Kulki K1 firmy Laid to zupełnie inna wizja kulek gejszy, niż to, co do tej pory było na rynku i było popularne – zarówno jeśli chodzi o wielkość, jak i technikę użytkowania.
Kulki na testy waginalne przyszły ze sklepu Pussy Project, w którym możecie je zakupić. Pisząc na marta@pussyproject.pl i podając hasło „Seksualność Kobiet”, dostajecie 10% zniżki.
Różnice między K.1 a „zwykłymi” kulkami
Standardowe kulki gejszy są zazwyczaj podwójne, połączone silikonowym sznureczkiem, o wielkości zbliżonej do orzecha włoskiego w skorupce. Kulki K1 to raczej kuleczki. Kuleczki o wielkości czereśni. W zestawie do ćwiczeń są 4 kulki: 2 różowe (większe czereśnie), które w środku mają metal i 2 czarne (mniejsze czereśnie), które w środku mają bardzo mocny magnes. Gdy wyjęłam z pudełka swoje kulki, byłam naprawdę zaskoczona ich wielkością – albo właśnie niewielkością. Bo rozmiar jest niestandardowy (w porównaniu z tym, do czego jesteśmy przyzwyczajone). Są też zdecydowanie cięższe niż jakiekolwiek kulki, jakie do tej pory miałam w rękach. Utrzymanie ich w pochwie może być wyzwaniem, dlatego, że są tak małe i ciężkie. To nie są kulki dla przeciętnej kobiety, która dopiero myśli o tym, żeby zacząć ćwiczenia mięśni miednicy. Nie.
K.1 pośród innych kulek: od lewej stare i nowe kulki Fun Factory, kuleczki K.1 Laid, mini kulki Lelo i najmniejsze kulki Ami z zestawu Je Joue.
Kulki są starannie wykonane z bezpiecznego materiału (pokryte silikonem medycznym), mimo że mają widoczne napisy i spojenia, w niczym to nie przeszkadza i myje się je też całkiem dobrze.
Dla kogo dobre będą kuleczki K1?
Na myśl mi przyszło, że dobre będą dla dwóch typów kobiet: dziewic i kurtyzan. Średnica większej kulki (tej różowej) jest mniej więcej taka, jak średnica tamponu super plus, a więc naprawdę niewielka, więc z powodzeniem, bez bólu, wysiłku i kombinowania włoży je do pochwy każda kobieta, nawet super wąziutka, dziewica, bardzo wrażliwa itp. Ich rozmiar naprawdę jest idealnych dla wszystkich, dla których rozmiar standardowy (czyli średnia około 36-23 mm jest o wiele za duża). To jest zdecydowanie duży plus tych kulek: łatwo je włożyć.
Ale jest druga strona medalu: ich ciężar jest na tyle duży, że wypadną, jeśli zostaną płytko w pochwie. Trzeba naprawdę dużej uwagi i wprawy, żeby je utrzymać. Szczególnie wtedy, gdy wykonujemy energiczne ruchy typu szybkie chodzenie, energiczne sprzątanie, zbieganie po schodach, szybki marsz. Raz mi wypadły, gdy biegłam na autobus. Na szczęście jest zima i noszę nie tylko majtki, ale i rajstopy. 🙂 Tragedii nie było, ale było to średnio przyjemne i średnio komfortowe. (Nie było to pierwszy raz, kiedyś zdjęte z oprawki mini kulki Lelo wypadły mi w tramwaju. Na szczęście też była zima. :P)
Kulki można wsunąć też głębiej, tylko ja przy ich wielkości głębiej ich w ogóle nie czuję, gdy zaciskam mięśnie. Poczułam je tylko, gdy akurat przejeżdżałam szczególnie nierówną brukowaną ulicą w trzęsącym na całego rozklekotanym autobusie. Muszę przyznać, że to akurat było miłe. Aż się zdziwiłam, że coś czuję, bo w sumie o tych kulkach zapomniałam. W porównaniu z innymi kulkami, których używałam, np. standardowymi (w mojej ocenie za dużymi dla mnie) kulkami Fun Factory czy mini kulkami Lelo, kuleczki K1 są dla mnie na tyle małe, że ich nie czuję, dopóki nie są naprawdę płytko. Całe zaciskanie mięśni czuję jako zaciskanie na pusto – mimo że mam kulki.
