„Zdemaskowana” to zabawna, dobrze napisana i ciekawa książka, której bohaterką jest świadoma własnej seksualności kobieta. A do tego mądra, błyskotliwa, otwarta, życzliwa, szczera i uczciwa. Nie wykorzystuje ludzi (a z byciem seksualną często łączy się wizerunek wampa lub femme fatale, która niszczy dla osiągnięcia własnej przyjemności), liczy się z ich uczuciami i granicami, umie także bronić swoich. Abby jest doskonałą kochanką zarówno dla innych, jak i dla siebie. Myślę, że książkę „Zdemaskowana” można śmiało przeciwstawić nudnym i napuszonym „50 twarzom Greya”, które po pierwsze opisywały całkowicie bajkowy świat seksu (z „Zdemaskowanej” mamy zdecydowanie realizm, i to aż do tego stopnia, że bohaterka sama nie wierzy, że miała wytrysk, nawet jeśli jej kołdra jest przemoczona na wylot), a za wzór seksu stawiały naiwne dziewczę, które bało się nawet dźwięku słowa „masturbacja”. Kobiety i mężczyźni, którzy chcą poczytać o seksie dobrym, ale realistycznym, mogą sięgnąć właśnie po tę książkę.
Co tam znajdziemy? Erotyczno-romantyczny pamiętnik, trochę porad dotyczących randkowania „za 3 grosze” – chociaż niektóre są warte przemyślenia – ale też i stały motyw powieści dla panienek – gorącą chęć znalezienia męża. Abby z humorem opisuje swoje seksualne historie, ale spod tego wszystkiego przebija pragnienie miłości. Seks jest świetną zabawą, orgazmy są cudownym przeżyciem, do seksu nie potrzeba emocjonalnej więzi – powtarza bohaterka – ale jednocześnie chciałaby się ustatkować i mieć dzieci. Niestety, mimo że jakiś czas temu przekroczyła trzydziestkę, mimo że ma wielu znajomych, kochanków, kumpli do seksu i przyjaciół – mężczyzny zainteresowanego i seksem, i związkiem – nie widać. Abby oczywiście nie popada w rozpacz z tego powodu i wciąż umawia się na seks, ale emocjonalna pustka, którą odczuwa, zaczyna coraz bardziej doskwierać. Kiedy mężczyzna po gorącej nocy wychodzi, dając jej tylko buziaka w policzek, Abby jest naprawdę rozczarowana. Zdaje sobie sprawę, że poszukiwanie materiału na chłopaka, powinna zastąpić poszukiwaniem materiału na męża. I robi to. Ostatni rozdział książki napisany jest w samolocie do Nowego Jorku, gdzie wyjeżdża właśnie szukać materiału na męża – „inteligentnego, szczerego, otwartego faceta”.
Ja „Zdemaskowaną” czytałam jak blondynka, która oglądając film porno, ciągle czeka aż się pobiorą. Można powiedzieć, że „Zdemaskowana” jest też świetną książką do czytania jedną ręką – jest, mniej więcej do połowy tomu, potem rozważania natury seksualnej przeradzają się w rozważania natury egzystencjalnej, pojawiają się notatki o emocjonalnej pustce, o potrzebie przytulenia się do kogoś bliskiego i zaufanego, o chęci trójkąta z dwoma mężczyznami i o chęci założenia rodziny.
Abby jest zarazem bardzo nastawiona na seks, jak i spragniona miłości. Wyraża jasno i bez ogródek swoje pragnienia seksualne w stosunku do mężczyzn, jednak to samo nie dzieje się, jeśli chodzi o jej emocje. Albo spotyka się na seks i tylko seks i nie chce, aby taka więź się zbudowała, albo też nawet kiedy jest jej przykro i smutno, gdy Jamie po miłosnej nocy wychodzi bez należytego pożegnania, nie do końca dopuszcza swoje emocje do głosu: „Żeby tak ognistą noc skończyć buziakiem w policzek?! To nie wróży dobrze. Przecież znaliśmy się już ponad rok. Jak mógł mnie tak potraktować?! Czułam, że wszystko się we mnie gotuje. Moja wściekłość nie była jednak skierowana na niego, tylko do wewnątrz. Kiedy wyszedł i zostawił mnie samą, poczułam rozczarowanie i to ono właśnie było powodem mojej złości. Nie miałam prawa mieć do niego pretensji – przecież łączył nas seks, nic więcej. […] Kiedy zostawił mnie samą w hotelowym pokoju, rozmiary mojego rozczarowania uzmysłowiły mi, jak bardzo pragnęłam od naszej relacji czegoś więcej. […] Patrzyłam na swoje odbicie i czułam się głupio. Było mi głupio, że opuściłam gardę, że rozbudziłam w sobie nadzieję, i co gorsze, że poczułam się odrzucona. […] Nagle dotarła do mnie absurdalność całej sytuacji. Wybuchłam śmiechem. Miałam za sobą cudowną noc – nie było co do tego wątpliwości.”
