June jeszcze nigdy nie była na takiej imprezie. Domyślała się, że to właśnie to, co w Kalifornii nazywa się orgia. Cóż, przynajmniej miała to być lesbijska orgia. Zastanawiała się tylko, jak to się stało, że zaproszono ją na coś takiego jako gościa honorowego.
Fragment tekstu pochodzi z książki Puszczalscy z zasadami.
Tak naprawdę wiedziała. W San Francisco odwiedziła serdeczną przyjaciółkę Flash, a ona oznajmiła, że na weekend ma do dyspozycji domek na wsi i że chciałaby tam urządzić imprezę, żeby przedstawić June znajomym. June spodobał się ten pomysł. Wtedy Flash zaczęła opowiadać o rytuałach, jakie się odprawia dla uczczenia nadejścia wiosny. Miałyby je odprawiać na materacach rozłożonych w salonie.
June najpierw odrzuciła zaproszenie, ale Flash ją przekonała. Powiedziała, że nie musi z nikim uprawiać seksu, jeżeli nie będzie miała ochoty. Ostatecznie June się zgodziła. Powiedziała, że jeśli to będzie nie do zniesienia, pójdzie poczytać książkę do kawiarni. Flash zaczęła przygotowywać dom do seksualnych igraszek, a June uciekła do kuchni, żeby zrobić sos. O tym miała przynajmniej jakieś pojęcie.
Gdy goście zaczęli się schodzić, June zastanawiała się, czy będzie w stanie wziąć udział w imprezie. Przyjaciółka przedstawiała ją najwspanialszym lesbom, jakie kiedykolwiek widziała. Jedne były bardzo kobiece, inne przesadnie męskie. Przypominały jaskrawo upierzone ptaki, pyszniły się w ekscentrycznych strojach, zaprojektowanych tak, żeby wyeksponować galerię tatuaży i połyskującą tu i ówdzie biżuterię. I wszystkie były takie młode. June poczuła ciężar swoich czterdziestu ośmiu lat. Uznała, że trochę uprzejmości nie zaszkodzi, więc witając się z każdą, powtarzała: Jak się masz?. Zastanawiała się, co by zrobiła, gdyby któraś z tych pełnych entuzjazmu wielbicielek orgii zechciała jej dokładnie o tym opowiedzieć.
Pod koniec pojawiła się para kobiet w średnim wieku. Jedna z nich, Carol, wyglądała wypisz wymaluj jak siostra babci June, ciocia Mary, gdyby tylko ciocia Mary zdecydowała się kiedykolwiek włożyć typowo męski strój, z kowbojskimi butami i kapeluszem włącznie. June poczuła ulgę, widząc kogoś, z kim mogłaby znaleźć wspólny język. Wtedy Carol posłała jej olśniewający uśmiech i oznajmiła, że chciałaby włożyć dłoń w jej cipkę.
June z trudem przełknęła ślinę, ale odpowiedziała grzecznie, że nie czuje się do końca na to gotowa, a Carol czarująco oznajmiła, że przypomni się później. Wielkie nieba, stąd nie ma ucieczki, pomyślała June. Wiedziała, co to jest fisting, i robiła to z kochanką, która lubiła takie rzeczy. Wiedziała też, że to bezpieczne, jeżeli się przestrzega pewnych zasad, ale wydało jej się dziwne wchodzić w aż taką zażyłość z kimś, kogo się poznało ledwie pół godziny wcześniej.
Wtedy przyszła Lottie. Mniej więcej w wieku June, ale ubrana zupełnie inaczej. Jej farbowane loki w kolorze ognistej czerwieni opadały na czarną szyfonową sukienkę, przez którą wyraźnie prześwitywały czarne pończochy, skórzany gorset i biel ponętnego ciała: Jak ona się nie przewróci na tych szpilkach, pomyślała June. Tymczasem Lottie wymieniała uściski i pocałunki ze zdecydowanie skąpiej odzianymi kobietami. June usłyszała, jak dziękuje kilku za udział w poprzedniej orgii, zorganizowanej z okazji jej pięćdziesiątych urodzin. Czy ci ludzie spotykają się czasem w celu innym niż uprawianie seksu? — zastanawiała się June.
Na podłodze przed kanapą, na której usiadła, zaczęły się kłębić ciała. Kobiety tuliły się do siebie, całowały i pieściły, uśmiechając się i wybuchając śmiechem. Wyraźnie wyróżniały się Lottie i Carol. June postanowiła poszukać schronienia na górze. Zamierzała się otrząsnąć w gorącej kąpieli.
