Esther Perel
Przerażają cię czasem twoje własne fantazje erotyczne? Uważasz, że jesteś zła, nieprzyzwoita lub nawet wręcz perwersyjna, bo fantazjujesz o przemocy, uległości, ekshibicjonizmie itp.?
Odetchnij, fantazji nie da się tak po prostu wytłumaczyć, jak to robimy z innymi marzeniami – trzeba je interpretować ze znawstwem tematu i świadomością siebie samej. Jeśli marzysz o wakacjach nad morzem – to jest jasne, czego chcesz – właśnie wakacji nad morzem. Ale z fantazjami seksualnymi jest inaczej.
Jeśli fantazjujesz o tym, że twój własny mąż „sprzedaje” twoje ciało kilkunastu mężczyznom, którzy potem uprawiają z tobą seks, to wcale nie oznacza, że chcesz być sprzedana! Co może znaczyć? Pewnie coś innego dla każdej kobiety. Uszy do góry. Masochistyczna fantazja wcale nie znaczy, że jesteś masochistką, może po prostu potrzebujesz dużo uwagi i miłości…
Poniżej fragment książki Esthery Perel – „Inteligencja erotyczna”, rozdział o fantazjach. Poznajemy w nim spojrzenie Perel na kwestię fantazji i pewną kobietę, Joni, która uważała, że jej fantazja jest niestosowna i bezsensowna.
Czy fantazja to substytut? Nie!
Ja także kiedyś myślałam, że fantazje to kiepski substytut – strawa dla zmysłowo ubogich. Uczono mnie, bym traktowała fantazje erotyczne jako objaw nerwicy lub niedojrzałości, albo jako erotycznie zabarwione romantyczne idealizacje, które zaślepiają i nie pozwalają dostrzec prawdziwej natury partnera, co osłabia prawdziwe związki.Tkwiłam na granicy między wyobrażeniami a rzeczywistością, niezdolna do zagłębienia się w złożoność erotycznego umysłu. Szczęśliwym trafem byłam na tyle ciekawska, że pytałam pacjentów o ich fantazje.
Jednak kiedy mi o nich opowiadali, wciąż nie wiedziałam, co począć z takimi informacjami. To było jak oglądanie wspaniałego filmu, ale w zupełnie niezrozumiałym języku i bez napisów – kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi, choć byłam w stanie docenić piękno sztuki filmowej.
Z biegiem czasu myślenie na ten temat ewoluowało i teraz patrzymy na fantazje jako na naturalną część zdrowej seksualności dorosłego człowieka. Od kiedy zarzucono jedyne rozumienie fantazji seksualnych jako podejrzanych obsesji (albo perwersyjnych marzeń niespełnionej mniejszości), pogląd zmienił się zatem diametralnie. Dzieła takich filozofów i klinicystów, jak: Michel Foucault, Georges Bataille, Ethel Spector Person, Robert Stoller, Jack Morin, Michael Bader i wielu innych, przyniosły rozległe zmiany w zakresie rozumienia bogactwa wyobraźni erotycznej – czym jest i co potrafi.
Dzięki mojej praktyce doszłam do wniosku, że na fantazje należy patrzeć jak na wartościowe źródło inwencji, niezależnie od tego, czy wykorzystuje je para czy pojedyncza osoba. Zdolność wędrowania w wyobraźni dokąd chcemy jest oznaką wolności indywidualnej. To twórcza siła, która pomaga przekraczać rzeczywistość. Oferując od czasu do czasu ucieczkę od partnera, staje się silnym antidotum na zmniejszenie się libido w związku. Krótko mówiąc, miłość i czułość wzbogacają swój smak, gdy się je doprawi wyobraźnią.
Fantazje – seksualne i nie tylko – posiadają niemal magiczne zdolności uzdrawiania i odnawiania. Zwracają pierś odjętą podczas mastektomii albo pozwalają poruszać się jak przed wypadkiem. Odwracają czas, czyniąc nas na nowo młodymi, na krótko pozwalają być, jakimi już nie jesteśmy i jakimi być może nawet nigdy nie byliśmy: nieskazitelnymi, silnymi, pięknymi. Dają możliwość obecności ukochanych, którzy już nie żyją, przywołują wspomnienia namiętnej miłości z partnerem, który stracił dla nas swój czar. Dzięki fantazjom naprawiamy, uzupełniamy i przekształcamy. Na kilka chwil wznosimy się ponad realność życia, a także ponad realność śmierci.
