Jolante G.
Żeby mieć dziecko w krainie Knosis, trzeba było wypełnić kilka warunków. Pierwszy stanowiło udanie się do Źródła. Drugi – uśpienie Czerwonego Smoka. Trzeci zaś, najtrudniejszy, to Tworzenie.
Tiana nieraz bywała we Źródłach. Mężczyźni chętnie otwierali jej drzwi do swojego tajemnego świata. Uwielbiała, gdy ciepłe fale obmywały jej ciało. Nie chciała jednak tworzyć z żadnym z napotkanych mężczyzn Nowego Człowieka.
Teraz to się zmieniło. Tiana była gotowa przejść nawet przez rytuał Tworzenia, kończący się bolesnym rytuałem Narodzin. Ale wojowniczka nie bała się. Ból nie był dla niej niczym nowym. Teraz chodziło jednak o coś innego niż rany po walce z wrogiem. Tamten ból powstawał w skutek niszczenia i dało się go uśmierzyć. Teraz będzie musiała znieść dziewięć miesięcy ciężkiej pracy ciała, tworzącego nową istotę ludzką. Dziewięć miesięcy. Tyle wschodów i zachodów słońca! Tyle starania, by zbudować coś tak doskonałego!
Tiana nie zamierzała jednak się bać . Długo myślała nad swoim wyborem. Cieszyła się na efekt tych trudów. Nareszcie będzie miała kogoś, kto będzie wędrował z nią po świecie. Kogoś z jej ciała, w kim płynie jej krew.
Istniała legenda mówiąca o tym, jak to się stało, że mężczyźni posiadali Źródła. Pewien nieznany z imienia bóg spojrzał pewnego razu na ziemię i pożałował ich. Kobiety dysponowały bowiem mocą, o jakiej mężczyźni nawet nie marzyli: mocą Tworzenia. Dostały od bóstw także dwa dodatkowe dary: wytrwałość i odporność na ból. Mężczyzna dostał jedynie silne mięśnie, uczestniczył też w Rytuale Powstawania. Było to jednak żałośnie mało w porównaniu z darami kobiety. Nieznany z imienia bóg podarował więc mężczyznom Źródła: miejsca, które potrafili otworzyć kluczem swojej wyobraźni, w które mieli wprowadzać kobiety. Źródła były pełne gorącej wody, bardzo przyjemnej w dotyku. Gdy kobieta się w niej zanurzała, woda zaczynała falować. Mężczyźni potrafili za pomocą ciepłej wody i fal sprawić kobiecie tak wielką przyjemność, że ta często ich odwiedzała i myślała o nich. Przez dodanie przyjemności do Rytuału Tworzenia mężczyźni stali się kimś ważnym.
Choć Tiana nie chciała wiązać się z żadnym mężczyzną, nie mogła wyrzec się wizyt u Źródeł. Czasem było jej ciężko odchodzić, ale wiedziała, że musi: była wojowniczką. Nie mogła usiedzieć spokojnie w jednym miejscu, gdy świat pełen był niesprawiedliwości. Nie planowała też zostać z mężczyzną, z którym stworzy Nowego Człowieka.
Długo nie mogła się zdecydować, kto miałby dać Wodę jej Glinie? Kogo część miałoby mieć jej dziecko? Wszyscy napotkani mężczyźni byli albo zbyt nijacy, albo zbyt zarozumiali, albo nie podobał się jej ich wygląd.
Pewnego dnia spotkała tego odpowiedniego. Szła polną drogą, udając się do miasta naostrzyć miecz. On stał na zielonym wzgórzu wśród młodych drzew, sam podobny do smukłego drzewa migdałowego. W jego ciemnych oczach widać było czułość i łagodność. Gdy spojrzał w jej kierunku, pojawiły się w nich iskierki wesołości. „Chcę zobaczyć, jak jego oczy staną się ciemnymi jeziorami wypełnionymi rozkoszą“- pomyślała Tiana. Czuła instynktownie, że ten człowiek jest jak strumień pełen złota: błyszczy pięknie na pierwszy rzut oka, przy bliższym poznaniu pokazuje jednak jeszcze więcej bogactwa.
