Czy szanowałabyś wizjonera głoszącego, że nawet jeśli ktoś inny ukradnie twój samochód, to nie masz już prawa kupić sobie następnego pojazdu i zobowiązana jesteś do końca swego życia poruszać się jedynie piechotą?
A może takiego, który będzie się upierał, że jeśli twój samochód nie chce zapalić, to w żadnym razie nie wolno wyjmować z niego akumulatora celem podładowania go. Że dozwolone jest jedynie popychanie go z nadzieją, że może silnik w końcu zaskoczy?
Inkuby to już przeszłość!
Byłam wczoraj w księgarni. Na dłużej zatrzymałam się przy regale „poradniki o seksie”. To właśnie tam odkryłam, co to jest prawdziwa perwersja. Nie, to nie była książka o dawaniu klapsów, wiązaniu ani orgiach. To była „grzeczna” książeczka, o tym, jaki seks jest świetny napisana przez… księdza. Aż mnie zemdliło. Już się przyzwyczaiłam do tego, że w Polsce kościół udziela koncesji na seks, a seks bez zgody kościoła jest „nielegalny”. Nie rozumiem natomiast na jakiej podstawie i jakim prawem(!) księża opowiadają bajeczki o seksie. Z niecierpliwością zatem oczekuję „Poradnika kierowcy rajdowego” napisanego przez Kapelana Kierowców Zawodowych, który nigdy nawet nie próbował prowadzić samochodu oraz traktatu o utworach Mozarta opracowanego przez Krajowy Związek Głuchych.
Nic to – powiecie. Przecież, jak poucza nas sam Karol Wojtyła:
„Brak doświadczenia własnego, osobistego, nie przeszkadza przy tym o tyle, że [księża] posiadają bardzo bogate doświadczenie płynące z pracy duszpasterskiej”.
Nie moi drodzy, nie chodzi tu wcale o głośne ostatnio skandale seksualne w kościele. Nikt pozbawiony złośliwości nie wątpi przecież, iż Wielki Polak, pisząc powyższe słowa, absolutnie niczego na ich temat nie wiedział. Chodzi zapewne o „doświadczenia” płynące ze spowiedzi, rozmów w czasie nauk przedmałżeńskich i spotkań z młodzieżą.
Jak dowiadujemy się dalej, suma wiedzy zgromadzonej przez księży powyższą metodą, przekracza nie tylko ramy wszelkich osobistych doświadczeń, ale też dalece bije na głowę kompetencje dyplomowanych seksuologów z wieloletnią praktyką terapeutyczną. Jak zauważa bowiem Wojciech Wierzejski:
„Stykając się z problemami setek a nawet tysięcy małżeństw (…) mają przeogromne doświadczenie „pośrednie”, możliwość dokonywania pewnych uogólnień, syntez, formułowania praw rządzących tą dziedziną ludzkiej aktywności. Na pewno jest to doświadczenie o wiele bogatsze niż wiedza jakiegoś sfrustrowanego seksuologa np. po rozwodzie.”
I to jest argument niezbity i argument niekwestionowalny. Jeśli pragniesz zdobywać laury w wyścigach rajdowych, nie pójdziesz przecież słuchać jakiegoś sfrustrowanego trenera, który najpierw przez piętnaście lat przedzierał się osobiście przez dakarskie pustynie, by przez piętnaście kolejnych szkolić młodszych zawodników. Nie! Wystarczy przecież uświadomić sobie, że w omawianym okresie musiał on wszak przegrać niezliczone wyścigi, niejeden raz złapał gumę, a i w pracy trenerskiej zaliczył zapewne jakieś hańbiące potknięcia.
O ileż cenniejsze będą przecież wskazówki Kapelana Kierowców, który w całym życiu nie przegrał ani jednego wyścigu a dźwięk pękającej gumy zna jedynie z opisów zasłyszanych podczas swej pracy duszpasterskiej, bo nigdy osobiście nie siedział w rozpędzonym bolidzie.
Jeśli nadal podejrzewacie, że może to być jednak pewną przeszkodą dla udzielania użytecznych praktycznie wskazówek, to niedostatek wiary uleczy w was zapewne autorytet księdza profesora Tadeusza Ślipko w publikacji „Życie i płeć człowieka”:
„Wystarczy doświadczenie popędu seksualnego, który przez cały ciąg życia należy do wyposażenia biopsychicznego każdego normalnie rozwiniętego osobnika i umożliwia mu uzyskanie wiedzy, na czym polega życie seksualne”
Czy ktoś wątpi jeszcze, że „nie matura lecz chęć szczera”? Karol May pisał wszak powieści o życiu Indian, przez całe życie nie ruszając się z Niemiec. Włosi filmowali westerny w Andaluzji a Chińczycy przodują obecnie w produkcji włoskich torebek. Zatem chcieć to móc a wiara wszak góry przenosi.
