Tak, mamy w Polsce takie muzeum. Mieści się w Warszawie przy ulicy Grzybowskiej. Na stronie muzeum można przeczytać: „Muzeum Erotyki w Warszawie jest jedynym tego typu Muzeum w Polsce i jednym z nielicznych w Europie, gdzie można obejrzeć przedmioty, jakie inne muzea wstydliwie skrywają przed zwiedzającymi.
Motywy erotyczne odgrywały zawsze znaczącą rolę w sztuce i cywilizacji wielu narodów, jednakże w zależności od okresów ich powstawania były silnie eksponowane lub też skrzętnie ukrywane w zaciszach domów i pałaców.”
Muzeum zostało otwarte w lutym 2011 roku.
– Nasze muzeum to nie sex-shop czy jakiś show. Chcemy, by stało się placówką kulturalną, i poświęcone jest sztuce – przekonuje Dariusz Kędziora, dyrektor i inicjator przedsięwzięcia, z wykształcenia zaś archeolog. Obok muzeum będzie sklep. – Nie będziemy tu sprzedawać wibratorów, lecz książki i albumy o sztuce erotycznej – zapowiada.
Muzeum powstało z jego kolekcji zbieranej przez 20 lat po całym świecie. Liczy ona ponad dwa tysiące eksponatów. Niestety, z reguły nie są to oryginały, lecz kopie ze sklepów z pamiątkami.
– Od samego początku kupowałem eksponaty z myślą o muzeum. Znajomi patrzyli na mnie nieco dziwnie. No bo w końcu jak oceniać kogoś, kto ma cały dom zagracony fallusami – zwierza mi się dyrektor „Gazecie” (Muzeum Erotyki w Warszawie już działa, Gazeta.pl).
A tu fragmenty wywiadu z dyrektorem Muzeum – Dariuszem Kędziorą, który ukazał się w „Wysokich Obcasach”:
A czy zwiedzający przeżywają moralne rozterki podczas wizyty w muzeum?
Osoby, które nas odwiedzają, to nie są złaknione sensacji oszołomy, które wrzasną: 'Świństwo!’, i wyjdą. Polacy są teraz mniej pruderyjni, niż byli w PRL-u, dwadzieścia kilka lat temu. Mamy dostęp do pełnego przekroju rozmaitych mediów. Możemy oglądać 'niemoralność’ bez ograniczeń. Kiedyś jedynym nośnikiem treści erotycznych były szmuglowane z Niemiec i ze Szwecji świerszczyki.
Pornosfera w Polsce przeszła ewolucję. W PRL-u były filmowe 'momenty’ i bezcenne magazyny zagraniczne. W latach 90. zaczęły powstawać pierwsze wydawnictwa prasy erotycznej, następnie filmy na VHS-ach. Teraz mamy internet. Kiedyś zobaczenie pani uprawiającej seks z panem to było wydarzenie. Potem ta pani inaczej uprawiała seks i to też było wydarzenie. Teraz mamy dostęp do takiej różnorodności, że trudno o coś, co zyska taką rangę. Widzę to po sobie. Rzadko trafiam na zjawisko, które jest dla mnie zupełną nowością. Ostatnio jednak szczerze się ucieszyłem, bo trafiłem na taką rzecz. Mianowicie zobaczyłem w sex shopie nadmuchiwane owieczki. Można było sobie nawet wybrać kolor sierści. Nie mam na myśli propagowania czy negowania tego typu pomysłów – ktoś po prostu miał taką fantazję. Im więcej różnych rodzajów seksu ludzie smakują, tym więcej pojawia się możliwości. Niedługo będziemy na podobnym etapie, na jakim obecnie znajdują się Niemcy czy Francja.
Mam wrażenie, że Polacy bardzo często śmieją się z gadżetów erotycznych.
