Mango Siren
Poczekałam aż napuści wodę do wanny i wejdzie do niej. Przez chwilę było cicho, kiedy znowu usłyszałam lekkie chlupoty, delikatnie zapukałam w drzwi.
– Tak?
– Mogę wejść?
– Uhm…
Leżała zanurzona po szyję, przez cienką warstwę pianki było widać jej ciało – maleńkie piersi, wąską talię, dość rozłożyste biodra z cieniem łona i uda płynnie przechodzące w smukłe kolana uniesione pod samą powierzchnię. Małe stopy ułożyła równo na dnie. Paznokcie miała w kolorze bordo.
Usiadłam w szlafroku na brzegu wanny naprzeciwko niej. Była rozluźniona i uśmiechnięta. Zanurzyłam dłoń i gładziłam jej kolano, muskając udo po wewnętrznej stronie. Odwróciła głowę w moją stronę, rozchyliła usta, a jej oddech stawał się szybszy. Pierś unosiła się miarowo. Wodziłam teraz palcami po jej ustach. Było mi zimno.
– Mogę wejść do wanny? – spytałam.
– Czekam na to – odpowiedziała i podciągnęła nogi.
Zrzuciłam szlafrok i wskoczyłam do wody. Było gorąco. Wsunęłam stopy za biodra Mati. Jej palce u stóp czułam pod moimi pośladkami. Położyła mi ręce na udach i masowała je okrężnymi ruchami. Przyciągnęłam ją jeszcze bliżej. Gładziłam twarz, szyję, ramiona. Głaskałam piersi, drażniłam sterczące sutki. Uklękła i przywarła do mnie ustami. Całowałyśmy się tak głęboko i zachłannie, jakby dopiero tym razem naprawdę obudziła się namiętność. Ssałam jej piersi a ona silnymi ramionami przyciskała mnie do siebie. Również uklękłam i przykleiłam się do niej całym tułowiem i łonem, oplotłam ją ramionami. Poczułam jej dłonie na pupie, biodrach, udach. Palce ślizgały się między pośladkami. Całowałam ją czule i mocno, kiedy sięgnęła mojej łechtaczki. Bawiła się długo, metodycznie i powoli. Szaleństwo. Musiałyśmy wstać, bolały kolana. W łazience było zimno. Matylda puściła na nas strumień ciepłej wody z prysznica i kontynuowała precyzyjną, koronkową robótkę. Rozchyliłam jej pośladki i odnalazłam odbyt. Namydlonym palcem próbowałam rozluźnić dziurkę. Była oporna, ale dziewczynie sprawiało to widoczną przyjemność. Byłam naprężoną łechtaczką, a ta czarodziejka zaczęła podgryzać mnie w ucho. Podczas orgazmu wsunęła mi palce głęboko w
pochwę. Jeszcze moment stałyśmy przytulone, patrząc sobie w oczy spod złączonych czół. Jak dobrze!
– Teraz moja kolej, mała czarownico, chodź do łóżka – szepnęłam.
Okryłam Matyldę dużym ręcznikiem, sobie narzuciłam na ramiona szlafrok. W pokoju nie było zimno, piec nie ostygł od nocy. Mati położyła się na ręczniku rozrzuconym na pościeli. Usiadłam okrakiem na jej nogach i zajęłam się wilgotnymi jeszcze sutkami. Obserwowała mnie zawstydzona. Wcześniej nasze zbliżenia były niedbałe, krótkie, niecelebrowane. Teraz był czas tylko na to, biały dzień i całkowite otwarcie. Pełna integracja, zgoda na połączenie i oddanie się z samego wnętrza trzewi i umysłu.
Jej pięknie wyrzeźbiony brzuch unosił się nieznacznie, błyszczała wilgotna skóra, miękka i gładka. Rysowałam malutkie kółka palcami na jej ciele – często sama tak robiła i teraz roześmiała się:
– Mam pojętną uczennicę. To bardzo przyjemne. I użyteczne dla ciała.
