Po kilku godzinach wyczuwa jakąś obecność. Ktoś tam jest, ktoś, kto nadszedł bardzo cicho. Pema pozostaje w bezruchu. Ma siedzieć i czekać. Jego obecność zdaje się coraz bliższa. Słyszy teraz kroki.
Pema, uczennica tantrycznej szkoły miłości, w jaskini oczekuje na mężczyznę. Nie wie, kto ma do niej przyjść, a w jaskini panuje ciemność. Wie tylko, że ten, który przyjdzie, będzie odbiciem jej wewnętrznego mężczyzny (wg zasady, że każda osoba, bez względu na płeć, ma w sobie i mężczyznę, i kobietę; podobnie jak każdy dorosły ma w sobie także wewnętrzne dziecko). Przeczytajcie, jak wygląda spotkanie Pemy z mężczyzną…
„Po kilku godzinach wyczuwa jakąś obecność. Ktoś tam jest, ktoś, kto nadszedł bardzo cicho. Pema pozostaje w bezruchu. Ma siedzieć i czekać. Jego obecność zdaje się coraz bliższa. Słyszy teraz kroki.
Brzmią bardzo pewnie, są stawiane bez wahania. Wydaje się, że mężczyzna widzi w ciemności. Idzie dokładnie w jej kierunku. Zatrzymuje się w niewielkiej odległości i siada. Serce Pemy zaczyna szybciej bić. Pojawia się w niej wielka ekscytacja, rozbudza się namiętność.
− Tak… Po prostu muszę powiedzieć tak…− szepcze do siebie. − żadnego oporu, żadnego strachu… miłość, tylko miłość… być zaproszeniem…
Mężczyzna łagodnie oddycha. Jest spokojny, zrelaksowany. Spoglądają na siebie poprzez ciemność. Wyczuwają się na odległość, powoli się do siebie dostrajają. Pemie wydaje się, że mógłby to być równie dobrze Shivam, jak i Chandra. Mężczyzna ma jakości ich obu. Na początku to wszystko zdaje się być grą, w której Pema próbuje odgadnąć, kim on jest. Jednak wkrótce przestaje i rozluźniona poddaje się nieznanemu.
Przypomina sobie słowa Leeli: „To wewnętrzny mężczyzna, bez twarzy i imienia”.
Czeka, czuje, chłonie, zaprasza bez ruchu, po prostu jest obecna. Nic nie musi robić, jedynie być dostępna dla mężczyzny, który siedzi na wprost niej. On przysuwa się bliżej. Teraz może poczuć jego oddech i ciepło ciała. Wewnątrz niej pojawia się silne pragnienie, aby go powitać. Chciałaby go pochwycić. Ale to on ma zrobić pierwszy krok. Bez wahania jego dłonie zaczynają dotykać twarzy Pemy. Zadziwia ją jego delikatność i bezpośredniość. Gładzi jej twarz z niezwykłą czułością. Pema poddaje się temu spotkaniu. Wychodzi mu delikatnie naprzeciw, dotyka jego dłoni i powoli prześlizguje się w górę rąk, ramion, do szyi i włosów. Ogarnia ją poczucie rozpoznania.
Tak łatwo jest być blisko niego i pozwalać mu, aby się zbliżał. Tak jakby znała go od dawna. Jakby znała krajobraz jego ciała i duszy. Nie jest kimś obcym. Jest tak bliski jak najukochańszy kochanek.
Podchodzą do siebie. Mężczyzna delikatnie popycha Pemę na materac i kładzie się obok niej. Ona czuje się niezwykle komfortowo. Poddaje się jego sile, niczego nie powstrzymuje. Kiedy tak leżą razem, mężczyzna pozostaje w bezruchu, jedynie przytulając ją do siebie. Pema również przestaje się ruszać. Czuje go, jego oddech, skórę, energię. Wchłania go. Pozwala, aby stał się częścią niej i oddaje siebie jemu – w tej samej chwili przyjmuje i daje. Po jakimś czasie mężczyzna zaczyna coś nucić. Na początku cicho, jednak po chwili dźwięk staje się wibrujący i odbija się echem od ścian groty. Wibruje w ciele Pemy, penetruje ją. A ona zaczyna głęboko oddychać, pozwalając, aby wszedł w nią głębiej. Najmocniej wybrzmiewa w jej centrum seksu, skąd rozprzestrzenia się po całym ciele. Joni przyjmuje go z wyczekiwaniem. Ten dźwięk jest jak ogień, który rozgrzewa ciało Pemy i z ogromną namiętnością budzi jej energię seksualną. A ona weń oddycha.
