Dare Me to delikatny, zmysłowy zestaw bez „typowych” zabawek seksualnych typu dilda i wibratory. Nadaje się na prezent i w związku, i z okazji wieczoru panieńskiego czy dla nowożeńców. Albo też na dwudziestą rocznicę ślubu, dla osób, które raczej nie byłyby zadowolone, gdyby im podarować trochę „pozytywnych wibracji”.
Kilka miesięcy temu firma Lelo wypuściła na rynek kilka zestawów prezentowych, w które pakuje dostępne osobo przedmioty (tu je można obejrzeć na stronie Lelo) . Niekoniecznie te wibrujące, ale także – kulki gejszy, kajdanki, opaski na oczy, pejcze, piórka do głaskania. Wszystko to zapakowane jest w gustowne czarne pudełeczko z trzema przegródkami, bo zestawy prezentowe mieszczą w sobie po trzy niespodzianki. W zestawie „walentynkowym” Adore Me znajdziemy czerwony malutki wibrator Mia wyglądający raczej jak szminka niż erotyczny gadżet, opaskę na oczy oraz kajdanki – wszystkie trzy rzeczy utrzymane są w gorącym czerwonym kolorze. W zestawie Indulge Me mamy piórka do głaskania, opaskę na oczy oraz wibrujący gadżet do użycia podczas stosunku – wibrator Noa wzorowany na popularnym We Vibe – wszystkie zabawki są fioletowe. W pudełku Dare Me, które dziś Wam chcę zrecenzować, znajdziemy zaś jedwabne kajdanki, czarny pejcz oraz małe czarne kulki gejszy.
Dare Me
Już w momencie przecięcia zabezpieczającego kartonu wiedziałam, że ten zestaw idealnie nadaje się na prezent (być może dla dziewczyny, która nie przepada za wibracjami), bo już samo pudełko wygląda ekskluzywnie. Mnie opakowanie czarnego płaskiego pudełka w dodatkową tekturową obwolutę z nadrukiem skojarzyło się z opakowaniem limitowanych edycji płyt CD lub DVD sprzed kilku lat. Po zdjęciu obwoluty naszym oczom ukazało się pudełko o wymiarach ok. 18×18 cm z tłoczonym wieczkiem i zamykane na magnes. Zdecydowanie nie jest to pudełko, które chce się wyrzucać. Po wyjęciu zawartości i przegródek pudełko może posłużyć jako szkatułka. (Chociaż uwaga – magnes trzyma dość mocno i jeśli złapiemy pudełko za dolną krawędź przy otwieraniu, dno może nam się zacząć odklejać – tak się zaczyna dziać z moim, bo klej nie trzyma zbyt mocno).
Jak wspominałam, w środku znajdziemy czarne gadżety – kulki gejszy w rozmiarze mini, pejcz oraz kajdanki. Wszystko to leży w swoich przegródkach i cieszy oczy. Mimo że nie przepadam za kolorem czarnym, gadżety same w sobie były na tyle eleganckie, że chciałam po nie sięgnąć. Oprócz tego znalazłam w pudełku mały satynowy woreczek, do którego można schować kulki oraz ich instrukcję użycia. Na pierwszy ogień w testach poszły właśnie kulki.
Luna Beads Noir, czyli kulki gejszy
Niedługo w serwisie pojawi się długa i bardzo wyczerpująca recenzja tych kulek, tutaj postaram się zawrzeć jej skróconą, esencjonalną wersję.
