Klitoridektomia, owa odrażająca praktyka występuje pod wieloma nazwami: okaleczenie żeńskich narządów rodnych lub kobiece obrzezanie – nie zasługuje ona na zaszczyt takiego porównania, gdyż bardziej przypomina amputację penisa niż usunięcie napletka.
Jakież to cechy łechtaczki, naszej orchidei, naszej na poły ukrytej korynckiej kolumny, sprawiają, że jest tak narażona na katowski topór? Niczym wielu artystów, największą sławę łechtaczka zdobywa dopiero po śmierci – gdy się ją zamorduje. Działaczki interseksualne w moim kraju, aby podkreślić swoje upośledzenie, powołują się na znacznie lepiej znany obyczaj rytualnej amputacji genitaliów, stosowany w niektórych krajach Afryki.
Obrzezanie czyli okaleczanie i amputacja
Owa niewątpliwie odrażająca praktyka występuje pod wieloma nazwami, na przykład okaleczenie żeńskich narządów rodnych lub kobiece obrzezanie – aczkolwiek, jak zauważyło wiele osób, nie zasługuje ona na zaszczyt takiego porównania, gdyż bardziej przypomina amputację penisa niż usunięcie napletka. Tradycja ta liczy co najmniej dwa tysiące lat i nigdy nie utrzymywano jej w wielkiej tajemnicy, niemniej na Zachodzie sądzono do niedawna, iż po pierwsze, nie jest zbyt rozpowszechniona i ogranicza się do zapadłych wiosek, a po drugie, że dobiega już końca. Ani jedno, ani drugie nie jest prawdą. Co najmniej sto milionów mieszkanek dwudziestu ośmiu krajów ma wycięte genitalia, a do grupy okaleczonych dołączają co roku dwa miliony dziewcząt.
W USA okaleczane są dziewczynki, które mają „za duże” łechtaczki
W pewnych krajach, na przykład w Etiopii, Somalii, Dżibuti, Sierra Leone, Sudanie i Egipcie, praktyka ta obejmuje niemal wszystkie osoby płci żeńskiej. Niektórym dziewczętom i młodym kobietom udaje się uciec z nietkniętym sromem i znaleźć azyl za granicą, lecz nawet kraje takie jak Stany Zjednoczone, ponoć oświecone, nie spieszą się ze współczuciem i tylko niechętnie przyznają, że groźba genitalnej rzezi to w istocie prześladowanie. Choć więc my, Amerykanki, mamy ustawę zakazującą okaleczania kobiecych narządów rodnych – co nam bardzo poprawia samopoczucie – to owa ustawa nie zapobiega medycznie aprobowanym zabiegom chirurgicznym, które wciąż się przeprowadza na wszystkich noworodkach płci żeńskiej mających przerost łechtaczki*, ani też nie przewiduje stosownie ostrych sankcji ekonomicznych wobec krajów, gdzie dziewczęta są masowo okaleczane.
Rodzaje „obrzezania”
Ów genitalny wandalizm, jak się dowiadujemy, bywa stopniowany. „Najłagodniejsza” postać polega na amputacji łechtaczki – usunięciu części lub całości narządu. Forma pośrednia to usunięcie także warg mniejszych. Najbardziej przerażający i krwawy jest zabieg infibulacji, podczas którego dziewczynce ucina się łechtaczkę i wargi mniejsze oraz nacina wargi większe w taki sposób, aby powstały niezagojone powierzchnie, które następnie się zaszywa, pozostawiając jedynie otwory do wydalania moczu i krwi menstruacyjnej. Kiedy tak okaleczona dziewczyna w końcu wychodzi za mąż i musi przyjąć mężowskie prącie, szwy zostają usunięte, a zabliźnione wargi większe – rozdzielone.
Warunki „obrzezania”
Zabieg amputacji bez względu na jego zakres wykonuje się bez znieczulenia, w niesterylnych warunkach, zwykle za pomocą prymitywnych ostrzy, które lokalna kapłanka okaleczeń – częstokroć ową funkcję pełni kobieta – uznała za najwłaściwsze do tego rytuału. Zazwyczaj ofiara ma siedem lub osiem lat i czasem nawet oczekuje ceremonii z pewnym podnieceniem, sądząc, że wreszcie stanie się kobietą. Jednak na końcu dziewczynka zawsze wyje z bólu, powstrzymywana przez kilka dorosłych kobiet przed próbami ucieczki – chyba że ma szczęście i straci przytomność pod wpływem szoku i upływu krwi. Niekiedy od razuwykrwawia się na śmierć lub umiera z powodu zakażenia krwi, tężca lub gangreny.
*W USA dziewczynki z „za dużymi” łechtaczkami są „przycinane” do „normalnych” wymiarów, chociaż zabieg ten okalecza ich funkcje seksualne, np. nie mogą przeżyć orgazmu. Informacje w pierwszej części artykułu, pt. Czy łechtaczka może być za duża?