Śmiech to reakcja obronna. Jak zachowa się większość Polaków na widok futerkowych kajdanek? Zachichocze nerwowo i popatrzy na ich właściciela jak na zboczeńca. Potem dopiero przyjdzie refleksja: a może to fajne? Nikt jednak nie powie tego na głos. Kajdanki z różowym futerkiem to górna granica akceptowalnej 'perwersji’.
A może Polacy po prostu nie potrzebują stylowych gadżetów? Może właśnie taka zabawna tandeta to rekwizyty polskiego erotyzmu współczesnego?
Wyrafinowane rekwizyty pasowałyby raczej do tradycji francuskiej, która wyrosła z Sade’a i kazamatów pełnych rozmaitego oprzyrządowania. Kultura polska nie jest zaś arystokratyczna, ale wiejska. I taka też jest nasza obyczajowość. U nas były dworki szlacheckie, gdzie pan miał żonę i kilka służek. Zajmował się raz żoną na łożu, a raz służkami na sianie. Nie zastanawiał się nad scenografią sceny seksualnej, bo koncentrował się na tym, aby nie zapomnieć, kiedy wraca jego szanowna waćpani. Od zawsze żyjemy w katolicko-ludowej schizofrenii i staramy się pogodzić niemożliwe. (…)
Ja po prostu nie chcę nikogo rozczarować. Pornografia ma pobudzać głównie biologicznie – ułatwiać masturbację albo działać jako afrodyzjak. Jeśli ktoś pragnie właśnie takiego pobudzenia, to w muzeum go nie znajdzie. Powinien iść do sex shopu, najlepiej od razu do kabiny. Sztuka erotyczna natomiast, choć również może zachęcać do odbycia aktu seksualnego, przede wszystkim ma skłaniać do myślenia, zastanowienia nad intymnością, seksem. To pół godziny kalejdoskopu erotyki świata – od japońskich shungi po gablotę z XX-wiecznymi opakowaniami po prezerwatywach.
Jaki jest pana ulubiony erotyczny eksponat?
Pas cnoty. Muzeum ma, niestety, tylko kopię, ale co jakiś czas na rynku kolekcjonerskim pojawia się oryginał. Do tej pory nie było mnie na niego stać.
Jakiego rzędu jest to kwota?
Kilka tysięcy euro. To drogi i poszukiwany eksponat.
Ile z reguły kosztują takie przedmioty?
To zależy od popytu. Raz udało mi się kupić prezerwatywy z XIX wieku za grosze, innym razem osiągnęły na aukcji astronomiczne ceny, bo więcej osób się nimi akurat wtedy zainteresowało.
Jaki przedmiot rozpoczął pana kolekcję?
Na Wyspach Kanaryjskich, na jakimś targu staroci, znalazłem posążek Priapa. Wydał mi się zabawny i intrygujący. Potem okazało się, że erotykę można znaleźć na targach staroci na całym świecie – na bazarach, u antykwariusza spod lady.
Ludzie postrzegają pana jako zboczeńca z dziwną kolekcją?
Oczywiście. Czytałem komentarze w internecie. Ale już wcześniej zdarzały mi się dziwne, podejrzliwe spojrzenia. Kiedyś te wszystkie erotyczne eksponaty stały w moim mieszkaniu. Było więc najpierw spojrzenie na fallusy, potem na właściciela, znów na fallusy i spojrzenie w podłogę. Konsternacja.
Czuje się pan w obowiązku tłumaczyć ze swojej pasji?
Oczywiście, że nie. Każdy może robić, co chce. Luksus życia polega na tym, żeby nie musieć się nikomu z niczego tłumaczyć. Przyjemność w życiu buduje się na niezależności. Także w życiu erotycznym. (Ulubiony pas cnoty. Wysokie Obcasy)
Do 24.07.2011 można zobaczyć wystawę czasową „Współczesna Polska Erotyka”.
ul. GRZYBOWSKA 3, 00-123 WARSZAWA
tel.+48 224038065, tel. +48 792354722
otwarte codziennie 11-22
bilet normalny – 30 zł
bilet ulgowy – 25 zł