Abby dopuściła do siebie emocje na chwilę – przeżywała rozczarowanie, gorycz i smutek, czuła, że została porzucona. Ale szybko przekierowała swoje myśli na „fakty” – przecież noc była gorąca, więc „nie miała prawa” odczuwać tego wszystkiego, bo przecież seks był udany. A że serce boli? A że w duszy pustka? To sprawa drugorzędna. Myślę, że ta sytuacja pokazuje, jak trudne do przewidzenia są układy oparte na seksie bez emocji, i jak nasze niewypowiedziane oraz nawet nieuświadomione oczekiwania mogą nas dręczyć. Układ wydaje się czysty: chodzi tylko o seks, ale często ta świadoma warstwa to tylko kłamstwo, a kłamiemy sami przed sobą: nie chcę związku, nie chcę miłości, chcę tylko zabawy. Kiedy zaś nasze emocje komunikują coś innego, trzeba je szybko uciszyć.
Abby często ląduje w ramionach kolejnego kochanka, gdy pragnie bliskości. Seks ją odpręża i relaksuje, ona już ma świadomość, że chce właśnie bliskości i związku, ale jej działania ograniczają się do wyjścia na seks randkę z młodszym dziesięć lat prezenterem telewizyjnym, z którym nie zazna bliskości, z którym się ani nie zaprzyjaźni, ani nie zwiąże. Czy to, co ona robi, ma więc sens? Czy na pewno spełnia swoje marzenia, czy tylko realizuje od lat ten sam scenariusz? Pamiętajmy, że jej żelazna zasada brzmi: nigdy nie umawiać się z celebrytami. A jednak, gdy życie ją przyciśnie, łamie zasady.
Absolutnie nie chodzi mu to o ocenę moralną zachowania Abby, nie chcę być kolejną osobą, która będzie komuś wyrzucać „niemoralne prowadzenie się”, nie! Cieszę się, że są na tym świecie kobiety, które kochają seks i mówią o tym głośno, które używają życia i są szczęśliwe. Natomiast wydaje mi się, że Abby w pewnym momencie seksem wypełnia emocjonalną pustkę, której doświadcza („Uświadomiłam sobie, że obok tęsknoty za seksem noszę w sercu emocjonalną pustkę, którą pragnę załatać”), izoluje się od mężczyzn ze strachu przed oceną, przed straceniem reputacji fantastycznej kochanki („przejmowałabym się, że okażę się zupełną porażką w porównaniu z wyobrażeniem, jakie partner mógłby sobie wyrobić po przeczytaniu o moich podbojach”), projektuje swoje obawy na innych („uważam, że większość facetów martwiłaby się, że nie będą tak dobrzy jak mężczyźni, o których pisałam”) i przez to kręci się w kółko…
Po przeczytaniu jej relacji, odnoszę wrażenie, że samoakceptacja naszej bohaterki jest jednak warunkowa, pewność siebie jest niewielka, silny jest w niej lęk przed oceną, lęk przed odrzuceniem. Jeśli odrzuca szansę na potencjalny związek z porządnym mężczyzną (a przecież takiego związku pragnie), tylko i wyłącznie dlatego, żeby ten nie rozczarował się jej brakami w ars amandi – lub też swoimi własnymi – czy naprawdę wierzy w to, że seks jest czymś służącym do wspólnej zabawy i poznawania się (jak pisze kilka kartek wcześniej: „uważam, że mężczyźni i kobiety powinni przestać się przejmować tym, czy mają wystarczające umiejętności łóżkowe i zamiast tego cieszyć się seksem”) czy też uważa, że seks jednak dyscypliną, w której nikt nie może zawieść, bo okryłby się hańbą?
Mimo że nasza dziewczyna jest zabawna i życzliwa, wysyła często sprzeczne komunikaty. Wiedząc, że nie jest to historia wymyślona i mając świadomość, że Zoe Margolis chodzi po świecie i czuje tę emocjonalną pustkę, i naprawdę pragnie wyjść za mąż, i urodzić dzieci i że zupełnie jej to nie wychodzi – naprawdę jej współczułam. Chwilami śmiałam się z jej żartów i błyskotliwych uwag, a czasem czułam jak łzy mi napływają do oczu, bo to co biło ze „Zdemaskowanej” to nie tylko zadowolenie z seksu, ale także i poczucie braku. Miałam wrażenie, że Zoe sama złapała się w pułapkę „wyluzowanej dziewczyny, która może oczekiwać od mężczyzn seksu, bo to dla nich fajna zabawa, ale nie będzie oczekiwać związku, bo faceci wolą seks”. Sama zauważa, że: „Niestety, myślę, że skutecznie odstraszyłabym większość z nich [mężczyzn], gdybym wyznała im, że: […] Chcę się ustatkować i mieć dzieci.”
Co ma w głowie dziewczyna, której w głowie tylko jedno? Miłość! Dziewczyna ta bardzo pragnie miłości, ale, niestety, nie może jej znaleźć. Czy seks jest dla niej namiastką miłości, towarem zastępczym? Mam głęboką nadzieję, że nie. Ale jak jest naprawdę, wie tylko ona.