Aśka
Mam w łazience wielkie lustro. To moja zguba, bo ilekroć rozbieram się, by wziąć prysznic, staję przed tym lustrem i zapominam, po co się rozebrałam. Wodzę wzrokiem po linii bioder. Kiedyś myślałam, że są za szerokie, ale teraz twierdzę, że są najbardziej kobiecą częścią mojego ciała.
Piersi tak samo – te dla odmiany uważałam za zbyt małe, ale kiedy je pieszczę i sutki uroczo sterczą (czy to aby nie z zimna? Stanie na zimnych płytkach to nie jest zawsze świetny pomysł, muszę kupić sobie jakiś dywanik łazienkowy), wyglądają naprawdę uroczo. Nie są znowu takie małe. W sam raz. Wszystko jest w sam raz.
Nie jestem wcale ideałem urody, nie ważne o której epoce byśmy pomyśleli, o nie, ale ideały są przecież nudne. Twarz trochę zmęczona, ale w końcu dzień był długi. Czas się zrelaksować. Chyba widok mojego własnego ciała mnie podnieca. Biorę małe lusterko. Siadam w brodziku i oglądam swoje krocze (pokraczne słowo, ale niech będzie). Rozchylam wargi, widzę łechtaczkę – ach, przyjaciółko moja! Taka niewielka, a tyle potrafisz. Niżej jest wejście do pochwy. Wyczuwam palcem jej wilgoć. Zaczynam być jeszcze bardziej podniecona. Miałam wziąć prysznic i położyć się wcześnie, ale co tam! Należy mi się relaks.
Wyjmuję z kosmetyczki woreczek, a z woreczka wibrator. Nieduży, marki nie znanej, ale wybrany jako jedyny z wielu, który odpowiadał mi wręcz idealnie. Zaczynam zabawę. Gaszę światło, zostawiając tylko małą lampkę nad lustrem. Nadal widzę swoje kształty, ale chcę wprowadzić trochę klimatu i zapalić świecę. Zamiast żelu poślizgowego używam pachnącego olejku do kąpieli. Świetnie sprawdza się w tej roli. Już sama naturalna wilgoć mojej joni sprawia, że już po chwili wkładam końcówkę mojej zabawki do środka.
Niespiesznie masuję ścianki mojej pochwy, wsuwam wibrator coraz głębiej. Ma on sprytny dodatek o kształcie króliczka, z odrębnym silniczkiem. Ta część jest specjalnie po to, by zadbać o moją łechtaczkę. Zmieniam tryb z ciągłej, kuszącej wibracji na pulsowanie. Zamykam oczy i przypominam sobie pewien wspaniały wieczór, do którego lubię wracać w swych fantazjach. Mój były i ja na feriach zimowych, domek w górach użyczony przez znajomych. Wino i kominek. Scena jak z filmu, prawda? No i ON był świetny w łóżku. Może rozmiarem nie imponował, ale tak cierpliwego kochanka nie spotkałam już nigdy. Delikatny i jednocześnie zdecydowany. Szkoda, że tę jego zaletę doceniło jeszcze kilka kobiet, naraz.
Ale nadal jest przyjemnie. Tylko to ciepło, które właśnie przebiegło falą przez moje ciało, się liczy.
Tekst ukazał się w ramach świątecznego konkursu.