Im dłużej słucham i im bardziej zgłębiam temat, tym bardziej doceniam przemyślność fantazji: jej energię, skuteczność, lecznicze przymioty i psychologiczną siłę. Fantazje łączą wyjątkową historie osobistą z panoramą wyobraźni zbiorowej. W każdej kulturze istnieją nakazy i zakazy, wyznaczające, co jest sexy(zwycięzca Idola, Monica Lewinsky), a co zabronione (ministranci, Monica Lewinsky). Wytwory naszej wyobraźni zbliżają to, co możliwe, do tego, co dozwolone. Fantazja to rodzaj alchemii, która zamienia mieszaninę psychicznych składników w czyste złoto erotycznego uniesienia.
W mojej pracy z parami seksualne fantazje stanowią źródło informacji o życiu wewnętrznym partnerów oraz o dynamice związku konkretnej pary. Fantazje to pomysłowy sposób, w jaki nasz twórczy umysł przezwycięża przeróżne konflikty związane z pożądaniem i intymnością. Psychoanalityk Michael Bader (którego książka Arousal omawia znaczenia fantazji) wyjaśnia, że w sanktuarium erotycznego umysłu znajdujemy przestrzeń psychologicznie bezpieczną, by odczynić zahamowania i lęki, jakie się w nas kotłują. Fantazjowanie pozwala na przekroczenie granic narzuconych przez świadomość, kulturę i własny wizerunek.
Jeśli czujemy się niepewnie i nieatrakcyjnie, w wyobraźni nie sposób się nam oprzeć. Jeśli mamy do czynienia z kobietą powściągliwą i wycofaną, w fantazjach jest nienasycona. Jeśli obawiamy się własnej agresji, w naszych wyobrażeniach jesteśmy silni i nie musimy się bać, że kogoś zranimy. Jeśli nie śmiemy prosić, erotyczna fantazja podsuwa nam partnera, który wie, czego chcemy jeszcze zanim my zdamy sobie z tego sprawę. Jeśli czujemy, że nie powinniśmy uprawiać seksu, w prywatnym teatrze możemy się swobodnie oddać rozpustnemu kochankowi, bez brania na siebie odpowiedzialności — w końcu robiliśmy tylko to, co nam kazał, to nie nasza wina. Fantazje wyrażają problem i dostarczają rozwiązania. To pełne żaru miejsce, w którym nasze zahamowania i lęk przekształcane są w bezwstyd. Jaka to ulga odkryć, że wstyd zamienia się w ciekawość, nieśmiałość w pewność siebie, a bezradność we władzę.
Zdefiniować fantazję
Fantazje jednak nie zawsze przyjmują formę rozbudowanych, uprzednio przygotowanych scenariuszy. Wielu ludziom wydaje się, że jeśli ich marzenia nie mają szczegółowo zaaranżowanej fabuły i doskonale zarysowanych postaci, to nie są to w ogóle fantazje.
Dotyczy to zwłaszcza kobiet, bo wygląda na to, że generalnie trudniej im jest przyznać się do myślenia o seksie. Pewnego razu moja pacjentka Claudia opisała mi w najdrobniejszych szczegółach, jak chciałaby, żeby jej mąż się do niej dobierał. Wyobrażała sobie powolne, stopniowo nasilające się uwodzenie przez cały dzień, flirty, delikatne pocałunki w kark, łagodne muśnięcia, ciepłe uśmiechy i ukradkowe spojrzenia.
– Chciałabym, żeby dotykał mojego ramienia, bez dotykania piersi. Chcę, by mnie kusił, drażnił, żeby zrobił coś seksualnego, a potem się wycofał, tylko po to, żebym zaczęła go pragnąć. Chciałabym go poprosić, żeby dotknął moich piersi – wyjaśniała.
– A gdyby zrobił to wszystko? — zapytałam.
– Nasz związek byłby seksualnie zupełnie inny — odrzekła. Niespełna dwadzieścia minut potem, gdy spytałam o jej fantazje erotyczne, zapewniła mnie:
– Ja nie miewam fantazji. Jim ma, ale ja nie. Strasznie go kręcą trójkąty.
Zdębiałam.
– Żartujesz? Przecież twój opis gry wstępnej jest fantazją! No bo przecież nie rzeczywistością, prawda?
Według mnie fantazja seksualna to każda aktywność umysłowa, która generuje pożądanie i podnosi erotyczny entuzjazm. Wyobrażenia nie muszą być bardzo obrazowe ani precyzyjnie określone. Często są niewyrażalne, są bardziej emocjami niż obrazami, są bardziej zmysłowe niż seksualne. W zasadzie wszystko może się przedostać do erotycznej wyobraźni: wspomnienia, zapachy; dźwięki, słowa, określona pora dnia. Wszystko może być fantazją, jeśli tylko uruchamia pożądanie.