Skutki „obrzezania”
Jeżeli przeżyje, musi znosić ciągły ból niegojących się ran oraz infekcje spowodowane upośledzonym wypływem krwi i moczu. Wzdłuż blizny często tworzą się torbiele, niekiedy wielkie jak grejpfruty, sprawiając, że kobieta wstydzi się, a także boi, iż jej genitalia powracają w owej spotworniałej formie lub że umiera na raka. Kiedy zaś rodzi, jest niczym biedna skomląca hiena podczas pierwszego porodu, a jej dziecko z konieczności dosłownie wyrywa się na światło dzienne.
Po co okaleczać kobiety?
Zdaniem zwolenników zabiegu, okaleczanie narządów płciowych służy kilku celom. Rzekomo poskramia kobietę, ograniczając jej wrodzoną rozwiązłość i zniechęcając do wszelkich myśli o cudzołóstwie. Na Zachodzie rzadziej uświadamiamy sobie intencję kosmetyczną zabiegu, pragnienie jak największego podkreślenia wizualnej odrębności kobiety i mężczyzny. Usunięcie łechtaczki, żeńskiego równoważnika penisa, to początek; wycięcie warg sromowych, które przypominają czasem mosznę, doprowadza polaryzację do skrajności. Trzeba pozbawić kobietę wszystkiego, co sterczy, wystaje, wprowadza nieład. Na fotografiach osób po infibulacji widać, że w wyniku tego zabiegu często powstaje krocze o gładkim profilu, zaiste superkobiece, zgodne z infantylnym, mentalnym wzorcem kobiecości, wyznaczonym przez nasz ulubiony fetysz – ową lalkę Barbie o gładkim sromie.
Przeciwko okaleczaniu kobiet
Mnóstwo osób pisało o praktyce okaleczania genitaliów i wiele ją potępia. Nawet ludzie wrażliwi na tradycje kulturowe uważają ten zabieg za obyczaj, który należy zniszczyć. Ja czuję się bezsilna w tej kwestii, niezdolna do wyrażenia konstruktywnej opinii, przygnębiona uporczywością odrażającego rytuału i, jak my wszyscy, upokorzona tym, że kapituluję przez zaniechanie.
Okaleczanie narządów płciowych to skrajne pogwałcenie praw człowieka, coś nie do przyjęcia, jak niewolnictwo lub apartheid. Jak je powstrzymać? Mówiąc o nim gniewnym, niepowściągliwym językiem. Wciąż o nim pamiętając, nie pozwalając, aby znów pogrążyło się w niebycie, teraz, kiedy mamy już świadomość jego zasięgu i bezwzględności. Słyszy się niekiedy zalecenia, abyśmy próbując położyć kres tej praktyce, uszanowali podstawowe systemy wierzeń, wyznawane przez krojących i krojone.
Rada Ludnościowa – organizacja nie nastawiona na zysk – dowodzi, iż krzyk wznoszony w imię prawa kobiety do integralności płciowej jest pozbawiony sensu, gdyż jego adresatami są ludzie, dla których seksualna asceza to wartość. Rada zaleca, abyśmy zamiast tego kładli nacisk na ryzyko, jakie okaleczanie genitaliów niesie dla najbardziej cenionego atutu kobiety – jej płodności. Dobrze. Bądźmy wrażliwi na odmienność, nie unośmy się świętym oburzeniem. Kładźmy większy akcent na zdrowy rozród niż na prawo do własnej cielesności, przedkładajmy odpowiedzialność ponad narcyzm. Mówmy, co chcemy – ale sprawmy, by odłożono ten nóż.
Ducha kobiety nie da się zniszczyć
Jestem całym sercem za pragmatyzmem, lecz łechtaczka to twór utopijny i idealistyczny, a wiadomo, jak ciężko zabić piękną fantazję. I to, być może paradoksalnie, jest argument przeciwko obcinaniu dziewczętom genitaliów: po prostu zabieg ten nie zawsze okazuje się skuteczny. Można zabić cielesną postać, ale nie zniszczyć ducha. Bywa, że Afrykanki, które poddano klitoridektomii (podobnie jak Marthę Coventry), a nawet infibulacji, opisują siebie jako istoty erotyczne, cieszą się seksem i doświadczają orgazmów – niekiedy bardzo gwałtownych, jak dodają. Ich fantomowe łechtaczki – niczym duch ojca Hamleta – są uparte, wciąż obecne, niepoprawne. Ceremonia okaleczenia naraziła te kobiety na wielkie zagrożenie zdrowia, ale nie udało się ich okiełznać ani złamać. Po co więc ryzykować życie (lub płodność) dziewczyny, skoro nie ma gwarancji, że zabije się jej pożądanie? Niejedna kobieta pozostaje orgazmiczna (…). Niektórzy upatrują w tym dowodu, iż łechtaczka, mimo wszystko, nie ma nad kobietą żadnej władzy – absolutnie żadnej, poza tą, która kobieta sama od niej przyjmie i którą gotowa jest dać jej w zamian.
Fragment pochodzi z książki Natalie Angier „Kobieta. Geografia intymna”.
Pierwsza część tekstu o okaleczaniu dziewczynek: Łechtaczka może być za duża? Klitoridektomia w praktyce.