Kółka i szlaczki lewej ręki zaczęłam kierować w stronę podbrzusza, prawą dłonią ujmowałam jej jędrną pierś. Delikatnie wyłuskałam małe
wargi sromowe i łechtaczkę. Matylda swobodnie rozsunęła nogi, klęczałam teraz między nimi, jej dekolt zaczął się rumienić. Palcami prawej ręki powróciłam do anusa, a ustami i językiem zajęłam się nabrzmiałą łechtaczką. Rytmicznie trącałam i wylizywałam, tutaj też robiąc kółka. Wolną lewą dłoń wsunęłam pod pośladek i delikatnie ugniatałam. Palec zagłębiłam w tyłku i starałam się nim również zakreślać maleńkie okręgi. Matylda oddychała coraz głośniej i szybciej, podciągnęła nogi i otworzyła się tak bardzo, że mogłam przywrzeć do niej całymi, szeroko otwartymi ustami. Czułam jak drży, jak pulsuje jej
łechtaczka i zaciska się odbyt. Wydobyła z siebie cichy jęk połączony z długim westchnieniem i znieruchomiała sztywna, a potem rozluźniła się i ciężko wpadła w łóżko.
Miałam ją tu całą, spełnioną, odprężoną, uśmiechniętą, szczęśliwą. Naprawdę było dobrze. Kochałam ją, ale bałam się to powiedzieć. Za nic w świecie nie chciałam jej spłoszyć. Nie chciałam, aby czuła się do czegoś zobowiązana. Tu i teraz była moja, a przyszłość przed nami. Pierwszy raz od dawna żywiłam jakąś nadzieję, z której sama nie kpiłam.
– Chyba znowu będę spała – powiedziała cicho, wsuwając się pod kołdrę. – Chodź do mnie.
Leżała na boku, położyłam się za nią, oplatając jej talię. Wzbudzała we mnie czułość. Wtuliłam się w ciepłą szyję:
– Dziękuję, że tu ze mną przyjechałaś. Wierzysz mi, że odpoczniesz?
– Teraz uwierzyłabym we wszystko. Śpię…
Ocknęłam się o 11:30. Matylda spała na brzuchu wbita w poduszkę, przykryta do połowy, wzdłuż ciała. Lewą nogę zgięła w kolanie i podciągnęła tak, że miałam do niej niczym nieskrępowany dostęp od tyłu. Uklękłam między jej nogami i podsunęłam dłoń pod wzgórek łonowy, by jednym palcem powoli wjechać wprost między większe wargi i natrafić na miękką łechtaczkę, którą najdelikatniej zaczęłam dotykać i przesuwać między palcami.
– Ada, jesteś diablicą – usłyszałam mruknięcie, ale dziewczyna nie zmieniła pozycji.
Pośliniłam palce i wróciłam do masażu. Okrążałam centrum, wsłuchując się w coraz głośniejszy oddech Mati. Czerpałam wilgoć z jej przedsionka i drażniłam coraz głębiej, aż mogłam miękko i ślisko wpasować się do samego dna. Wyczułam karbowane ściany i szyjkę macicy.
– Ummm, nie dręcz mnie – znowu odezwała się z poduszki.
– Badam. Jesteś nad wyraz prawidłowo zbudowana – żartowałam i odwróciłam ją na plecy, żeby teraz trochę polizać.
Uchwyciła moje włosy i, nie pozwalając na sprzeciw, podciągnęła mnie na wysokość swoich oczu. Opadłam na nią całym ciałem, wgryzła się w moje usta, jednocześnie pieściłyśmy się nawzajem między udami do nieprzytomnego końca.
Artykuł ukazał się w ramach „konkursu na sezon ogórkowy”. Do wygrania ekskluzywny masażer erotyczny Lily; napisz artykuł i go wygraj! Sprawdź
szczegóły konkursu.