla nas najlepsza, a ponieważ nie należymy do osób bardzo bogatych, nie mogliśmy sobie pozwolić na nieprzemyślany zakup.
Nie ma innego wyjścia, stwierdziłam w pewnym momencie – musimy pójść do sklepu. No i zaraz potem pojawiły się wątpliwości, bo przecież zabawek erotycznych nie kupuje się w zwykłych sklepach. Po nie trzeba pójść do sex shopu, a ani ja, ani mój chłopak, nigdy w takim nie byliśmy. Mieszkamy w centrum Warszawy, jesteśmy młodzi, niezbyt konserwatywni, a mimo to słowa „sex shop” dziwnym trafem niezmiennie za każdym razem wywołują u nas niesmak, a może nawet strach. Momentalnie w mojej głowie rysuje się obraz dusznej, ciasnej przestrzeni wypełnionej replikami olbrzymich penisów, nienaturalnie ustawionych manekinów w jaskrawych perukach, prezentujących najnowsze kolekcje do striptizu. Wszystko to dopełniają paskudne i w żaden sposób niepodobne do ludzkiej istoty dmuchane lale. Nie wyobrażam sobie, by sprzedawca pracujący w takim miejscu mógł być kimś innym, niż postacią z horroru. W jednej chwili zrozumiałam obawy mojego chłopaka. Nie, po prostu nie ma takiej opcji, do żadnego sex shopu nie idziemy.
Ostatecznie temat odszedł na bok na kilka tygodni, jakbyśmy nigdy go nie podejmowali. Do czasu, aż natrafiłam w sieci na
Secret Place, sklep w ścisłym centrum Warszawy, nieopodal naszego mieszkania. Jak o sobie mówią: nie są sex shopem, lecz „salonem zmysłowej erotyki”. Zabrzmiało interesująco. Na stronie internetowej zobaczyłam zdjęcia wnętrza, wraz z wirtualną wycieczką (stworzoną przy użyciu Google Street View).
Pomyślałam: ciekawe, to zupełnie nie wygląda tak, jak to sobie wyobrażaliśmy z chłopakiem. Zrobiło to na mnie duże wrażenie, kompletnie nie zdawałam sobie sprawy z istnienia takich miejsc. Pokazałam stronę mojemu ukochanemu, oznajmiając, że koniecznie musimy się tam wybrać. Na początku tylko wykrzywił usta w dziwnym grymasie, ale gdy zobaczył zdjęcia, od razu wyczułam, że da się namówić. W końcu to nie jest sex shop.
Kilka dni później, stało się – stoimy przed wejściem. Salon mieści się pomiędzy gabinetem stomatologicznym, a sklepem z porcelaną. Jak się okazało, wielokrotnie go mijaliśmy, nie mając nawet pojęcia o tym, co się w nim sprzedaje. Weszliśmy do środka. Naszym oczom ukazała się przestronna, jasna przestrzeń, w rzeczy samej – w ogóle nie przypominająca miejsc, które kojarzą się ze stereotypowym sex shopem. W Secret Place jest czysto, widno, w powietrzu unosi się przyjemny zapach białej herbaty. Przywitała nas Magda, młoda sprzedawczyni, z którą ucięliśmy sobie krótką pogawędkę. Jak się dowiedzieliśmy, Secret Place to miejsce wyjątkowe nie tylko dlatego, że różni się od stereotypowego sex shopu. To jedyne takie miejsce w Polsce – informuje nas Magda, po czym dodaje – pragniemy, by w naszym salonie goście czuli się swobodnie, dlatego aranżujemy przestrzeń w ten sposób. Nasz salon otwarty jest dla każdego dorosłego klienta, bez względu na płeć czy preferencje seksualne. Nie chcemy, by nasi klienci czuli się w jakikolwiek sposób zawstydzeni.
Wystrój spełnił swoje zadanie i przez chwilę w ogóle zapomnieliśmy o tym, po co przyszliśmy. Poprosiliśmy więc Magdę o oprowadzenie nas po salonie i przedstawienie oferty, z zastrzeżeniem, że jesteśmy zainteresowani zabawką której moglibyśmy używać wspólnie. Jak się okazało, tego typu produktów jest całe mnóstwo i cieszą się ogromnym zainteresowaniem, wbrew potocznemu przekonaniu, że wibrator to zabawka dla samotnej, niekochanej kobiety. Okazało się, że rynek gadżetów erotycznych jest ogromny i większość zabawek zaprojektowana została tak, by nadawać się do wspólnego użytku.
Po obejrzeniu asortymentu, przez dłuższą chwilę zastanawialiśmy się nad wyborem wibratora łechtaczkowego. Ten typ zabawki szczególnie mnie zauroczył – wyglądem przypomina duży kamyk, idealnie mieszczący się w wewnętrznej części dłoni, co nijak ma się do obiegowego wyobrażenia, jakoby zabawki erotyczne powinny mieć anatomiczny kształt. Nic bardziej mylnego – wiele z tych przedmiotów na pierwszy rzut oka w ogóle przypomina czegokolwiek, co mogłoby mieć zastosowanie w sypialni. Wtedy Magda zaprezentowała nam We-Vibe 4, wibrator zaprojektowany specjalnie dla par, który wyglądem przypomina duży klips. Jak się okazało, możliwości zastosowania tej zabawki jest całe mnóstwo i podczas stosunku służy sprawianiu przyjemności zarówno kobiecie, jak i mężczyźnie. Mało tego, We-Vibe 4 to zabawka z możliwością kontroli z poziomu aplikacji mobilnej, którą można ściągnąć na smartfona. Rewelacja! Spojrzałam na mojego ukochanego i od razu wiedziałam, że jest zachwycony tak samo jak ja. Zdecydowane – bierzemy! Do kompletu z zabawką Magda poleciła nam wybór lubrykantu na bazie wody, kupiliśmy także specjalistyczny spray do dezynfekcji, pamiętając, że higiena jest niezwykle istotna. Szczególnie, gdy dotyczy seksu.
Secret Place zrobiło na nas ogromne wrażenie. Wyszliśmy z salonu bogatsi o wiedzę na temat gadżetów erotycznych i z naszą pierwszą wspólną zabawką, która okazała się być rewelacyjnym wyborem – nie tylko podsyciła nasz apetyt na seks, ale sprawiła, że zupełnie zmieniliśmy zdanie na temat gadżetów w sypialni. Przestały być w naszych oczach czymś grzesznym, czego powinniśmy się wstydzić, a stały się zupełnie normalnym dopełnieniem zdrowego, szczęśliwego związku. Z pewnością jeszcze wielokrotnie będziemy gościć w tym wyjątkowym salonie zmysłowej erotyki.
Artykuł sponsorowany