Nauka uświęcona
Zauważmy ponadto, że księża zajmujący się seksuologią nie uprawiają przecież, zwykłej pospolitej seksuologii. Uprawiają oni seksuologię chrześcijańską a ujęcie problematyki seksu w kontekście Wyższych Wartości, zapewnia im nieskończoną przewagę nad profanami pozbawionymi tak metafizycznej perspektywy.
Wdzięczni zatem za wyniesienie wiedzy seksuologicznej na wyższy poziom zrozumienia, zachęcamy do dalszych poszukiwań. Z niecerpliwością oczekujemy: chrześcijańskich dermatologów, chrześcijańskich laryngologów i chrześcijańskich okulistów. Co prawda duchowni nie dysponują przecież wykształceniem akademickim ani praktyką zawodową w leczeniu występujących tu schorzeń, ale w swej pracy duszpasterskiej spotykają się przecież z licznymi ich przypadkami, a posiadanie oczu i uszu pozwala im niezawodnie uzyskać wiedzę, na czym polega astygmatyzm i krótkowzroczność.
Argumenty, z którymi trudno się nie zgodzić
Czy wsiadając do samochodu, liczyłabyś się z autorytetem osoby namawiającej cię, by nie zapinać pasów, bowiem i tak nie stanowią one 100% zabezpieczenia w przypadku kolizji, dając jedynie złudne poczucie bezpieczeństwa i zachęcając do brawurowej jazdy?
Czy dałabyś się przekonać, że używanie opon zimowych sprzeczne jest z prawem naturalnym, bowiem jedyną właściwą metodą unikania poślizgów jest obserwacja cyklu rocznego i używanie samochodu jedynie w okresie od kwietnia do września?
Czy głosowałabyś za tym, żeby jakiekolwiek kontakty z kierownicą i dźwignią zmiany biegów wolno było mieć dopiero po wcześniejszym zdaniu egzaminów na prawo jazdy – prowadzonych przez osoby ślubujące, że same nigdy wżyciu nie usiądą na fotelu kierowcy – zaś wszelkie wcześniejsze oglądanie wewnętrznej budowy samochodu na zdjęciach i techniki jego prowadzenia na filmach było odradzane jako mogące prowadzić do nieprawidłowości w późniejszym życiu kierowcy?
Czy szanowałabyś wizjonera głoszącego, że nawet jeśli ktoś inny ukradnie twój samochód, to nie masz już prawa kupić sobie następnego pojazdu i zobowiązana jesteś do końca swego życia poruszać się jedynie piechotą?
A może takiego, który będzie się upierał, że jeśli twój samochód nie chce zapalić, to w żadnym razie nie wolno wyjmować z niego akumulatora celem podładowania go. Że dozwolone jest jedynie popychanie go z nadzieją, że może silnik w końcu zaskoczy?
Acha: i nie wolno jeszcze włączać reflektorów wtedy, kiedy samochód stoi akurat w miejscu. Wiadomo bowiem, iż samochody tworzone są po to, by nimi jeździć, nie zaś by nimi coś oświetlać. Oświetlanie jezdni przed sobą jest oczywiście dozwolone, służy bowiem spełnianiu naturalnej funkcji samochodu jaką jest poruszanie się po drogach. Świecenie oderwane od zasadniczego celu lokomocyjnego stanowi jednak oczywiste sprzeniewierzenie się zamysłowi projektanta.
Lenin w lodówce
W czasach głębokiego zideologizowania gdy jedyny słuszny system raczył nas publikacjami na temat socjalistycznej ekonomii, socjalistycznego rolnictwa, socjalistycznej filozofii i użyteczności myśli tow. Ilicza w walce z krzywicą, krążył po kraju pewien dowcip, który uparcie mi się w tym miejscu przypomina. Przyznajcie jednak sami, czy nie można poczuć się nieco dziwnie? Idę do szkoły, a tam bóg, oglądam obrady sejmu – bóg, chcę iść z chłopakiem do łóżka – oczywiście bóg. Spakowałabym się i pojechała na parę dni do lasu, żeby odpocząć od tego wszystkiego, ale boję się otwierać bagażnik.