Nancy Friday w książce Men in Love („Zakochani mężczyźni”) pisze:
„Fantazja jest mapą pożądania, dominacji, ucieczki i mroku. To droga, jaką sobie wyznaczamy, by bezpiecznie żeglować między rafami i ławicami lęku, winy i zahamowań. To dzieło świadomości, lecz powstałe w reakcji na naciski podświadomości. Fascynujące jest nie tylko to, jak dziwaczne bywają fantazje, ale jak są zrozumiałe; każda podaje spójny i logiczny obraz osobowości — nieświadomej – osoby, która ją wymyśliła. Nawet jeśli autor ma wrażenie, że była to przypadkowa zachcianka.”
Proszę o ciszę!
Symboliczne paradoksy i nieracjonalność erotycznego umysłu dają pojęcie o najbardziej fascynujących i znaczących zakamarkach nas samych. Fantazje wyrażają prawdę, którą w inny sposób trudno wydobyć. Obnażają nas i w tajemniczy sposób przekazują nasze najgłębsze pragnienia.
Jednak, gdy przychodzi do rozmowy o marzeniach, większość staje się małomówna, nawet w obecności partnerów (a może zwłaszcza dlatego) . W czasach, kiedy intymność budowana jest poprzez ujawnianie niewygodnych prawd o sobie, milczenie w sprawach erotyki wydaje się wciąż obowiązującą normą.Być może łatwo nam opowiadać o tym, co robimy, niewielu z nas jednak ochoczo przyzna się, co myśli, gdy to robi.
Na najbardziej podstawowym poziomie niechęć ta wynika ze zwykłego wstydu. Większość z nas uczona była zachowywać swoje myśli dla siebie, a ręce trzymać na kołdrze. Niektórzy może nawet usłyszeli nieco ostrzejszy przekaz, który niewinną ciekawość zamienił w wieczny wstyd. Trenowani w milczeniu spadkobiercy nieodwracalnej nieufności wobec seksu – nic dziwnego, że jesteśmy zakłopotani, gdy przychodzi mówić o najskrytszych myślach. Otwierając się przed drugim człowiekiem, ryzykujemy, że nas wyśmieje i osądzi. Moja pacjentka, Zoya, dobrze to podsumowała:
– Gdy dorastałam, nie można było lubić seksu, a co dopiero o tym mówić. Ludzie, którzy uprawiają seks, bo lubią, to dziwki i zboczeńcy – ślepną, a na dłoniach rosną im włosy. Możesz być pewna, że ja trzymałam buzię na kłódkę.
Jeśli my nie mówimy, to druga osoba też nie powie. Wielu przeżywa więc swoje fantazje w samotności (pomimo wszechobecności seksu). Skoro nie wiemy, co myślą i robią inni, z czym mamy się porównać? Jak sprawdzić, czy jesteśmy normalni? Boimy się być inni, boimy się być dewiantami.
Nie byłoby problemu, gdyby wyobraźnia erotyczna była lepiej wychowana, gdyby bardziej zgadzała się z naszym publicznym wizerunkiem. Na erotycznej mapie każdy ma swoje ukochane miejsca. Do niektórych musimy się przemykać, omijając czujnego strażnika – naszą świadomość. Mężczyzna, który fantazjuje o czułej miłości z żoną, nie potrzebuje tajnej kryjówki, tak samo kobieta, której marzeniem jest tuzin róż rozłożonych na łóżku przez jej męża. W takich romantycznych wizjach nie ma nic, co powodowałoby dyskomfort i poczucie winy. Wszyscy powinniśmy być takimi szczęściarzami. Wyobraźnia zaludniona damami i dżentelmenami, tak uprzejmymi i dobrze wychowanymi, z łatwością pomieściłaby się w granicach etyki. Lecz erotyczny umysł rzadko jest tak potulny.
To, co nas podnieca, często nie pasuje ani do preferowanego obrazu ja, ani do moralności i ideologii, jaką się kierujemy. Stąd właśnie bierze się feministka, która pragnie być zdominowana; ofiara nadużycia seksualnego, która wplata elementy traumatycznego doznania w obecne pożycie; mąż, który fantazjuje o opiekunce do dzieci (striptizerce, masażystce, aktorce porno), żeby pełniej przeżyć rozkosz z żoną; matka, dla której kontakt z niemowlęciem jest zmysłowy i – tak właśnie! – erotyczny; żona, która masturbuje się, myśląc o psychopatycznym ekschłopaku, za którego nigdy by nie wyszła; kochanek, który marzy o mężczyźnie przypadkowo spotkanym w siłowni, by móc kochać się ze swoim partnerem.
