Aśka
Mówisz o czymś kompletnie nieistotnym, przynajmniej w tej chwili. Chyba dobrze wiesz, że nie skupiam się już na sensie twoich słów, tylko na brzmieniu twego głosu. Lekko zachrypły, pewny, wyraźny, niemal nabrzmiały.
Z rozbawieniem zauważam, że twoje źrenice są poszerzone – wiem, że to oznaka zainteresowania. Moje chyba już dawno mnie zdradziły, chociaż starałam się nie dać po sobie poznać, jak bardzo jestem podekscytowana.
Ukradkiem spoglądam w lustro – tak, moje oczy niemal się świecą. Nie mogę ciągle gapić się na własne odbicie, wyglądam dobrze, po co to ciągłe sprawdzanie… ba, wyglądam nawet lepiej niż dobrze. Zastanawiam się przez chwilę, czy stroiłam się tak, żeby się spodobać, czy żeby mieć niepokonaną pewność siebie. Moje ciało jest niesamowicie seksowne. Rozgrzane. Nie widać tego, ale czuję jak krew pulsuje zaraz pod skórą. Chłonę każdy zapach, gdy nachylisz się w moją stronę, każde bezpośrednie spojrzenie, każde drgnięcie kącika ust.
Gdy mówisz, przysuwasz się bliżej mnie, nieświadomie łamiesz kolejne granice mojej prywatnej przestrzeni. Nie odsuwam się, bo chcę tego. Jesteś już tak blisko. Wiemy, że nie wytrzymamy dłużej tego napięcia. Milkniesz. Uśmiechasz się, czarująco, ale to uwidacznia zakłopotanie. W takim momencie nagle tracisz kontrolę nad sytuacją? Nie wierzę. Aż tak na ciebie działam? To mi schlebia.
Sama chyba straciłam zimną krew. Serce przyspiesza. Wiem dobrze, co zaraz się stanie. Nie boję się tego przecież, ani nie wstydzę. Tylko tego pragnę, cały wieczór czekałam na ten moment. Czemu więc słyszę pulsowanie w uszach? Zagłusza kilka twoich słów wypowiedzianych szeptem. No dalej, nie zachowujmy się jak w ckliwym romansidle, nie zwalniajmy tempa.
Nachylamy się ku sobie, nasze wargi się stykają. W pierwszej milisekundzie są oszołomione swą miękkością, ale zaraz potem silniej wpijają się w siebie. Na pewno czujesz, że zadrżałam. Nie ma już sensu się powstrzymywać przed czymkolwiek. Przyciskasz mnie do siebie mocniej. Po chwili odrywamy się od siebie, ale tylko po to, by rozpiąć uparte guziki i zdjąć ubrania. Kładziemy się w bieliźnie. Wdrapuję się na ciebie, chcąc wykazać też trochę inicjatywy. Już nie chcemy się spieszyć, lecz wykorzystać każdą minutę, poczuć każdą chwilę. Zsuwasz moją bieliznę, a ja twoją. Chciałabym obejrzeć twoje ciało, ale ty już zapamiętale przywierasz do mnie.
Czuję się, jakbym była pijana, chociaż wino na pewno wyparowało z nas już dawno. Pomyślałabym, że to tylko sen, gdyby nie ciężar twojego ciała, który czuję na sobie. Jestem jak bomba, która po detonacji nie wybuchła jedynie na krótko, lecz rozpętała pożar. Ciebie też można teraz przyrównać do ognia. Twój oddech niemal parzy.
Leżymy już, oddychając szybko, ale głęboko, jak po biegu. Nasze ciała nadal zdają się parować. Trzymasz mnie za rękę. Piękniej być nie mogło.
Tekst ukazał się w ramach świątecznego konkursu.