Co je wyróżnia? Zdecydowanie kolor i wielkość, a także to, że są plastikowe (ale zrobione z bezpiecznego dla zdrowia plastiku), a więc bardziej śliskie (chociaż mają delikatne rowki w miejscach, na które nachodzi obsadka), co sprawia, że łatwiej się je wkłada. Są dość małe (średnica 29 mm, gdy przeciętne kulki mają średnicy 36 mm), a w środku mają solidne ciężarki (każda po 37 gramów – są więc cięższe niż kulki o większej średnicy). Na dodatek – i to też wyjątkowe – są zamocowane w silikonowej obsadce, z której można je wyjąć (przy myciu jest to konieczne), więc możemy używać ich także luzem. Możemy też używać jednej kulki zamiast dwóch. Mniejsza średnica może być strzałem w dziesiątkę dla kobiet, które męczą się przy zakładaniu kulek standardowej wielkości, a także dla tych, które chcą bardziej popracować mięśniami – mniejsza i cięższa kulka może po prostu wypaść niepilnowana odpowiednio. 🙂 Fakt, że można je zdjąć z obsadki może zainteresować te z Was, które chcą wykorzystać kulki w seksie – jako dodatkowe wypełnienie waginy – przy rozbujanym seksie możecie czuć dodatkowe efekty – a ich niewielki rozmiar zapewni odpowiednią przestrzeń dla penisa Waszego kochanka lub strapona Waszej partnerki. Ich ciężarki są dość ciężkie, można je więc czuć w waginie przy dosłownie każdym ruchu. W porównaniu z jednymi z kulek, które mam od kilku lat – mimo podobnych materiałów, z których są wykonane i podobnego ciężaru – są zdecydowanie bardziej ciche. Używając ich, nie mam wrażenia, że wszyscy dookoła słyszą to „dzwonienie”, tak jak to było przy tych poprzednich.
Na niekorzyść wyróżnia je sznureczek, który nie jest silikonowy, ale szmaciany, co bardzo utrudnia zachowanie higieny. Co prawda w instrukcji (która, niestety, nie ma tekstu w języku polskim) producent pisze, żeby kulki myć ciepłą wodą z mydłem, a sznureczek gorącą (w praktyce trzeba go wyparzać wrzątkiem). Ja sznureczek od swoich kulek odcięłam skalpelem, nie jest mi do niczego potrzebny, a nie chciało mi się bawić w całe to wyparzanie.
Na koniec pytanie – po co nam kulki? Większość osób odpowie, że do ćwiczeń mięśni. To prawda. Kulki są dobrym pretekstem, żeby wzmocnić mięśnie dna miednicy. Mocne mięśnie, to mocniejsze orgazmy, ale też łatwiejszy poród, szybszy powrót do formy po porodzie, koniec z problemami przy nietrzymaniu moczu, wspomaganie dla kobiet, które borykają się z problemami wynikającymi z osłabienia mięśni dna miednicy typu wypadanie macicy, a także – trochę więcej wirtuozerii przy seksie genitalnym. Mocnymi mięśniami Kegla możemy pościskać penisy naszych partnerów ku obopólnej rozkoszy.
Ale kulki mogą być także gadżetem erotycznym. Chociaż to od indywidualnych cech kobiety zależy, jak będzie reagowała na kulki w waginie, spacer z nimi w środku może być chociaż lekko erotycznym doświadczeniem, ponieważ ich waga powoduje, że jednak je czujemy, a mniejsze ciężarki zamknięte w większych kulkach przy każdym ruchu wywołują niewielkie wibracje. Dla jednych kobiet te niewielkie wibracje mogą być czymś przyjemnym, ale nie bardzo podniecającym, dla innych może to być wielka erotyczna przygoda. Raczej nie macie co liczyć na orgazm wynikły tylko i wyłącznie z noszenia kulek – to się raczej nie zdarza, ale może być naprawdę przyjemnie. Szczególnie, że pierwszy dniom używania tego gadżetu często towarzyszy dreszczyk emocji – ja tu sobie kołyszę biodrami i kulki wibrują mi w pochwie, a wy, drodzy przechodnie, nawet się tego nie domyślacie.
Dodatkową zaletą kulek Lelo jest dołączony satynowy woreczek do ich przechowywania. To może wydać się Wam nieistotne, ale ważne jest, aby kulki utrzymać w czystości. Kulki, które leżą luzem w jakimś pudełku czy szufladzie, lubią obłazić wszystkim, co ma z nimi kontakt. To pierwsze moje kulki, jakie dostałam z dołączonym etui i bardzo to doceniam, bo czuję różnicę – koniec z niepraktycznymi plastikowymi czy dużymi pudełkami do przechowywania. Kulki w małym woreczku można włożyć wszędzie i zabierają mało miejsca, nie zabiorą go wiele, nawet jeśli włożymy je do małej torebki, a na dodatek pozostają czyste.