Wydaje nam się, że coś z nami nie tak, skoro mamy takie lubieżne myśli, że tego typu fantazje nie przynależą do erotycznego życia szczęśliwej mężatki albo że na dominację i uprzedmiotowienie nie ma miejsca w umyśle szlachetnego męża i ojca.
Im bardziej się martwimy treściami fantazji erotycznych, tym większy wstyd i poczucie winy oraz tym silniejsi nasi wewnętrzni cenzorzy. Ralph jest z Sharon od piętnastu lat. Mają opinię bardzo szczęśliwej pary. Jednak już zaraz na początku związku, za każdym razem, gdy się kochali, Ralph fantazjował. W marzeniach Sharon była zastępowana przez siedemnastoletnią lolitkę w zaciemnionym kinie. Dla Ralpha jego wewnętrzne życie jest jak prowadzenie wojny: czuła miłość przeciwko lubieżnemu obmacywaczowi. Pewnego dnia zwierzył mi się:
— To do mnie nie pasuje, w życiu bym nie dotknął siedemnastolatki. Jestem przyzwoitym człowiekiem i po prostu tego nie rozumiem. Nie ma mowy, żebym się do tego przyznał przed Sharon. Ledwo sam przed sobą się do tego przyznaję.
Realia są takie, że erotyczna wyobraźnia zasilana jest uczuciami dalekimi od poprawnych: agresją, zwierzęcą żądzą, infantylnymi potrzebami, władzą, zemstą, egoizmem i zazdrością (by wymienić tylko kilka). Te uczucia, choć są stałymi elementami intymnych związków, mogą zagrażać ich stabilności i zniszczyć miłość. O wiele łatwiej, i bardzo często też mądrzej, jest zepchnąć je do wyobraźni, gdzie nie mogą zrobić żadnej krzywdy. W przedsionku erotycznego umysłu, gdzie zasady dobrego wychowania wywrócone są do góry nogami, często zaprasza się je do środka, tylko po to, by je zdeptać. Zakazane granice zostają przekroczone, role płciowe odwrócone, skromność wyrodnieje, a nierówności władzy są rozgrywane z lubością – wszystko to w imię podniecenia. W fantazjach odgrywamy to, na co nie mamy odwagi w rzeczywistości.
Jonni, Ray i kłopoty
Skargi Joni wyglądają mniej więcej tak:
– Ray myśli, że ja nie lubię seksu, ale lubię, a przynajmniej lubiłam, tylko że akurat z nim już nie tak bardzo. Nie działa już na mnie seksualnie, no a ja najwyraźniej nie potrafię mu tego powiedzieć. To beznadziejna sytuacja, mam zaledwie dwadzieścia dziewięć lat, to zdecydowanie za wcześnie na rezygnację z seksu.
– A jaki wiek jest dobry? – zapytałam. – Może później ustalimy granicę, ale teraz wolałabym się dowiedzieć, czego tak naprawdę chcesz od Ray a. a czego nie dostajesz.
– Chcę, żeby był bardziej facetem… Nie wierzę, że to mówię – powiedziała, potrząsając głową. – Nawet nie wiem, co to ma oznaczać. Czy ma być jakimś neandertalczykiem? Tego przecież nie chcę. Moja mama tak miała. Nie sądzę, żeby tata kiedykolwiek pytał ją, co lubi, w łóżku i nie tylko. Ray to porządny facet, prawdziwy dżentelmen, szanuje mnie i pozwala być sobą. Uwielbiam to, że nasz związek jest taki bezkonfliktowy, ale dla seksu nie jest to korzystne.
– Czego ci brak? – próbowałam dociec.
Nagle Joni nachyliła się ku mnie i złapała mnie za nadgarstek, niezbyt silnie, ale pewnie.
-Tego chcę – powiedziała. A potem ostrożnie, łagodnie zaczęła mnie głaskać po ręce. – A to dostaję.
– A więc jest bierny?
-Nie o to chodzi. Wciąż inicjuje seks, ale wnerwią mnie sposób, w jaki on to robi! Podnosi brew i robi takie „hrnmm?”. To tak, jakby mnie pytał: „uda mi się dziś bzyknąć?”, jakbym to ja musiała przejąć kontrolę.
