Moje życie bez stanika jest takie samo, jak ze stanikiem, tylko, ku własnemu zdziwieniu, mogę teraz swobodniej oddychać.
I mam z nimi większy kontakt. Częściej je widzę, lepiej czuję, czulej dotykam. Nie są już oddzielone murem z koronek, gąbki i fiszbinów. I one też częściej widzą słońce i świat – swoimi sutkowymi oczami. Poza tym – gdy ściągam sukienkę, żeby wskoczyć do jeziora – mogę po prostu od razu wskoczyć, bo nie mam na sobie innych bieliźnianych atrakcji!
Pierwszy raz stanik założyłam zupełnie bez refleksji – to po prostu część garderoby, którą noszą kobiety, bo muszą, i już. Nie poddawałam w wątpliwość tego „muszenia”. Zresztą, śliczne kolorowe, koronkowe staniki wydawały mi się naprawdę sexy, dlaczego więc miałabym ich nie nosić? Szczególnie wtedy, gdy miałam 13 czy 14 lat? Wszystkie moje koleżanki nosiły staniki, dlaczego więc ja miałabym być inna?
I sytuacja ta trwała przez całe lata. Lubiłam staniki. Szczególnie te rozpinane z przodu. Szczególnie te z dużą ilością gąbki i kolorowej koronki. Lubiłam czasem zakładać stanik i na to ciasną skórzaną kurtkę. W niektóre dni do tego ograniczała się moja garderoba. Czasem, w największy upał, odpuszczałam i stanik, i majtki, zakładałam tylko jakąś zwiewną sukienkę. Pamiętam jeden taki dzień przed paru laty, gdy do domu wracałam naprawdę późno. Ponieważ akurat przechodziła przez Polskę fala upałów, wciąż było mi gorąco – ale piersi mi marzły! Szłam przez miasto i przykrywałam je dłońmi, przeklinając się za to, że nie włożyłam stanika chociaż do torby, żeby móc go założyć później. Nie pamiętam min przechodniów, ale pewnie myśleli sobie, że jakaś baba zwariowała i masturbuje się, idąc ulicą. To doświadczenie pokazało mi, że ja jednak i lubię staniki, i potrzebuję ich – nawet w upał!
Moje ciało mówi NIE
A jednak kilka miesięcy później, w trakcie zimy, po prostu poczułam, że chcę zdjąć z siebie stanik. Nagle poczułam, że mój ukochany stanik – bordowy z czarną koronką – mnie ciśnie. I nie chodziło o to, że był ciasny lub źle dobrany. Po prostu nagle poczułam, że wokół żeber mam coś, co mnie ugniata. Spod bluzki, swetra i wełnianej sukienki ściągnęłam więc stanik i ruszyłam w miasto, myśląc, że na tym zimnie cycki mi zamarzną! Przezornie spakowałam więc stanik do torby. Ale nic takiego nie nastąpiło, o dziwo nie zamarzły. Następnego dnia znów założyłam stanik i znów poczułam, że mnie dusi, więc po jakimś czasie znów go zdjęłam. Sytuacja taka powtarzała się przez kilka dni, a może nawet tygodni – zakładałam i po chwili ściągałam. Ja tego nie zaplanowałam. Tego po prostu chciało moje ciało! Przez całe lata nie wnosiło żadnych protestów, a przecież oprócz staników nosiłam także gorsety, które uwielbiałam. Nosiłam także krawaty i nie rozumiałam, jak mężczyźni mogą narzekać, że krawaty ich cisną, bo mnie nie cisnęły. Aż tu nagle przyszedł ten kolejny dzień, kiedy poczułam, że już wystarczy. Wtedy przestałam nosić staniki. I nie miało to związku ani z modą, ani z feminizem, ani z tantrą, ani z żadną ideologią czy teorią, wg której (nie)noszenie stanika jest (nie)zdrowe. Dopiero niedawno przeczytałam artykuł Nat Gru z Proseksualnej, w którym powołuje się na wyniki francuskich badań – bardzo ciekawe:
„Na uniwersytecie w Besançon we Francji przeprowadzono trwające 15 lat badania dotyczące wpływu noszenia biustonosza nie tylko na jędrność biustu, ale i na ból pleców u posiadaczek większych piersi. Wyniki były zaskakujące – okazało się, że piersi kobiet, które nigdy nie nosiły stanika, były dużo jędrniejsze niż kobiet, które nosiły staniki na co dzień. Jedna z teorii głosi, że że być może noszenie stanika „rozleniwia” ciało – mięśnie klatki piersiowej nie dźwigają piersi, stają więc bardziej wiotkie, co w ostatecznym rozrachunku wpływa na wygląd piersi i wrażenie braku jędrności.”*
Wygląda na to, że będę od tego zdrowsza. Od tamtej zimy minęło dwa i pół roku i póki co nie widzę tych efektów, którym straszą kobiety – hym… sama nie wiem, kto – czy to purytanie, czy może lobby bieliźniarskie? – cycki mi nie opadły do kolan. Zresztą, mam też koleżankę, która stanik porzuciła jakoś w liceum, nie nosi go więc ponad 20 lat, a piersi ma piękne i sprężyste (opinia moja), a do najmniejszych nie należą.
Tak więc teraz, gdy puszczam swoje sutki zupełnie wolno (w tym roku założyłam stanik kilka razy, m.in. do telewizji oraz na rodzinne wesele), naprawdę mogę głębiej oddychać. To zaskakujące, bo gdy nosiłam stanik, nie czułam się ograniczona. Nie rozumiałam też, dlaczego podczas rewolucji francuskiej kobiety zrzuciły gorsety i dlaczego hipiski czy feministki wyrzucały staniki do śmietników jako niepotrzebne. Teraz już rozumiem – bo czuję różnicę (ale nie wiem, czy dla Ciebie jakakolwiek będzie). No i – moje ciało nie jest pościskane, poopinane całym tym stelażem z pasków, fiszbinów, gąbki i zapięć. Muszę przyznać, że jest coś sexy w tym, jak się wygląda w ładnej bieliźnie, i w tym, gdy jest zdejmowana wprawną męską ręką, ale… miałam to przez całe lata, więc się chyba już nasyciłam.