W łaźni było spokojniej. Wdała się w pogawędkę z kilkoma kobietami i poczuła się odrobinę swobodniej. I wtedy znów zjawiła się Lottie. Zdjęła sukienkę, pończochy i buty, a June przyłapała się na myśli, że miałaby ochotę zobaczyć jej cipkę, po czym natychmiast zaczęła się zastanawiać, czy ktoś zauważył jej spojrzenie. Lottie zanurzyła się w ciepłej wodzie i od razu spytała June, czy mogłaby jej wymasować kark, bo jest spięta.
„Oczywiście — June usłyszała swój gjos. — Z przyjemnością”.
O nie, na co ja sobie pozwalam, zganiła się w myślach.
Poczuła pod palcami ciepłą, jedwabistą skórę, zaczęła ją gładzić i pocierać. Masowała Lottie i rozluźniała się. Przytakiwała, gdy Lottie mówiła o najzwyklejszych sprawach — o pracy, o filozofii życiowej, o buddyzmie June i swoim poganizmie. Gdy w końcu się rozluźniła, a woda zaczęła się wydawać zbyt gorąca, Lottie zaproponowała, żeby poszły zobaczyć, co się dzieje na dole. Wyszła z wanny, założyła pończochy i szpilki i poszła.
June zachodziła w głowę, czy powinna pójść za nią. W końcu zdecydowała, że nie może tego zrobić. Znalazła stolik w kącie tarasu i zaczęła się wpatrywać w gwiazdy.
Tymczasem Lottie doszła do wniosku, że ona też musi coś przemyśleć. W salonie jej przyjaciółki oddawały się radosnym igraszkom na kanapach, fotelach i przed kominkiem, ale ona myślała o June. Co w niej takiego jest, że tak mnie podnieca? Czy ja jej się podobam? Czy zechce się ze mną kochać? Nie wygląda na taką, co przywykła do takich imprez, ale cóż, kiedyś musi być pierwszy raz. I gdzie się teraz podziała?
Lortie omiotła wzrokiem salon, ale June nigdzie nie było. Wszędzie rozgrywały się naprawdę intrygujące sceny, więc zrezygnowała z poszukiwań i znalazła sobie partnerkę do zabawy. W końcu jednak ciekawość wzięła górę. Ruszyła w stronę kuchni. Mijała szczęśliwe pary i zatrzymywała się tu i ówdzie, żeby wyrazić podziw dla niektórych szczególnie ekscytujących igraszek. Gdy przystanęła, żeby coś przekąsić i podnieść poziom cukru we krwi, wyjrzała przez okno i dostrzegła June. Ukrywała się na patio. Och, to świetna okazja, pomyślała, po czym ułożyła na talerzu kilka smakołyków i wyszła, żeby poczęstować June.
Choć rozmawiało im się całkiem miło, Lottie czuła, że nie idzie jej najlepiej. June nie reagowała na jej najbardziej zalotne uwagi. Osłupiała z przerażenia brała tylko głęboki oddech i trwała w bezruchu. W końcu Lottie zdecydowała się zagrać w otwarte karty. „Bardzo mi się podobasz. Chciałabyś się ze mną kochać? Co lubisz?” — zapytała. „Nie sądzę, żebym była gotowa uprawiać seks w obecności innych” — wyjąkała przyparta do muru June.
Właśnie wtedy, wciąż jeszcze w kowbojskich butach, choć już bez kapelusza, który, podobnie jak spódniczkę, musiała gdzieś zgubić, wolnym krokiem podeszła do nich Carol. Przysiadła się. Junezastanawiała się, jak by dyskretnie czmychnąć w krzaki, a Lottie powitała ją, opierając udo na jej podbrzuszu. Carol, której nie brakowało obycia, od razu zaczęła ją gładzić, a Lottie, nie z potrzeby zrewanżowania się, lecz po prostu po to, żeby nie marnować miłego wieczoru, zapytała ją: Jak wygląda twój karnecik na dzisiejszy wieczór? Znajdzie się miejsce dla mnie?”.
Carol zapytała ją, na co ma ochotę, a Lottie odpowiedziała, że ma wielką chętkę na delikatny fisting. Carol odpowiedziała, że z wielką przyjemnością ją zaspokoi, ale najpierw musi zapytać Suzie o jej plany. Odeszły zadowolone. June została sama. Zastanawiała się, czy jej ulżyło. Stwierdziła, że nie do końca.
Gdy Lottie wróciła do salonu, zdumiała się na widok Carol i June: siedziały pod oknem, stopami do siebie. Lottie, która nigdy by nie przepuściła takiej okazji, podeszła do nich, kręcąc biodrami, usadowiła się między nimi i oznajmiła: „Oto jestem!”. Carol, dobrze znająca zasady, zawołała kogoś, żeby przyniósł żel nawilżający i rękawiczki, po czym zdecydowanym ruchem pchnęła Lottie; oparła się na kolanach June. „Przytrzymasz mi ją?” – zapytała.