– Chodzi o to, że nie rozpoczyna z hasłem „pragnę cię”, tylko raczej z „czy ty pragniesz mnie?” tak?
– Właśnie! – wykrzyknęła Joni.
Wyjaśniłam jej, że jeśli mam zrozumieć, czego ona oczekuje od Raya, najpierw muszę zrozumieć, czego oczekuje od seksu w ogóle.
– Gdyby seks był poszukiwaniem, to co jest dla ciebie świętym Graalem? — zapytałam.
Joni bez problemu opowiadała o swej seksualnej przeszłości: o najlepszych i najgorszych przeżyciach oraz o tym, co spowodowało, że były najgorsze. Podała mi mnóstwo informacji o atmosferze, w jakiej dorastała, swych pierwszych uniesieniach, o tym, kiedy zaczęła się masturbować, a także kiedy zrozumiała, czym jestmasturbacja. Lecz gdy spytałam ją:
– Co dla ciebie oznacza seks? Jakie uczucia towarzyszą pożądaniu? Czego szukasz w seksie? Co chcesz poczuć? Co wyrazić? Gdzie się powstrzymujesz? – spojrzała na mnie zdziwiona.
-Nie mam pojęcia – przyznała. – Nikt mnie o to wcześniej nie pytał.
Wszyscy rozpoczynamy związki z pełnym pakietem potrzeb i oczekiwań. Szukamy miłości, rozkoszy, uzasadnienia. Niektórzy odnajdują w seksie idealne miejsce do buntu i ucieczki, inni sięgają po ekstazę i transcendencję, a nawet połączenie duchowe. Dostałam od Joni historię jej doświadczeń, a chciałam poznać sens pragnień i konfliktów, które wniosła w te doświadczenia.
– Czy mogę zapytać o twoje fantazje? – poprosiłam. Joni zbladła.
– Jeju, to strasznie osobiste. To, co robię, albo już zrobiłam, nawet w połowie nie wydaje mi się tak wstydliwe, jak to, co się dzieje w moich myślach.
-I właśnie tam chciałabym się z tobą udać. Mam przeczucie, że jeśli porozmawiamy o twoich fantazjach, możemy dotrzeć do istoty tego, co przeszkadza tobie i Rayowi.
Powoli, po długich namowach, Joni opisała mi wspaniałe, nieposkromione, pyszne, niesłychanie szczegółowe scenki, jakie tworzyła od czasu wczesnej adolescencji. Kowboje, piraci, królowie i ich kochanice przewijali się w nich w nieskończonych konfiguracjach dzierżonej władzy i poddania. Przez lata fabuły się zmieniały, ale nie sedno.
Ostatnio wszystko rozgrywa się na ranczu jej męża, gdzie jest rytualnie prezentowana najemnikom jako seksualny podarunek. Tego wieczoru, gdy mają przybyć, mąż każe się jej ubrać do kolacji, na której ma ich poznać. To mąż (który, według jej opisu, zdecydowanie nie przypomina Raya) wybiera jej strój: elegancką, wiele odsłaniającą suknię oraz kunsztowne dodatki – długie kolczyki, brylantowy naszyjnik zwisający między piersiami, buty na wysokim obcasie. Dba o każdy szczegół jej wyglądu. Po posiłku prosi ją o zdjęcie ubrania, by mężczyźni mogli docenić jej piękno. Ona spełnia prośbę. Choć czuje się zawstydzona i trochę upokorzona, wszystko to jest dla niej dziwnie podniecające. Będąc całkowicie na ich łasce, nawet nie próbuje uciekać. Mężczyźni także otrzymują nie lada wyzwanie: muszą przewidzieć jej każde pragnienie i zaprowadzić ją na nieznane jej dotąd wyżyny seksualnego uniesienia.
– Wiesz, czego się obawiam? Że jestem masochistką, tak jak moja matka — powiedziała mi.
– A gdzie niby w tej fantazji jesteś masochistką? – zaciekawiłam się.
– No, poddaję się przecież. Jestem bierna, bezwolna. Co ja wyprawiam? Przyjmuję rozkazy od mężczyzn! Ja od nikogo nie przyjmuję poleceń! Nie znoszę nikomu podlegać, a kręci mnie poddawanie się bandzie kowbojów?! To, kurwa, nie ma sensu!
– Cóż, według mnie ma duży sens.
– No to może mnie pani łaskawie oświeci Pani Doktor?