Cycki w porno, cycki w tramwajach
Druga sprawa to kwestia tego, jak ludzie reagują na moje cycki. Ten temat też podjęła Nat – bardzo interesująco – zobacz tutaj. Ja stwierdzam, że najczęściej nie reagują. Zresztą, nie zastanawiałam się, czy moje piersi zrobią na kimś wrażenie, czy nie. Może dlatego prawie nikt(?) nie zwraca na nie szczególnej uwagi. Zimą – nie widać. Natomiast latem może i widać – ale już nie chce mi się „krzyżować” piersi stanikami, schlebiając mieszczańskiej moralności. Niech sobie hasają swobodnie. Tak, czasem ktoś na nie patrzy. Ale ja jestem hojna – niech patrzą, niech się oswajają z ciałem kobiety, niech je widzą na ulicy, w barze, w pociągu – a nie tylko w porno, które z naturalnością ciała raczej nie oswaja! Pamiętam, jak jedna z edukatorek seksualnych mówiła o programie telewizyjnym lub badaniach, z których wyszło, że obecni nastolatkowie są tak wytresowani przez pornografię, że większość naturalnych biustów, ani im się nie podoba, ani ich nie podnieca – w przeciwieństwie do tych nienaturalnych, stworzonych na potrzeby pornografii.
Zazwyczaj to patrzenie, z którym się spotykam, związane jest ze zdziwieniem, życzliwym zainteresowaniem lub – serio – z szokiem. Wczoraj na przykład pewien wiekowy mężczyzna spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby w wieku lat sześćdziesięciu nagle odkrył, że kobiety mają piersi! Ale sytuacje typowego gapienia się mogę policzyć na palcach jednej ręki – a zdarzyły się one na przestrzeni ponad dwóch lat, więc myślę, że to zupełnie OK!
Nie wiem, jak Wy, ale ja lubię, jak mi sterczą sutki (chociaż słyszałam, że niektóre kobiety przeżywają wtedy katusze). Zostało mi to chyba z dawnych czasów, gdy pokazywano w telewizji jakiś film o grupie ABBA. Dwie piosenkarki właśnie szykowały się do wyjścia z samolotu, gdzie na płycie lotniska witały ich tłumy fanów. Co zrobiły przed wyjściem? Oczywiście przyszczypały sutki, żeby dumnie sterczały pod ich bluzkami. To zawsze kojarzy mi się z ABBĄ! I nigdy nie czułam zawstydzenia, dlatego że nagle stwardniały mi brodawki i widać to było przez bluzkę – bo przecież oprócz staników-zbroi nosiłam też zwykłe cienkie bawełniane, przez które to widać. Nie przyszło mi też do głowy, że twarde sutki mogą być odczytywane jako prowokacja – czy faceci prowokują Cię swoimi sutkami? (Czy doczekamy czasów, gdy to mężczyźni będą musieli nosić męskie staniki, żeby przykryć sutki?) – ale o prowokowaniu pisze Magdalena z Kręgu Kobiet – jej artykuł również polecam!
Kiedy nosisz takie sukienki, licz się z tym, że cycki z nich czasem uciekną. 😛 Fot. Dorota Sakowska
Raz, gdy późnym wieczorem czekałam na kolejkę na Powiślu, w mojej sukience bez ramiączek, podeszła do mnie jakaś skwaszona dama, informując mnie, że zaraz mi sukienka spadnie. Spojrzałam na nią z rozbawieniem i powiedziałam: „ach, teraz to już może spadać!” – w końcu była już 22.00 a ja wracałam do domu. Dopiero potem doszedł do mnie ton jej głosu. Ona w pewien sposób mówiła mi: tak ubierać się nie można! Dzięki mnie zobaczyła, że jednak można. Ale tydzień później, gdy w szale dobiegłam do autobusu miejskiego i usadowiłam się na siedzeniu, spotkał mnie wzrok innej kobiety. Widzisz, gdy nosisz sukienki, które generalnie trzymają się tylko na cyckach, czasem zdarza się, że naprawdę się z nich zsuwają. Szczególnie, kiedy biegasz! Więc ja wsiadłam do tego autobusu, rozpięłam sweterek, aby się poprawić, i nagle, zupełnie niechcący, ukazałam światu jedną nagą pierś! No, nie całemu światu, tylko głównie tej kobiecie. I co ona zrobiła? Czy się oburzyła? Nie! Zamiast tego wysłała mi ciepły, krzepiący i pełen porozumienia uśmiech! Taki uśmiech, który rozgrzał moje serce.
Kwestia stanika i karmienia piersią
Niedawno od jednej doradczyni karmienia piersią usłyszałam, że czasem kobiety naprawdę męczą się w pierwszych tygodniach, gdy karmią, bo piersi, ciągle ukrywane w stanikach, są niedoboźdzcowane. I potem, gdy nagle dostają tyle stymulacji, można mieć tego serdecznie dość i nawet płakać z bólu. Jeśli więc planujesz karmienie piersią, a nie jesteś miłośniczką BDSM z tymi wszystkimi klamrami i zaciskami na sutki, to może od czasu do czasu zdejmij stanik… 😛
* http://proseksualna.pl/styl-zycia/cialopozytywnosc-braless/