Tak to jest, że niektóre seksualne zabawki w ogóle nam się nie kojarzą ani z przyjemnością, ani z seksem. Piórko, kostka lodu, świeczka – czy to naprawdę może zrobić na kimś wrażenie?
Na mnie też nie robiła. Absolutnie. Dopóki jej nie użyłam. Przez długi czas stała w ogóle nie rozpakowana, a ja do niej podchodziłam, jak pies do jeża. Ale w końcu postanowiłam jej użyć. No i się zadziało. Nie chcę pisać, że jakaś rewolucja w moim życiu, ale w sypialni było naprawdę miło. Naprawdę bardzo miło.
Dlaczego?
Ano dlatego, że niepozorna świeczka pozwoliła mi na nowo odkryć przyjemność powolnego, spokojnego dotyku całego ciała. Głaskanie. Pieszczenie. Dotykanie. Muskanie. Ugniatanie. Przyciskanie. Poklepywanie. Uciskanie. Gładzenie.
Chyba już wiecie, o czym mówię – o masażu. Świeczka Lelo nieodłącznie kojarzy mi się z tą właśnie przyjemnością – masażem, który, nie wiedzieć czemu, na długi czas został przeze mnie zlekceważony.
Ponowne odkrycie cudu masowania dostarczyło mi ogromnej przyjemności. I bliskości. Dłonie ukochanej osoby, które dotykają Cię i pieszczą przez godzinę lub dwie, to dar Afrodyty, Bastet i wszystkich innych bogiń przyjemności i zmysłowości.
Jeśli i Wy zapomniałyście, co to za przyjemność – przypomnijcie sobie jak najszybciej.
Jedną z wielkich zalet masażu jest to, że może być on bardzo zmysłowy, ale niekoniecznie erotyczny. Czasem możemy się czuć zobowiązani i zobowiązane, że jak zaczyna się dziać coś erotycznego, musi płynnie przejść w coś seksualnego. A masaż daje wybór. Może być erotyczny albo i nie – w zależności od nastroju.
No, ale wracając do świeczki. Świeczka stała się doskonałym pretekstem dla dotyku. Stopiony z niej olejek pachniał delikatnie nałożony na skórę (sama świeczka raczej nie pachnie, przynajmniej ten model nie bardzo). Skóra robiła się przyjemnie aksamitna. Olejek był ciepły, ale nie gorący. Kiedyś w lovestorze Barbarella spotkałam klientkę, która mówiła, że kupuje świeczki Lelo, bo ich olejek fantastycznie wpływa na stan jej skóry. Tyle zalet.
A teraz wady. Moja świeczka za nic nie chciała się topić równomiernie, wypalała się wokół konta, a wosk pod ściankami trwał niewzruszony. Dlatego czasem musiałam ją dotapiać zapalniczką – to raz. A dwa – po tych wszystkich zabiegach „dotapiania” miejscami pokryła ją sadza a knot się topił. Nie wiem, może to moje nieumiejętne palenie i wylewanie tak ją załatwiło, a może tak już jest.
Tak czy siak – zabawa z olejkiem ze świeczki była dla mnie ogromną frajdą przez kilka miesięcy, a niepozorna świeczka stała się na jakiś czas moim podręcznym gadżetem erotycznym, pożądanym i praktycznym seksualium. Dodatkowo fakt, że jak się zapali świeczkę, to się robi inny nastrój – również robił swoje. Ładny zapach, przytłumione ciepłe światło świecy, ciepły olejek i zmysłowy masaż – to wszystko składa się na to, żeby – mimo wad – wystawić świeczce Lelo pozytywną opinię. Gorąco polecam tym wszystkim, którzy chcą sobie podarować trochę luksusu i przyjemności. Świeczka najtańsza nie jest, ale tak już jest z tymi świeczkami. Tanie nie są, za to starczają na dość długo.
A jak znajdziecie jakieś świeczki, których uda się nie zakopcić – walcie do mnie jak w dym.