Zaczęłam jej tłumaczyć, że fantazje seksualne nie działają tak samo jak inne fantazje. Jeśli ktoś mi mówi, że marzy o wakacjach na Tahiti, wierzę, że chce spędzić wakacje na Tahiti. Związek między tym, o czym marzy, a tym, czego naprawdę chce, jest zupełnie prosty. Jednak fantazje seksualne nie odzwierciedlają rzeczywistości w taki sam sposób. Chodzi o to, że wymagają udawania, są symulacją, przedstawieniem, a nie prawdą. Niekoniecznie nawet pragnie się ich urzeczywistnienia. Tak jak sny czy dzieła sztuki, fantazje są czymś więcej, niż się na pozór wydaje – to złożone psychiczne konstrukcje, których symboliki nie wolno interpretować dosłownie.
– Pomyśl o poezji, nie o prozie – podpowiedziałam.
Z tego, co Joni opowiedziała mi na temat związku z Rayem, wywnioskowałam, że nie musi się obawiać, że jest masochistką ani że jest bierna. Kowboje może i nią rządzą, ale ostatecznie to ona kontroluje kowbojów. Ona jest autorką, producentką, reżyserką i gwiazdą przedstawienia, ona też dobiera obsadę. Cała fantazja to spektakl wystawiany dla niej, mający za cel przyjemność, nie ból. Oni są jej czcicielami, a nie sadystami. Gdyby rzeczywiście zmuszano ją do czegokolwiek, nie bawiłaby się tak dobrze. Zawiła fabuła jest bezpieczną i prostą drogą do rozkoszy.
Gdy wyjaśniłam Joni, że według mnie jej fantazje dotyczą raczej bezbronności i potrzeby bycia zauważoną niż masochizmu, jej ulga była wyczuwalna. Joni jest niepijącą alkoholiczką, zatem kwestia jej problemów z zależnością nie jest dla niej niespodzianką. Całe życie przeczyła swojej potrzebie wsparcia, w tajemnicy jednak pragnęła, by ktoś się nią zaopiekował. Jedyną rzeczą, na której zawsze mogła polegać, był alkohol – stały, niezawodny przyjaciel. Co więcej, alkohol nigdy nie chciał nic w zamian.
Jako trzynastolatka Joni z własnej inicjatywy została zapisana do szkoły z internatem i opuściła dom na dobre. Wtedy jeszcze myślała, że jest ambitną dziewczyną. Patrząc wstecz, widzi, że wyjazd był próbą ucieczki od skomplikowanej sytuacji emocjonalnej w jej rodzinie. Z biegiem czasu stworzyła sobie grono zaufanych przyjaciół, którzy zaspokajali jej potrzeby w wielu dziedzinach. W efekcie jednak ani szkoła z internatem, ani kariera, ani alkohol, ani nawet jej przyjaciele nie uchronili jej przed nieuniknioną zależnością i gąszczem problemów, jakie niesie z sobą miłość.
Akt drugi: na scenę wkracza Ray. Mówi o sobie, że jest typowym facetem „średnim, na jeża”. Jest szczęśliwym produktem socjalizacji do roli mężczyzny: niezależny, samodzielny, dobrze sobie radzi z własnymi problemami. Nie jest rodzajem faceta, z jakim zwykle umawiała się Joni — miotającym się, zajętym sobą, nieprzewidywalnym emocjonalnie artystą alkoholikiem, który wykręca się ze związku, mówiąc coś w rodzaju: „Nie narzucajmy temu żadnych definicji, nie możemy po prostu poczekać i zobaczyć, dokąd to zmierza?” albo „To dlatego, że tak bardzo cię lubię, nie mogę z tobą zostać”. Ray od początku dawał jasno do zrozumienia, że jest zainteresowany. Jeśli obiecywał, że zadzwoni, to dzwonił, nie spóźniał się i wkładał wiele trudu w planowanie randek.
– Zwracał uwagę na to, co mówię. Zadawał osobiste pytania i zapamiętywał moją odpowiedź. Ja raczej przywykłam do tego, że można sypiać z kimś przez pół roku i nigdy nie poruszyć tematu „co jest między nami” albo „dokąd to zmierza?”. Ray nie pogrywał w ten sposób. Lubił mnie i nie bał się tego powiedzieć.
Otwartość Raya, jego wewnętrzna spójność i hojność uczuciowa dawały Joni spokój i poczucie bezpieczeństwa, jakiego nigdy wcześniej w związkach nie doświadczała. Oczarował ją zdolnością wyczuwania jej potrzeb, plusem było też to, że sam niewiele wymagał.
