Kobieto! Rozłożyłaś nogi przed nieznajomym? Połykałaś spermę? A może strzeliłaś minetkę koleżance? Czy nie jesteś zbyt łatwa?
Rozmawiałam ostatnio ze znajomymi o byciu „łatwą”. O byciu „trudną”. O byciu „zdzirą”. Najpierw zamęczałam się myśleniem nad tym, jaka sama jestem. Co by powiedział o mnie chłopak z liceum, a co obecny partner? Czy za szybko ściągam majtki, czy może jestem zbyt oporna, staroświecka i tradycyjna?
Niestety, mimo intensywnego wysiłku umysłowego, niczego konstruktywnego nie wymyśliłam. Dopiero po długim czasie odkryłam, że poruszam się w świecie zupełnie nieprzystających do mojego życia pojęć.
Być łatwą…
Zastanawiam się nad tym, co to naprawdę znaczy: „być łatwą”? Tak, ja też wiem, że to obelga. Jesteś łatwa – to znaczy, że jesteś puszczalską zdzirą, która da się zerżnąć każdemu. Ale z drugiej strony – to też jakby komplement. Patrz, ona nie jest taką cnotką, nie musisz się z nią żenić, żeby w ogóle cię pocałowała… Inne dają się pocałować dopiero po podpisaniu intercyzy… No, dobrze, przesadzam, wiem.
Doznając nagłego olśnienia umysłowego, doszłam do wniosku, że nigdy nie byłam łatwa, ani też trudna. Że nie jestem ani cnotką, ani zdzirą i nie ma to absolutnie żadnego związku z tym, że być może udało mi się osiągnąć upragniony złoty środek. Że wyważyłam proporcje – między łatwością i cnotliwością, gdy innym kobietom się to nie udało.
Nie. To nie jest żaden złoty środek. Po prostu „bycie łatwą” i „bycie trudną” to określenia z heteronormatywnego świata, w którym kobieta nigdy nie wyrazi zainteresowania budowaniem erotycznej, seksualnej więzi z drugą osobą (mężczyzną!). To określenie ze świata, w którym mężczyzna siłą, podstępem lub obietnicami zaciąga kobietę do łóżka; świata, w którym nie wypada mówić, robić, a nawet czuć pewnych rzeczy, żeby ktoś nas nie posądził o puszczalstwo. To określenie z tego samego świata, który uczy nas, że kobieta kochająca kobietę jest lesbą, a mężczyzna pożądający mężczyzny jest pedałem, cwelem, ciotą, najłagodniej zaś: pederastą.
Świat bycia „łatwą” i „cnotką” to świat, w którym inni nakreślają Twoje granice. W którym czułość i bliskość może być dzielona tylko i wyłącznie na pewne określone i „przyzwoite” sposoby – a seks inny niż genitalny jest odstępstwem od normy. Świat, w którym kobieta rozpinająca spodnie mężczyźnie, żeby potem, klęcząc przed nim, dawać przyjemność i czuć przyjemność, to lafirynda, lachociąg, obciągara niezasługująca na szacunek tego mężczyzny.
Szczerość i asertywność
Odpowiadając sobie na pytanie: czy jestem łatwa? – stwierdzam, że jestem szczera, jestem chętna i jestem asertywna. Robię tylko to, na co naprawdę mam ochotę. Szybciej zaryzykuję utratę „przyjaźni” niż utratę szacunku do samej siebie – i zawsze powiem „nie”, gdy poczuję, że tak mi podpowiada rozum lub serce (albo gdy dosłyszę szept mojej ukochanej łechtaczki). Ale również nie traktuję obszaru erotyki, jako takiego, w którym mogę komuś wyświadczyć łaskę, łaskawie się na coś zgodzić… Jestem bardzo daleka od udawania, że podniecające pieszczoty nie robią na mnie wrażenia i że nie chcę seksu, gdy właśnie go chcę.
Nie oczekuję też godzinami na propozycje, na to by ten ktoś w końcu odgadł na co naprawdę mam ochotę. Jeśli coś przychodzi mi do głowy – robię to lub proponuję. Przedkładam dużo ofert i na wiele ofert chętnie przystaję. Będąc w relacji seksualnej, jestem szczera. Nie ukrywam, że ktoś mi się podoba, że coś mnie podnieca. Nie gorszę się sztywniejącym penisem ani przyspieszonym oddechem. Nie udaję sama przed sobą, że nie robię się mokra.
Gdy mam ochotę robić „zboczone” rzeczy – robię je. Gdy robię to z kimś, komu ufam (a robię to tylko z tymi, którym ufam bezgranicznie), nie mam zahamowań. Wtedy rzeczy nie są „zboczone”, ale raczej podniecające i ekscytujące. Są nowe. Są przyjemne. Intymne. Orgazmiczne.
Klęczałam przed kochankami, namawiałam ich na różne rodzaje seksu, połykałam (i wypluwałam) spermę, kupowałam prezerwatywy i pigułki antykoncepcyjne, myśląc o upojnych nocach. Robiłam te wszystkie „wstrętne i upokarzające rzeczy, którymi brzydzi się każda kobieta” – pasuję więc do definicji „łatwej” wręcz wzorcowo.
Robiłam – jeśli wszyscy zainteresowani tego chcieli.
I mogę oddychać ze spokojem.
Wreszcie.
Bo właśnie wyrzuciłam słowo „łatwa” ze swojego słownika.
Wszystko przychodzi mi z łatwością, gdy na swojej drodze spotykam odpowiednią osobę. Seks również. Jeśli tylko go chcę.