Encyklopedia seksu podaje, że orgazmy we śnie przeżywają kobiety stłumione bądź głęboko religijne, które boją się orgazmu na jawie. Wikipedia podaje, że orgazm we śnie przeżywają kobiety o wysokim libido, które pozostają niezaspokojone seksualnie.
Dla mnie orgazm we śnie, czyli orgazm nocny, to jedna z najlepszych niespodzianek. Najlepszy budzik – jeśli zdarza się rano. Traktuję go jako pewnego rodzaju dodatek, wisienkę na torcie. Ale nie bardzo podobają mi się definicje o religijności i frustracji seksualnej.
Pierwszy raz usłyszałam o tym od koleżanki. Miałyśmy wtedy po szesnaście, siedemnaście lat. Powiedziała „najlepsze orgazmy mam we śnie”. Nie miałam pojęcia o czym mówi, i o nic też nie pytałam. To wyznanie przypomniało mi się, kiedy zaczęły mnie budzić orgazmy. Przez jakiś czas zdarzały mi się tak często i regularnie, że bardzo się pilnowałam, aby przypadkiem nie usnąć w jakimś miejscu publicznym! Jakże by mi było nieswojo, gdybym przeżyła orgazm w pociągu na oczach pasażerów, a nie daj boże i konduktora!
Co ciekawe, byłam wtedy od wielu lat w stałym związku i miałam seksu i orgazmów pod dostatkiem. Niezaspokojenie seksualne wykluczyłam. Tak samo jak wybujałe libido, gdyż to jednak mój ówczesny partner chciał więcej i więcej seksu. Pozostawała więc religia. Zgryz był wielki, gdyż byłam ateistką.
Z jednej strony słownikowe definicje w konfrontacji z moimi prywatnymi doświadczeniami wydawały się zabawne. Z drugiej strony zawsze mnie intrygowało – skąd się biorą orgazmy we śnie, skoro nie jestem ani zahamowana, ani religijna, ani niezaspokojona? Orgazmy we śnie to ponoć domena dorastających chłopców? A może kobiety też tak mają? Do tej pory się tego nie dowiedziałam.
Mam nadzieję, że Wy mi odpowiecie.