– To wspaniale mieć mężczyznę, który przewiduje twoje pragnienia – powiedziałam. – Jak długo to trwało?
– Nie dość długo. Teraz wydaje mi się, że wiecznie go o wszystko muszę prosić, czasem nawet dwa razy. Nie znoszę tego – odpowiedziała.
-Ach, więc na ratunek przyjeżdżają kowboje! Ich nawet raz nie musisz prosić.
Kilkakrotnie podczas terapii dziwiła mnie jej niechęć do wyrażania jakichkolwiek potrzeb. Było coś skrajnego w tym, jak bardzo czuła się upokorzona i podporządkowana, tylko dlatego, że potrzebowała, by ktoś się o nią troszczył. Zrozumiałam, że fantazje o kowbojach wpisują się w sam rdzeń problemu. W swoich barwnych erotycznych wyobrażeniach mogła być na łasce innych, jednak bez poczucia obezwładniającej bezsilności, której tak bardzo się obawiała. Ten konkretny scenariusz (a w praktyce każda z jej fantazji) pozwalał jej na omijanie ryzyka zależności: bezradności, wściekłości i upokorzenia. Co więcej – to bardzo ważne – w swoich fantazjach jest pożądana z powodu akurat tych cech, których w rzeczywistości najbardziej w sobie nie znosi. W schronieniu swego umysłu przekształciła bierność w erotyczną rozkosz, władza stała się wyrazem troski, a ryzyko połączyło się z bezpieczeństwem.
Joni niemal na każdym froncie jest przytłoczona konsekwencjami zależności, jej własne potrzeby prawie nie istnieją, górę zaś biorą potrzeby innych. Rozwiązuje ten problem poprzez zaludnianie swoich fantazji przerysowanymi postaciami macho. Ci niezwykle silni mężczyźni nie mają słabości i nie potrzebują opieki, oni nie proszą, tylko biorą. Joni zatem zwolniona zostaje ze społecznego wymagania wobec kobiet – opiekowania się innymi – i jej własna beztroska seksualna żądza może się ujawnić.
Pod maską kowboja
Fantazje erotyczne mają niezwykłą zdolność rozwiązywania więcej niż jednego problemu za jednym zamachem. I tak fantazje Joni mówią oczywiście o jej osobistych konfliktach, lecz także są odpowiedzią na kulturowe tabu dotyczące kobiecej seksualności. Od wieków wkładano wiele wysiłku w kontrolowanie kobiecego pożądania. Oczywiście kobiety wciąż podejmowały ryzyko, by przezwyciężyć tabu – z każdym nowym zakazem i nakazem ich wyobraźnia stawała się bardziej odporna. Na poziomie świadomości Joni identyfikuje się z kobietami zamieszkującymi jej fantazje, ale stworzyła przecież także mężczyzn, i to w najdrobniejszych szczegółach. W efekcie gra wszystkie role. Wie, jak smakuje bycie seksualnym drapieżcą, zna chuć i bezwzględność. Poprzez swoich kowbojów zastępczo doświadcza agresji, egoizmu i władzy – cech w jej umyśle tak związanych z męskością, że mogą być wyrażone wyłącznie poprzez męskie postaci.
Wielu kobietom symulacja wymuszonego seksu dostarcza bezpiecznego wentyla dla agresji.Kobieca agresja seksualna do tego stopnia nie pasuje do kulturowych schematów, że może być uwolniona tylko w trakcie takich wyobrażeniowych transpozycji. Zmyślony napastnik wyraża agresję, do której większość kobiet niechętnie się przyznaje.
Mrożącym krew w żyłach tłem tak powszechnej dziś fantazji o gwałcie jest szerzące się seksualne wykorzystywanie kobiet, ale w zmyślonych historiach przemoc nie jest prawdziwa. Niewiele kobiet wprowadza do swych fantazji wątek podbitego oka lub rozciętej wargi. Terapeuta seksualny Jack Morin zauważył, że gwałciciele z wyobraźni tą wyjątkowo łagodni. W fantazjach przemoc jest zmodyfikowaną łagodnością. Ponieważ z łagodnymi mężczyznami kobiety mogą wreszcie bezpiecznie przeżyć radość zdrowej dominacji i uległości.
