”Weronika postanawia umrzeć” to książka o odnajdowaniu sensu życia. Bohaterka w szpitalu psychiatrycznym na nowo uczy się żyć, uczy się, jak z życia korzystać, co robić, żeby było cenne i kolorowe. Odkrywa również zupełnie nową jakość masturbacji.
Paulo Coelho z luboscią przedstawia swoje bohaterki wyzwolone seksualnie. Zobaczmy, na co pozwala Weronice:
– Ta kobieta, która jest teraz na dworze powiedziała mi: „Masturbuj się. Idź tam w rozkoszy, dokąd chcesz dojść”. Czyżbym mogła pójść dalej, niż dotąd mi się udawało?
Wzięta Edwarda za rękę i chciała poprowadzić go w stronę kanapy, ale grzecznie odmówić. Wolał stać tam, gdzie stał, obok pianina i czekać cierpliwie, aż znowu zacznie grać.
Z początku zbito ją to z tropu, ale wnet przypomniała sobie, że przecież nie ma już nic do stracenia. Przecież już właściwie nie żyła, na cóż więc karmić stare lęki i przesądy, które zawsze ją ograniczały? Zdjęta bluzkę, spodnie, stanik, majtki i stanęła przed nim naga.
Edward uśmiechnął się. Delikatnie wzięta go za rękę i położyła ją na swoim łonie, lecz jego ręka była jak martwa. Weronika zmieniła zamiar, odsunęła od siebie jego dłoń.
Coś podniecało ją o wiele bardziej, aniżeli kontakt fizyczny z tym mężczyzną – była to świadomość, że może robić to, co chce, bo nie istnieją żadne ograniczenia. Z wyjątkiem kobiety spacerującej na zewnątrz, która mogła wejść w każdej chwili, wszyscy inni spali.
Krew zaczęta krążyć szybciej w jej żyłach i zimno, które czuła rozbierając się, zniknęło. Stali oboje naprzeciw siebie twarzą w twarz: ona naga, on całkowicie ubrany. Weronika zaczęta się masturbować. Już to kiedyś robiła, sama, albo ze swoimi partnerami, ale nigdy w takiej sytuacji jak teraz, gdy mężczyzna nie przejawiać cienia zainteresowania tym, co się działo.
Było to bardzo podniecające. Dotykała swego łona, piersi, włosów, nie po to, aby wyrwać tego chłopaka z jego odległego świata, ale przede wszystkim dlatego, że nigdy przedtem nie doświadczyła takiej rozkoszy.
Zaczęta mówić rzeczy nie do pomyślenia, jakie jej rodzice, przyjaciele, przodkowie uznaliby za najbardziej sprośne. Nadszedł pierwszy orgazm i musiała zagryźć wargi, aby nie krzyczeć z upojenia.
Edward utkwił w niej wzrok. Nowy błysk pojawił się w jego oczach, zdawało się, że coś pojmuje, może czuć energię, ciepło, pot, zapach, które emanowały z jej ciała. Weronika nie była jeszcze zaspokojona. Uklękła i zaczęta znów się pieścić.
Chciała umrzeć z rozkoszy, myśląc i robiąc to, co od zawsze było zakazane. Błagała mężczyznę, aby jej dotknął, by nią zawładnął, by zrobił z nią wszystko, na co tylko przyjdzie mu ochota. Zapragnęła, by znalazła się przy niej Zedka, bo kobieta, jak żaden mężczyzna, wie jak pieścić ciało innej kobiety. Zna przecież wszystkie jego sekrety.
Klęcząc przed tym stojącym ciągle mężczyzną, czuła, że jest w jego posiadaniu, że jest przez niego opętana.
Używała mocnych stów, aby opisać to, co chciała, aby z nią zrobił. Nadchodził nowy orgazm, tym razem silniejszy od poprzednich, czuła się tak, jakby wszystko wokół miało eksplodować. Przypomniał jej się poranny atak serca, lecz nie miało to najmniejszego znaczenia – pragnęła umrzeć teraz. Miała ochotę dotknąć penisa Edwarda, ale nie chciała pod żadnym pozorem zniszczyć piękna tej chwili. Szła coraz dalej, bardzo daleko, właśnie tak, jak doradzała jej Mari.
Zdawało się jej, że jest królową i niewolnicą, panującą i okiełznaną. W swej erotycznej fantazji kochała się z mężczyznami białej, czarnej i żółtej rasy, z homoseksualistami i żebrakami. Należała do nich wszystkich i wolno im było robić z nią wszystko. Nadchodziły kolejne orgazmy. Wyobrażała sobie to, czego nie mogła wyobrazić sobie nigdy przedtem i oddała się temu, co najnikczemniejsze i najczystsze. W końcu, nie mogąc się dużej powstrzymać, zaczęta wyć w ekstazie i z bólu ciągłych orgazmów doznawanych ze wszystkimi mężczyznami i kobietami, wdzierającymi się do jej ciała przez bramy jej umysłu.
Położyła się na podłodze zlana potem, z duszą wypełnioną spokojem. Dotąd przed samą sobą skrywała najskrytsze pragnienia, nie wiedząc nigdy, dlaczego, ale nie potrzebowała już odpowiedzi.
Powoli świat wracał na swoje miejsce i Weronika podniosła się. Edward przez cacy czas star nie
ruchomo, ale coś w nim zdawało się odmienione: w jego oczach malowała się czułość.
„Było mi tak cudownie, że potrafię dostrzec miłość wszędzie, nawet w oczach schizofrenika”.
Kiedy zaczęta się ubierać, poczuta obecność kogoś trzeciego.
To była Mari. Weronika nie wiedziała, kiedy Mari weszła, ani co usłyszała i zobaczyła, ale mimo to, nie czuła ani wstydu ani lęku. Popatrzyła tylko na nią tak, jak się patrzy na osoby zanadto nam bliskie.
-
Posłuchałam twojej rady – odezwała się. I dotarłam bardzo daleko.
Mari milczała. Właśnie przeżyła po raz wtóry bardzo ważne chwile swego życia i nie czuła się najlepiej. Być może nadszedł już czas, by wrócić do świata zewnętrznego, stawić czoła tamtym sprawom, powiedzieć sobie, że wszyscy, nawet ci, którzy nigdy nie byli w domu wariatów, mogą należeć do wielkiego Bractwa.
Fragment pochodzi z książki Paulo Coelho „Weronika postanawia umrzeć”.