„Tak… tak…” – mówi do siebie. Zaprasza ten dźwięk, aby w nią wszedł. Zaprasza tego mężczyznę, aby w nią wszedł. Zaprasza wszechświat, aby stał się częścią niej. Po prostu zaprasza. Znika, żeby zrobić miejsce na zaproszenie, by stać się zaproszeniem…
W miarę jak dźwięk staje się coraz bardziej ożywiony, to samo dzieje się z mężczyzną. Jego całe ciało uczestniczy w tym brzmieniu, tak jakby samo było dźwiękiem. Pema jest w jego władaniu. Nie ma pojęcia, czy dźwięk znajduje się na zewnątrz czy wewnątrz niej. Jest wszędzie i wywołuje w niej orgazmiczny przepływ.
To taniec dźwięku i przeplatających się ze sobą ciał. Jest magiczny. Pema nie wie już, kim jest. Straciła poczucie tożsamości. Nie jest już kobietą, nie jest też mężczyzną, stała się wibracją. W tym stanie odpuszczenia mężczyzna wchodzi w nią, niemal niezauważony, w taki sposób, jakby już wewnątrz niej był. Dźwięk, który z siebie wydaje, jest wciąż żywy, jednak łagodniejszy, niczym szept. Nie porusza się. Jego lingam również jest jak brzmienie. Pema zaczyna szeptać ten sam dźwięk. Kroczą razem w rytmie, który sprawia, że są w harmonii. Joni i lingam stają się wibrującym dźwiękiem, jak gdyby to one go wysyłały. Otwiera on każdą komórkę tych dwóch ciał. Dźwięk kocha się z dźwiękiem. Wibracja męska i żeńska drgają we wzajemnym rezonansie. Pemę zalewają fale orgazmu. Każdy orgazm otwiera przestrzeń, w której dźwięk wchodzi w nią jeszcze głębiej. Wciąż i wciąż. Wydaje się, że nie ma końca. Im bardziej się otwiera, tym większe otwarcie się pojawia. Niekończące się otwieranie.
„Serce jest wielkie, jest nieograniczone… − Do Pemy docierają słowa Lamy. − Powiedziałem ci, że znów się spotkamy…” On tam jest. Jest tą wibracją. Jest również tym mężczyzną. Tym razem Pema nie jest przestraszona. Ufa i zaprasza. Nie pojawiają się żadne obrazy, jedynie doznania, poczucie, że trzyma w ramionach Lamę. Wita pełną gamę odczuć. Mężczyzna również wydaje się być niesiony przez jakąś większą siłę.
Oboje są teraz w innej przestrzeni. Ich ciała nieruchomieją. Nie wydają już żadnego dźwięku, jednak on wciąż się wewnątrz nich unosi. Na zewnątrz nic nie słychać, jedynie wewnątrz wybrzmiewa żywe echo. Leżą w objęciach. Ich ciała są rozluźnione. Oddechy niemal zanikły. Dźwięk, który rozbrzmiewa w nich obojgu, rozpuszcza wszelkie poczucie oddzielenia. Mężczyzna i kobieta znajdują się na zewnątrz. A wewnątrz jest tylko boski przepływ, którego nie można nazwać mężczyzną ani kobietą. To boska esencja, która jak ciepły srebrny płyn przepływa przez nich. Pema nie jest już kobietą. Ani on nie jest mężczyzną. Ona czuje się równocześnie jednym i drugim. Przez chwilę jest kobietą i mężczyzną… Przez moment, który zdaje się być wiecznością.”
Fragment tekstu pochodzi z książki „Tantra. Przekaz szeptem”.