W czasie festiwalu Festiwalu ART.eria Iwona Demko dostała „witrynę” w jednym w częstochowskich lokali. W niej mogła urządzić sobie stanowisko pracy i przez godzinę ogrywać amsterdamską prostytutkę.
Iwona Demko jest rzeźbiarką i wykładowczynią na ASP w Krakowie. Jest poważną panią doktor nauczającą studentów i studentki. Jest też niepokorną artystką od kilku lat zgłębiającą tematykę kobiecości w różnych jej aspektach. Ostatnio „przerabia” temat prostytucji.Na początku września zagościła w Częstochowie z warsztatami artystycznymi oraz performancem „Kobieta na sprzedaż”. O co w nim chodziło? Czy chciała sprzedać siebie albo swoją sztukę?
Inspiracją dla performance’u „Kobieta na sprzedaż” była m.in. książka Sarah Forsyth „Porwana i sprzedana”. Opowiada ona prawdziwą historię Brytyjki, która jako 19-latka przyjechała do Holandii, żeby pracować w żłobku. Niestety, została uwięziona i przez lata była zmuszana do prostytucji. Stała w jednej z witryn w amsterdamskiej dzielnicy czerwonych latarni.
W czasie festiwalu Festiwalu ART.eria Iwona Demko dostała „witrynę” w jednym w częstochowskich lokali. W niej mogła urządzić sobie stanowisko pracy i przez godzinę ogrywać amsterdamską prostytutkę. Ale zwykłe „wdzięczenie” się do potencjalnych „klientów” zostało wzbogacone o projekcję myśli kobiety, które wyświetlały się nad jej głową. O czym może myśleć prostytutka w witrynie? Co się dzieje w jej głowie, gdy ciało okrywa kusy strój, a na twarzy wciąż widać zalotny uśmiech? Czy przelicza ona już pieniądze? Czy planuje wieczór ze znajomymi? Myśli o pogodzie?
Tak się akurat złożyło, że spędziłam u Iwony Demko weekend poprzedzający jej wyjazd do Częstochowy. Miałam więc możliwość zobaczyć „projekcję myśli” prostytutki, która w czasie performance’u miała się wyświetlać nad głową artystki. Temat handlu ludźmi do prostytucji nie jest mi obcy, ale to, co przeczytałam, zszokowało mnie. Cała prezentacja trwała kilkanaście minut, a trzy razy przewinęło się przez nią stwierdzenie: „Jeszcze niczego dziś nie zarobiłam, Gregor mnie pobije, gdy wróci”.
Artystka na swoim profilu facebookowym napisała:
Bałam się tego „występu”. Bałam się reakcji ludzi; głupich pytań, uwag, uśmiechów, spojrzeń, komentarzy…. Bałam się tego, co powiedzą ci, którzy mnie znają…Mimo tego że jedynie ubrałam się w „taki” strój.Mimo tego że miał to być jedynie performance trwający przez godzinę.
Wiedziałam, że stojąc w witrynie, będę czuła się nieswojo, jakbym nie chciała tam być. Że będę spięta, przestraszona, niepewna, speszona, a mój uśmiech będzie sztuczny i wymuszony. Jednak tak właśnie chciałam wyglądać. Nad moją głową przewijał się tekst, będący „moimi myślami”.Stojąc zwykle raczej po drugiej stronie witryny, nie mamy szansy poznać tych myśli. Tutaj wypisane były biało na czarnym.
Kiedy na drżących nogach stanęłam w witrynie, zobaczyłam skupione i poważne twarze wpatrzone w przewijający się tekst, tekst działał.