Plusy: śliskie, ciche, małe, „mobilne”, sprzedawane wraz z satynowym woreczkiem
Minusy: szmaciany sznureczek
Wykonanie: plastik ABS, silikon, sznureczek szmaciany z żyłką
Wymiary: średnica pojedynczej kulki 29 mm, waga: 37 g; średnica kulki na obsadce: 31 mm, długość kulek w obsadce: 73 mm
Pejcz
Pejcze z definicji nie budzą mojego zachwytu (szczególnie po lekturze książki o Geryu:), ale jako rzetelna testerka postanowiłam go wypróbować. Mowy nie było o prawdziwym biciu. Okazało się jednak, że pejcz doskonale się nadaje się do… miziania i koniec końców bardzo mi się spodobał. A mojemu kochankowi chyba jeszcze bardziej. 😛
Jako estetka zacznę od tego, że pejcz z zestawu Dare Me jest jednym z najładniejszych i najlepiej wykonanych, jakie miałam w ręku (chociaż zazwyczaj było coś, co jedna koleżanka drugiej kupowała na wieczór panieńskim w podrzędnym sex shopie). Pejczy wykonany jest z czarnych skórzanych rzemyków (z których, niestety, sypią się jakieś małe czarne drobiny), a rączka zrobiona jest z przezroczystego ciemnego tworzywa, wykończona przy rzemykach srebrnym metalem, z przeciwnego końca ma zaś metalową kulkę.
Tym, którzy lubią używać pejcza w sposób tradycyjny, pewnie przypadnie on do gustu. Tym zaś, co wzdrygają się na samą myśl o tym, że można kogoś uderzyć, podpowiem kilka innych rozwiązań.
Rzemyki są miękkie i miłe w dotyku, można więc nimi głaskać, przesuwając po ciele, muskać samymi końcówkami – sprawdzają się nie gorzej niż piórkowe miotełki, można też użyć drugiej strony, czyli trzonka. Metalowa kulka może być orzeźwiająco chłodna lub elektryzująca, gdy poczujemy ją na gorącej szyi czy rozpalonym brzuchu, może być też odprężająco ciepła, jeśli ogrzejemy ją w dłoni. Niektórzy pewnie znajdą jeszcze bardziej ekstatyczne zastosowanie dla trzonka… Kontrast dotyku czymś twardym i zimnym (trzonek) oraz miękkim i ciepłym (rzemyki) daje naprawdę ciekawe efekty. Nie podejrzewałam wcześniej, że rzemyki mogą być takimi miłym „miziadełkiem”.
Na koniec dodam, że solidność zamocowania rzemyków przetestowałam bijąc brzeg blatu. Wszystkie przeszły test pozytywnie, żaden się nie urwał czy nie wysunął.
Plusy: solidne mocowanie rzemyków, estetyczne wykonanie, miękkość rzemyków
Minusy: czarne drobiny sypiące się z rzemyków pejcza
Wykonanie: rzemyki skórzane, trzonek akrylowy zakończony stalą nierdzewną
Wymiary : 215 mm (rzemyki), 145 (trzonek); całość 360 mm, waga: 114 gramów
Kajdanki
Kajdanki zawsze mi się kojarzyły z tymi z filmów o policjantach i złodziejach, a więc ciężkimi, solidnymi i metalowymi (tato kolegi pracował w policji, więc dość wcześniej dostałam takie do potrzymania) oraz tymi reklamowanymi przez liczne sex shopy: obszytymi różowym bądź czerwonym futerkiem. Kajdanki z zestawu Dare Me są zupełnie inne. Po pierwsze są materiałowe, jedwabne, haftowane i podszyte zamszem, po drugie – są rozłączne. Bardziej niż kajdankami, którymi po prostu skuwa się ręce, są opaskami do przywiązywania i krępowania.