June oniemiała, ale nikt nie czekał na jej odpowiedz, więc objęła wijącą się z rozkoszy Lottie. Cudownie, po prostu cudownie, pomyślała, po czym wzięła głęboki oddech i ścisnęła mocniej. Skoncentrowała się nas tym, żeby robić dobre wrażenie. Starała się nie zwracać uwagi na kilka uśmiechniętych kobiet, które usiadły przed nimi, żeby je podziwiać. Tymczasem Carol z wprawą przystąpiła do dzieła: odwróciła Lottie, nawilżyła ją i zaczęła pieścić. O mój Boże! Jak ja to przeżyję? Dotykam piersi tej kobiety, chociaż ledwie ją znam, pomyślała June. Może powinnam udawać, że już się z nią kochałam?
Lottie oparła stopę na ramieniu Carol i zaczęła energicznie napierać na jej rękę. Gdy dłoń Carol wśliznęła się w jej ciało, wydała przeciągły jęk rozkoszy. June robiła wszystko, żeby Lottie nie wyrwała się z jej objęć i nie spadła na podłogę. W końcu Lottie doszła, bardzo głośno, jak zauważyła June. A potem przez chwilę nie mogła złapać tchu. Wszystkie trzy niedbale rozparły się na sofie i leżały tak, rozkoszując się tym, co się stało.
Gdy wróciły do rzeczywistości, Lottie usiadła i zaproponowała Carol, że jej się zrewanżuje. Carol odmówiła uprzejmie, wyjaśniając, że obiecała już zaopiekować się Susie, po czym każda poszła w swoją stronę. June została sama i czuła się trochę oszołomiona. Chyba znalazłam się w innym świecie, myślała z zachwytem. A swoją drogą kim są te wszystkie kobiety? Mimo wszystko było przyjemnie i myślę, że całkiem nieźle mi poszło. Ale to za dużo jak dla mnie. Chyba powinnam pójść spać.
Impreza się skończyła. Po powrocie do domu Lottie stwierdziła, że nie może przestać myśleć o June. Zadzwoniła do Flash i dowiedziała się, że June rano opuściła San Francisco.
Dwa dni później June dostała list:
Droga June!
Taki piękny poranek wstał tu u mnie w górach, promienie słońca prześwitują przez korony sekwoi, a na błękitnym niebie widać puszyste chmurki. Gdy wczoraj spacerowałam po okolicy, zauważyłam wielkiego zająca. Zakwitły już irysy, a teraz przyszedł czas na powoje, rododendrony i wiele innych ślicznych kwiatuszków, z którymi jeszcze nie zdążyłam się należycie zapoznać. Mieszkasz w mieście? A gdybym ci narobiła smaku na góry, przyjechałabyś mnie odwiedzić?
Kim właściwie jesteś? Napisz coś o sobie. Szczególnie ciekawi mnie to, jak będąc buddystką, radzisz sobie z pożądaniem i namiętnością. Myślałam o tym trochę, odkąd się poznałyśmy, i zdałam sobie sprawę, że chociaż zen, a zwłaszcza umiejętność uwalniania się od pożądania, wiele mi dało, to nie jestem buddystką, bo moja ścieżka duchowa prowadzi właśnie przez pożądanie (a może namiętność byłaby tu bardziej odpowiednim słowem) do pełnego zespolenia z tao. Obawiam się jednak, że dla ciebie mogłoby to być nie do przyjęcia. Zdążyłam się już przyzwyczaić, że ludzie z mojego powodu porzucają swoją drogę, ale nie chciałabym, żeby tak się stało w twoim przypadku.
Naprawdę mi się podobasz. Naprawdę podobało mi się to, co zaszło miedzy nami u Flash, i mam nadzieję, że będziemy miały okazję pójść krok dalej. Napisz więc i odsłoń się przede mną. Co myślisz o seksie, związkach, sztuce, naturze? O czym fantazjujesz? Naprawdę chciałabym to wiedzieć. Założę się, że marzysz o jakichś cudownych scenach łóżkowych.
Szkoda, że cię tu nie ma. Piszę do ciebie i nie mogę się opanować: chciałabym, żebyś mnie przytuliła. Gdy przeczytałam ten list, żeby zdecydować, o ile dalej mogę się posunąć, zdałam sobie sprawę, że już i tak posunęłam się za daleko. Ale cóż, zawsze tak robię.
Kochająca Lottie
Po ośmiu miesiącach i około trzech tysiącach dolarów wydanych na rachunki telefoniczne, nie wspominając już o kilku podróżach samolotem pod wpływem impulsu, June załadowała wszystkie swoje doczesne dobra na ciężarówkę, a Lottie wyleciała jej na spotkanie. Razem pojechały do uroczego domku na wsi, razem zamieszkały i żyły szczęśliwie długie lata.
Fragment tekstu pochodzi z książki Puszczalscy z zasadami.