Tymczasem na ranczu
W pracy zawsze staram się stworzyć atmosferę sex–friendly, bez osądzania i moralizowania, w której ludzie swobodnie mogliby opowiadać o swojej seksualności. Samo mówienie – choć wcale nie takie łatwe – przynosi dobre efekty. Seks często rzuca światło na problemy z bliskością i pożądaniem, jest także sposobem na uleczenie destrukcyjnych podziałów między nimi. Razem z Joni próbowałyśmy z treści fantazji seksualnych wyciągnąć wnioski na temat jej relacji z Rayem. Latami wypierała uczucia związane z zależnością, biernością, agresją i kontrolą, mogła sobie na nie pozwolić wyłącznie w zaciszu własnego umysłu. Przyznając się do nich podczas terapii, robiła krok ku ujawnieniu ich w domu.
Od kiedy wstyd za swoje wyobrażenia nie krępował już Joni, stała się bardziej swobodna i zaakceptowała siebie. Ku swemu zdziwieniu potrafiła (z lekkim niepokojem) prosić Raya o wiele rzeczy. Po kilku rozmowach okazało się też, że onieśmielające Joni przeszkody były efektem zwykłego nieporozumienia, które przez zaniedbanie, zgodnie z prawem śniegowej kuli, wymknęło się spod kontroli.
Rayowi długo wydawało się, że to łagodność jest tym, czego Joni pragnie. Sądził, że kobiety w ogóle tego oczekują, więc nie mógł się nadziwić, czemu proste pytanie: „Co mogę dla ciebie zrobić?”, wywoływało gniewną odpowiedź: „Nic!!!”. Skąd miał wiedzieć, że dla Joni prawdziwym wyrazem seksualnej troski było pozwolenie, by zrzekła się odpowiedzialności i pogrążyła się bez poczucia winy w bierności. Dynamika ich związku sięgnęła granic absurdu, gdy reakcją Raya na odrzucenie przez Joni była jeszcze większa uprzejmość.
Kiedy Joni zachęciła Raya do większej asertywności i samodzielności, było to w równym stopniu wyzwalające dla niego, jak i dla niej. Po raz pierwszy wreszcie poczuł, że ma możliwość wyrażania wszystkich uczuć, a nie tylko tych czułych. Joni była zdumiona, jak pozytywnie Ray zareagował na jej nową pewność siebie. Z jej strony domaganie się prawa do bycia bierną nie miało precedensu. Tak jak większość kobiet przyswoiła silnie przekaz, że otwarte wyrażanie kobiecej seksualności jest dziwkarskie, nieatrakcyjne, samolubne, a już z pewnością nie przynależy do strefy intymnej miłości.
– Bałam się powiedzieć Rayowi: „Zrób tak, tego nie rób, zwolnij, zostań dłużej, rób to i tamto, i siamto”, bo to by go odarło z męskości.
Zdając się w kwestii seksu całkowicie na Raya, szukając u niego znawstwa i kompetencji, jednocześnie ignorując swoje potrzeby, Joni wypełniała starą jak świat misję kobiety – chronić męskie ego i potwierdzać męskość. Tak się jej przynajmniej wydawało. Jej założenia okazały się błędne, bo wyszło na to, że to, co podnieca Raya, to jej seksualny apetyt, a nawet jej rozkazy. Według niego spotkanie z kobietą, która jest mu seksualnie równa, zdejmuje ciężar wiecznych zgadywanek i ciągłą niepewność, czy „jest dobry w łóżku”. Kiedy Joni jest bardziej przystępna, Ray nie musi się o nią martwić, wobec czego już nie czuje się upokorzony jej niewielkim zapałem do seksu. Jej wylewność pozwala mu wysuwać swoje żądania i zapamiętywać się w seksie z kobietą, którą kocha.
Joni nigdy nie opowiedziała Rayowi, o czym fantazjuje, niemniej jednak już samo odnalezienie prawdziwego znaczenia tych marzeń spowodowało ogromne zmiany w ich związku. Od kiedy Joni uświadomiła sobie, czego szuka w seksie, oraz zrozumiała osobiste i społeczne przeszkody, jakie stoją jej na drodze do rozkoszy, była w stanie inaczej odpowiadać na zachowanie Raya. Powiedziała mi nawet:
– Teraz, gdy już lepiej wiem, co dla mnie znaczy seks i jak się chcę w seksie czuć, potrafię rozmawiać o tym z Rayem bez wyjaśniania mu moich fantazji. Choć nawet i to nie wydaje mi się już tak straszne – w końcu nie ma tam nic, czego musiałabym się wstydzić albo bać.
Fragment tekstu pochodzi z książki „Inteligencja erotyczna”, E. Perel, Kraków 2008, s. 176-191.