Dlaczego kobiety nienawidzą mężczyzn?
A dlaczego mężczyźni nienawidzą mężczyzn? Dlaczego sami nienawidzą swojej męskości?
Kobiety i mężczyźni robią to z tego samego powodu – obie płcie zostały nauczone jeszcze we wczesnym dzieciństwie, że męskość jest zła i zagrażająca. I wszystko, co się z nią wiąże, jest złe, niebezpieczne, „nieludzkie” i że wręcz należałoby zniszczyć męskość, aby przywrócić światu harmonię. To wykoślawiona i bardzo niesprawiedliwa wizja. Ale bardzo rozpowszechniona. Tego uczeni są i chłopcy, i dziewczynki. I to od wieków. Te same skrypty zajdziemy w powieści „Lalka” i w najnowszych serialach. Ile razy słyszałaś_łeś, że „mężczyźni to świnie”? Jak bardzo popularna stała się książka „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”? Powiedzenia, książki, filmy – wszystko to wpasowuje się w stereotyp „złego mężczyzny”, obśmiewanego „macho”. Mężczyzna – i kobietom, i mężczyznom – zaczyna się jawić jako monstrum, gwałciciel, dyktator wywołujący wojny, damski bokser bijący żonę i dzieci. Jasne, są na świecie mężczyźni, którzy biją, gwałcą i zabijają, ale są oni w znikomej mniejszości i nie musimy etykietki brutala i kryminalisty przyklejać każdemu mężczyźnie, tylko dlatego że jest mężczyzną. A jednak to robimy! Ilu słyszałam mężczyzn, którzy mówili, że nie lubią męskości, że nie lubią mężczyzn, bo mężczyźni „są źli”. Kiedyś nie zwracałam na to uwagi, teraz, gdy to słyszę, po prostu chce mi się płakać.
Faceci są źli, ale mój jest fajny!
Można powiedzieć: „tak, faceci to chamy nie myte, ale mój jest porządny…” Mój syn, mój mąż, mój przyjaciel… Mówiąc to, szukamy wyjątków od reguły. Bo jednak godzimy się z tym, że męskość jest zła i zagrażająca.
Testosteron
Kayah w swojej piosence obwiniała o to wszystko testosteron. Dziś mam wrażenie, że tekst jej piosenki „Testosteron” jest świetną wykładnią antymęskiego punktu widzenia:
„To przez Ciebie jej płacz nocą słyszę zza ściany,
gdy mu dłoń ściskasz w pięść, co opada na stół
Oskarżam Cię o łez strumienie, osamotnienie, zdradę i gniew.
Oskarżam Cię o to cierpienie, wojen płomienie, przelaną krew.
Testosteron…”
A więc mężczyźni są źli z natury – bo mają testosteron. W skrócie – bo są mężczyznami. A kobiety tych mężczyzn muszą uładzić i ucywilizować. Nie wchodząc w dywagacje na temat hormonów, chcę tylko zauważyć, że – nawet jeśli żyjemy w społeczeństwie pogardzającym kobiecością i niedoceniającym kobiet – żyjemy również w społeczeństwie, które nienawidzi mężczyzn.
I nie chodzi tu w ogóle o „złe feministki„, nie! Tu chodzi o wszystkich: o Twoją matkę, która mówiła, że „mężczyźni to podgatunek”, o ojca, który nie chciał cię puszczać na randki z chłopakami, bo „on już zna mężczyzn i wie, że nie można im ufać”, o księdza, który pomstował na męskie chucie, nauczycielki, które o wszystkie psoty zawsze podejrzewały jedynie chłopców i o Ciebie – bo może Ty też nie raz i nie dwa powiedziałaś_łeś, że „facet to świnia”.
Pisałam kiedyś o tym, że kobiety stają przed konfliktem nie do rozwiązania, gdyż jako dziewczynki są uczone, że jedyna droga dla nich to wyjść za mężczyznę, zaufać mu i urodzić mu gromadkę dzieci, a jednocześnie są uczone tego, że nigdy mężczyźnie nie mogą do końca zaufać.
„Bezpieczny mężczyzna”
Jest jeden sposób, który często jako kobiety wykorzystujemy. Otaczamy się „bezpiecznymi mężczyznami”. Nie mężczyznami, ale chłopcami, którzy mając 40 lat, wciąż z pokorą wysłuchują mamusi, która ich karci za to, że nie noszą czapki. Którzy nie swoją dziewczynę, kobietę czy żonę stawiają na pierwszym miejscu w rodzinie – ale matkę (skoro matce było nim łatwo sterować – Tobie też ulegnie). Mężczyznami w jakiś sposób niedostępnymi – bo mieszkają w innych miastach, krajach, mają żony lub dziewczyny, są zakonnikami lub księżmi albo gejami. Albo mężczyznami, którzy deklarują, że nie lubią mężczyzn, męskości, że nudzi ich piłka nożna i najlepiej czują się w kuchni przy gotowaniu. To właśnie ci „bezpieczni mężczyźni” stają się Twoimi najlepszymi kolegami, przyjaciółmi, ukochanymi… Im bardziej taki odbiega od standardu macho, tym jest bezpieczniejszy. Dlatego, że to tego nieszczęsnego macho kojarzymy z pierwotną męskością. A męskość – w każdym wydaniu – podskórnie postrzegamy jako zagrożenie.
I naprawdę, nie trzeba być kobietą, żeby obawiać się męskości. I żeby jej nie lubić. Lub nawet nienawidzić. To, co wyssałyśmy_liśmy z mlekiem matki, uważa się za prawdę. „Mężczyzna – twój wróg” – to nie tylko zabawny okrzyk z „Seksmisji”, ale także nasza smutna rzeczywistość.
Jak w takiej rzeczywistości można budować pełne miłości i szacunku relacje damsko-męskie? Oto jest pytanie.
Poniżej mini przykład tego, jakie opinie o mężczyznach można znaleźć w sieci na samej górze wyników…
Możemy to uznać za żart, ale ponoć podświadomość nie zna poczucia humoru i nie lubi żartów. Więc czy nadal chcesz siebie i innych traktować takimi treściami o męskości?