Ośmieliłam się ostatnio powiedzieć o miłości na jedną noc. Było to u Anki Grzywacz w audycji Tok Fm. Kiedy to mówiłam, byłam pewna, że po prostu dzielę się swoim doświadczeniem, bo zdarzały mi się takie miłości na jedną, dwie albo trzy noce.
Do dziś wspominam tych mężczyzn z ciepłem w sercu i uśmiechem na ustach. Z niektórymi się przyjaźnię, ale są to raczej przyjaźnie na odległość, bo dzielą nas setki, jak nie tysiące kilometrów. Nie zostałam przez tę miłość ani wykorzystana, ani poraniona. To, co zostało, to piękne wspomnienia.
Ale jednak okazuje się, że są osoby, które nie mogą zdzierżyć tego, że ktoś z kimś spędził miłosną noc – po czym rozeszli się w dwóch różnych kierunkach. I tyle. Dlatego też napisałam o „ośmieleniu się”. Trochę przewrotnie. Bo gdy to mówiłam, nie czułam, że łamię jakieś tabu. Znam zbyt wiele osób, które podzielają moje poglądy lub doświadczenia, żeby oburzyły się, bo ktoś uprawiał seks. Seks pełen miłości.
A może chodzi o to, że coś takiego, jak miłość na jedną noc nie mieści nam się w głowach? No bo jak to – one night stand – tak! Przelecenie nieznajomego w klubowej toalecie – tak! Ale jak miłość – to na całe życie. Bo przecież możemy siebie seksualnie wykorzystywać – w ciągu tego one night standu, ale żeby tam były miłość i szacunek zamiast przedmiotowego traktowania?
Rodzaje miłości
No to może tym, co im się w głowach nie mieści, wytłumaczę, o co chodzi z tą miłością. Na potrzeby tego artykułu podzielmy sobie miłość na dwie kategorię – miłość romantyczną i uniwersalną.
Miłość romantyczna to ta, co to się kończy małżeństwem a przynajmniej długoletnim związkiem. I jest ona i jest on (albo dwie one, albo dwaj oni), spoglądają na siebie, uczucie wybucha albo i nie wybucha, ale po jakimś czasie są zakochani, kochają się, planują, urządzają, chodzą razem do kina – znacie to, prawda?
Ale oprócz tej miłości romantycznej, o której pełno książek, filmów, piosenek i artykułów na blogach, jest także inny rodzaj miłości. Nazwę go miłością uniwersalną. To o niej mówią księża na kazaniach i jogini na satsangach (o ile dobrze skojarzyłam joginów z satsangami). Po prostu – patrzysz w niebo – i je kochasz. Czujesz miłość, bo tak i już. Wtedy po prostu jesteś w miłości, jesteś miłością.
I gdy w takim stanie spotkasz nawet nieznajomego (albo nieznajomą) i z intencją dawania miłości znajdziesz się z nią czy z nim w łóżku – to dzieje się miłość.
To nie wyjdzie, gdy chcesz kogoś zaliczyć albo sobie ulżyć. To nie wyjdzie, gdy źle myślisz o sobie czy przypadkowym seksie. To nie wyjdzie, gdy będziesz mieć poczucie winy lub jeśli będziesz to robić, krzywdząc jakąś istotę.
Ale może wyjść, gdy po prostu oddasz się miłości.
Dziękuję Ci, moja Bogini, za to piękne miłosne doświadczenie
W takiej miłości na jedną noc jest i czułość, i szacunek, i spełnienie, i życzliwość, i radość, rozkosz, a może nawet i rozwiązłość – o ile jej chcesz. Mówi się czasem na seks, że to miłość fizyczna. A gdyby seks zawsze był fizyczną materializacją miłości? Gdyby nie było żadnego seksu bez miłości? I nie mam tu na myśli miłości romantycznej, ale tę miłość uniwersalną – która obejmuje Cię czule, pieści cierpliwie i po wszystkim mówi Ci „dziękuję Ci, moja Bogini, za to piękne miłosne doświadczenie” zamiast „no to nara, mała, a tak w ogóle to puszczalska jesteś”?
Wierzę, że ktoś może nadużyć seksu i słów „kocham Cię” czy „miłość”. Jasne, one night stand może być wykorzystaniem, nadużyciem, może przynieść ból i cierpienie. Ale może być także przyjemnym doświadczeniem, które wspomina się z sentymentem.
Seks to seks, wykorzystanie to wykorzystanie
A gdy mamy szczęście to – tak uważam – zamiast one night standów mamy właśnie „miłość na jedną noc”. Osobom, które seks traktują jak czystą fizyczność lub małżeński obowiązek, może trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek dobroć i czułość w seksie, ale to nie znaczy, że seks (bez związku czy zakochania) jest jednym wielkim wykorzystaniem.
Kto wie, czy taka miłość na jedną noc nie przerodzi się w romantyczną miłość i trwały związek.
I tak się przecież może zdarzyć!
Bo gdy miłość płynie, zabiera Cię ze sobą. Kończy się kontrola i kalkulacja.
Może dlatego niektóre osoby tak mocno zareagowały na moje słowa.
Bo się boją – tego, że seks może się zamienić w miłość, a ta znów może się skończyć „niebezpiecznym” zakochaniem!
Tak, seks to ryzyko, możesz się zakochać!
Tak, miłość to ryzyko, możesz obnażyć swoje serce i zostać boleśnie zraniony!
Kto nie ryzykuje, ten nie żyje.
A tutaj posłuchasz tej audycji:
Rozumiem co masz na myśli mówiąc miłość uniwersalna. Zastanawiam się tylko, czy to rzeczywiście jest miłość. Czy seks będący wyrażeniem uniwersalnej miłości do obcego człowieka jest nią w istocie? Ja nazwałbym to raczej nieodpowiedzialnością. Co np. jeżeli w wyniku takiej „manifestacji” pocznie się nowe życie, które jest w tych warunkach niechciane? Czy zostanie przyjęte z miłością?
Kuba, zgadzam się, to bardzo ważne pytanie i myślę, że warto je sobie zadać, zanim człowiek się zdecyduje na seks, z którego mogą być dzieci. Są takie osoby i takie rodzaje seksu, że nie ma mowy o ciąży. Ale zawsze warto zadbać o siebie i swoje zdrowie.
Tak czytam to, co napisałam prawie 3 lata temu i dziś pewnie widzę to inaczej, z innej perspektywy… Nie wiem, czy dziś bym tak o tym mówiła. Może tak, może nie. W każdym razie nadal uważam seks za coś dobrego – i coś, z czego można korzystać – przy zachowaniu zdrowego rozsądku oraz szacunku.