Kajdanki są miłe w dotyku i cieszą oko – na początek mamy więc dwa zmysły zaspokojone. Nie wiem, czy zadowolą wytrawnych znawców krępowania, ale dla większości kochanków pewnie będą wystarczające. Zamszowe podszycie za zadanie ma delikatnie otulać i ewentualnie wchłaniać pot. Część do zakładania na nadgarstek ma około 18 cm, taśma do wiązania około 110 cm – można więc powiedzieć, że tasiemki można zawiązywać z fantazją wokół ramy łóżka, oparć foteli czy nóg stołowych. Jednak nie każda osoba (szczególnie mężczyźni) mają tak niewielkie nadgarstki, żeby całe je objęła część obszyta zamszem, taśma do zawiązywania może się wydać krótka, jeśli będziemy chcieli poobwiązywać naprawdę finezyjnie, ale zawsze można pokombinować z rodzajem węzła. Mnie się udało tak poprzywiązywać do poręczy fotela, że zostało jeszcze dużo taśmy na stylową kokardkę. Wszystkie zaś wiązania były robione tak, żeby kokardka była na górze przegubu, tak, żeby w można było ją rozwiązać palcami danej ręki (tutaj tasiemki od kokardki czy supła muszą być długie) lub też dosięgnąć ich ustami (lepiej wiązać tak, aby samemu się móc z tych węzłów wyswobodzić w razie awaryjnej sytuacji, typu: kochamy się, a on dostał zawału, co oczywiście jest równie prawdopodobne, jak wygrana w totolotka, ale przezorny zawsze ubezpieczony). Przywiązana do fotela próbowałam się też wyswobodzić z węzłów samym szarpaniem – bez rozwiązywania palcami. Śliskie taśmy czasem się przesuwały prawie dostatecznie, czasem nie. W każdym razie nie porwały się, ani nie przetarły. Równie dobrze zniosły pranie w pralce automatycznej. Po praniu trzeba je tylko było odprasować.
A przy okazji znalazłam jeszcze jedno zastosowanie dla kajdanek – dla wszystkich tych kobiet, które lubią eleganckie białe koszule – te czarne kajdanki mogą być naprawdę ładnym dodatkiem, jeśli zawiążemy je na mankietach lub powyżej.
Wykonanie: jedwab i zamsz
Wymiary: Kajdanki: ok. 18 cm, taśmy do wiązania ok. 110 cm
Czego mi brakuje w tym pudełku? Dokładnego opisu innych gadżetów (jest tylko ulotka do kulek), saszetki z lubrykantem, informacji na temat bezpiecznych węzłów. Najlepiej by było, gdyby wszystkie opisy były także w języku polskim.
Gadżety z zestawu Lelo są rekwizytami, które mogą rozbudzić wyobraźnię i zmysły. Już samo wzięcie pejcza do ręki czy też zawiązanie sobie takich kajdanek-mankietów na nadgarstkach zmienia typową sytuację w coś innego, mniej znanego,w czym jako kochankowie możemy się na nowo odnaleźć. Może któreś z nas będzie chciało wejść w rolę? Może pejcz stanie się „buławą”, symbolem władzy? Kajdanki zaś symbolem poddaństwa? Może szukanie dla tych przedmiotów zupełnie innego zastosowania, niż chciał producent, stanie się kolejną zabawą w łóżku?
Dare Me to także zestaw bez „typowych” zabawek seksualnych typu dilda i wibratory. Nadaje się na prezent i w związku, i z okazji wieczoru panieńskiego czy dla nowożeńców. Albo też na dwudziestą rocznicę ślubu, dla osób, które raczej nie byłyby zadowolone, gdyby im podarować trochę „pozytywnych wibracji”.
Dzieci potrafią wymyślić wiele nowych gier i zabaw z tymi samymi zabawkami. Może i nas zainspiruje takie pudełko prezentów?