Użytkowanie
Kulki K1 są niepołączone silikonem i nie mają ogonka, za który się je wyciąga. Między innymi dlatego, aby mięśniami pochwy można je było układać w różne kształty. Brzmi nieźle, nie? Mnie, oczywiście, nie udało się żadnego takiego kształtu ułożyć. 😛 Ale przeszkodę widzę nie tylko w tym, że nie mam mięśni jak Tatiata Kozhevnikova (Rosjanka, która mięśniami pochwy potrafi podnieść ciężarek o wadze 14 kilogramów), ale także dlatego, że magnesy w kulkach są na tyle silne, że kulki same się ślizgają i układają, co widać jak na dłoni, gdy właśnie trzymam je w dłoniach i chcę ułożyć wg własnego uznania. Nie do końca się to udaje. Więc aby sobie poukładać swoje kształty należy wziąć tylko dwie kulki, które nie mają magnesów. Z nimi można to zrobić. Ale producent zaprojektował je, żeby były używane zawsze razem, czyli 4 „w sznurku”, co powoduje, że czujemy je na dłuższym odcinku i że się siebie trzymają…
Brak silikonowego połączenia i ogonka jest rozwiązaniem niestandardowym. Co prawda, niektóre kulki da się używać pojedynczo lub wyjąć z silikonowej oprawki (jak kulki Lelo), ale mam wrażenie, że tylko niektóre kobiety będą się czuły komfortowo bez tego ogonka. Jesteśmy przyzwyczajone, że wszystko, co się wkłada do waginy, najlepiej się wyjmuje przez pociąganie za sznureczek lub ogonek: tampony, kubeczki menstruacyjne, kulki gejszy. Ponieważ od lat używam kubeczka, któremu ogonek się urwał i kulek Lelo wyjętych z silikonowej obsadki, bardzo entuzjastycznie odniosłam się do kolejnych kulek bez ogonka. Generalnie nie lubię niczego, co mi się plącze między wargami, podrażnia i uwiera, więc to rozwiązanie mi się spodobało i pewnie spodoba się tym z Was, które silikonowe ogonki irytują. Ale jeśli kulki Wam się nie wysuną na koniec ćwiczeń, trzeba ich będzie poszukać palcami i wyjąć jedna po drugiej, a nie zawsze łatwo takie mokre, wyślizgujące się kulki chwycić.
Podsumowanie
Kuleczki K1 są inne i bajeranckie. Dla mnie mają swoje zalety (nieduże, luźne, bez silikonowego ogonka), ale i mają wady i te drugie przeważają. Najprawdopodobniej po prostu nie jestem ich idealną użytkowniczką. Jako tzw. przeciętna kobieta lepiej czuję swoje mięśnie, gdy zaciskam je na palcach, penisie lub też kulkach większych rozmiarów. Podejrzewam, że dla większości przeciętnych kobiet będą za małe, za ciężkie, brak ogonka też będzie dużą wadą. Dla tych, które mają mocne mięśnie i lubią nowości, to może być ciekawa oferta. Także dla tych, które mają problem, żeby włożyć kuleczkę standardowej wielkości.
W zaawansowanych ćwiczeniach mięśni dna miednicy czasem ćwiczy się z dwoma kamiennymi jajeczkami, które się równocześnie przesuwa lub o siebie obija. To jest wersja dla kobiet zaawansowanych. Mam jednak wrażenie (także ćwicząc z jajeczkiem), że jednak kamienne jajeczko jest do tego lepiej dostosowane niż namagnesowane kulki. Na dodatek jest tańsze. (Jajeczko jest też bardziej śliskie, a mam wrażenie, że takie śliskie łatwiej przesunąć niż matowy silikon).
Kuleczki K1 mają swój urok, jednak po pierwszym zachwycie, który przeżyłam, gdy wyjmowałam je z pudełka, teraz jestem już bardziej zdystansowana. Gdy ćwiczę z kulką większych rozmiarów, czuję, że moje mięśnie mają się na czym zaciskać. Ale Tatiata Kozhevnikova pewnie byłaby zachwycona. Jeśli i Wam się podobają, ćwiczycie z nimi i czujecie, że są naprawdę fajne, proszę, napiszcie to w komentarzach. Podzielcie się swoim doświadczeniem i pomóżcie innym kobietom wybrać idealne dla nich kulki.