Nie namyślając się, wbiegła na wzgórze i przycisnęła swoje usta do jego warg. Spojrzał na nią zdziwiony, ale nie odsunął się. Jego ciało było mocne jak skórzany pasek, mimo że tak jak pasek wydawało się cienkie i słabe.
-Chodzi o Źródło?- zapytał z cieniem uśmiechu na ustach.
-Tak – powiedziała stanowczo Tiana – natychmiast.
-Wolałbym wcześniej poznać twoje imię. I powiedzieć ci moje.
-Powiedz. I spraw, bym za chwilę je krzyczała.
-Nazywam sie Yared. I wiem, kim jesteś ty.
-Kim? – zapytała, zalotnie przekrzywiając głowę.
-Zwą cię Tiana, Wielka Wojowniczka. Ja zawsze nazywałem cię Przeznaczeniem.
Tiana zdięła zbroję i ubrania, zanurzając się w wodach Źródła. W głębinie widziała jego pełne zachwytu oczy. „Poczekaj“, pomyślała, „Sprawię, że nie zapomnisz mojej wizyty“.
Ciepłe fale, delikatnie głaszczące jej skórę, powoli odbierały jej przytomność. Czuła się jak między jawą a snem, który chce się z całych sił zatrzymać.
Fale uderzały coraz mocniej. Po jej ciele przechodziły jedna za drugą fale gorąca. Krew pulsowała w rytmie identycznym do tego, które nadawały fale. „To znak, że powoli stajemy się jednym“- pomyślała. Odbijające się w wodzie ciemne oczy stały się nieprzytomnymi jeziorami szczęścia.
Krew w ciele Tiany zaczynała pulsować coraz mocniej. Jej ciało szykowało się do przekroczenia wszelkich granic. Jej umysł wiedział, że niewiele czasu pozostało, by ciało zapłonęło najmocniej.
I wtedy świat na chwilę stał się roztopioną przyjemnością, która wypełniła Tianę ogniem.
Nawet nie próbowała powstrzymać krzyku radości.
Gdy nadeszła noc, Tiana próbowała się wymknąć. Ostrożnie zebrała swoje rzeczy. Myślała, że on nie zauważy jej zniknięcia. Był tylko zwykłym pasterzem, a ona uciekła już z niejednej pułapki, zastawionej przez doświadczonych w walce wrogów…
Tylko teraz tak trudno było jej opuścić to miejsce…
„On jest tylko pasterzem“- myślała. – „Nie podróżowałby ze mną po świecie. Nie potrafi walczyć, nie chce zabijać. Kocha spokój. On jest wodą, ja ogniem. Muszę odejść, by go nie zranić. By on mnie nie zniszczył…“
Jej serce było jednak ciężkie jak ołów. Chciało wrócić do śpiącego w chacie młodego pasterza i mimo wszystkich przeciwności zostać z nim na zawsze.
Nagle w ciemności usłyszała trzask łamanej gałązki. Zastygła w bezruchu, nadsłuchując. Odgłos pochodził z pobliskich zarośli.
Cicho jak duch podeszła do Źródła hałasu. Zdziwiona upuściła miecz na ziemię.
-Yared! – krzyknęła.- Odchodzisz!?
Zaskoczony mężczyzna upuścił tobołek ze swoim dobytkiem.
– Tiana…- zaczął niepewnie.- Boję się – dodał zrezygnowany.
-Czego? – wyszeptała po chwili milczenia wojowniczka.
-Ciebie… Nie. Nie ciebie. Tego, co czuję, kiedy się do mnie zbliżasz. Kiedy na ciebie patrzę. Jaki czar na mnie rzuciłaś, że chciałbym zatrzymać cię w moim sercu? Że pragnę jak niczego innego na świecie być z tobą jednym ciałem?
-Yared… – po policzkach wojowniczki spływały łzy.
-Tiana…- łza Yareda spadła na płaszcz jego towarzyszki. Instynktownie przytulili się do siebie, płacząc żałośnie nad tym, co przyniosła przygoda we Źródłach. W końcu Tiana odsunęła się.
-Musimy odejść – powiedziała, przywołując resztki swojego dawnego zdecydowania.
-Tak – potwierdził bezbarwnym głosem Yared – tak będzie lepiej.
Tekst ukazał się w ramach konkursu z Lelo.