Wracam do domu, moja współlokatorka w skowronkach.
-Wiesz, muszę ci powiedzieć, że wczorajszej nocy to… – i tu zaczyna się jej długa, pełna szczegółów i emocji opowieść o tym, jak dobrze jej było z dziewczyną. Potem przypomina sobie o mnie.
Uśmiecha się nieco stropiona, gdy dochodzi do niej fakt, że gadała bite pół godziny. Więc odwzajemnia się pytaniem. – A ty? Spałaś z nim? Był seks?
To ta chwila, gdy nie chcę mówić: nie Twoja sprawa. Przecież wiem, że pyta szczerze a brak odpowiedzi potraktuje jako brak zaufania. Niechęć do dzielenia się tak entuzjastycznie i z taką radością, jak ona chwilę wcześniej.
Sęk w tym, że ja nie wiem, co odpowiedzieć.
W końcu się decyduję na „tak”.
Chociaż jakoś niełatwo mi przychodzi nazywać seksem, to, co się między nami dzieje. Sama nawet nie wiem, dlaczego.
Przecież „seks” to całkiem ładne słowo. Pasowało mi tyle lat!
Ale może dlatego, że kiedy liżę go, to mój język jest przedłużeniem mojego serca?
A może dlatego, że kiedy pragnę jego dotyku, to jego dłonie są przedłużeniem jego serca?
A może dlatego, że kiedy całkowicie pragnę oddać mu swoje ciało, to za każdym razem oddaję mu moje serce? Serce bezbronne, kobiece, serce niewinne i silne?
Innym razem wsiadam w auto, nowa znajoma odwozi mnie do domu po imprezie.
Nagle pyta, czy chociaż seks mamy dobry.
Próbuję ją zbyć jakimś żarcikiem.
Z jednej strony nic nie chcę mówić. To moje. Chronię to ulotne doświadczenie piękna.
Z drugiej strony nie wiem, czy jeszcze w ogóle myślę w kategoriach „dobrego seksu”.
Czym on jest, jeśli nawet moja współlokatorka twierdzi, że nie zależy jej na orgazmach czy seksie dla seksu, tylko na połączeniu z kimś, kogo kocha?
Czym on jest, jeśli najważniejszym momentem jest ten, gdy widzę, jak w jego oczach jednocześnie pojawiają się dzikość i miłość?
Czułość i pożądanie?
Ekstaza i miękkość.
Czy jeszcze interesują mnie zręczne palce na łechtaczce?
Język, który zwinnie wypieści moje sutki?
Kciuk, który gładko sunie po moich wargach?
Wszystkie te techniki i sztuczki ars amandi?
Których przeciętny mężczyzna może wyuczyć się w tydzień na pierwszym lepszym kursie, tak, żebym łatwo i gładko dostała od niego „seks”?
Pytanie tylko, na którym kursie uczą, jak być na tyle otwartym, a może nawet odważnym, żeby oddając swojego penisa w moje ręce, oddać mi także serce?