(…) wszyscy potrzebujemy ludzkiego dotyku. […] Zresztą mit głoszący, że mężczyzna nie marzy o bliskości, wpływa na męskie podejście do seksu.
Język rozmów o seksie kształtują mężczyźni?
— To zazwyczaj mężczyźni decydują o tym, jak mówi się o seksie – powiedział Michael Kimmel, mój kolega i słynny na całym świecie ekspert od męskości, gdy pewnego popołudnia jedliśmy razem sałatkę. – Jeśli nie wierzysz, zastanów się, jakiego języka używamy. Grzmocić, puknąć, zerżnąć… W tych słowach jest agresja.
Zdaniem doktora Kimmela na seks patrzy się często w kategoriach podboju. I oczywiście skoro jedna strona podbija, to druga jest pokonana. To smutne, że w ten sposób postrzegamy najbardziej naturalny i intymny akt, jaki można dzielić z drugim człowiekiem.
Z jednej strony echo słów Michaela nierzadko rozbrzmiewało w moich rozmowach z mężczyznami. Z drugiej strony to fascynujące, jak wielu z nich przyznawało, że nie cierpią języka, którym sami się posługują. „Wciąż łapię się na dziwnym przywiązaniu do negatywnych, a czasem wręcz brutalnych metafor, wśród których dorastałem” – oznajmił Wini Laven w publicznej wymianie zdań na Facebooku. „Dobrym przykładem są nie tylko słowa używane, jak »zaliczyć« czy »puknąć«, ale i te nieużywane. Przypominam sobie naprawdę tylko garstkę sytuacji, w których facet w rozmowie z innym facetem użył wyrażenia »kochać się«. [Seks] to dla nich zawsze coś fizycznego, odartego z emocji”.
Takie postrzeganie seksu nie tylko go deprecjonuje, ale też i pozbawia mężczyzn radości ze zbliżenia. Wielokrotnie od nich słyszałam, że aby móc w ogóle rozmawiać o seksie muszą całkiem go odrzeć z intymności.
Ilość zamiast jakości?
W tej samej rozmowie na Facebooku mężczyźni narzekali, że przez wpojone im przekonania koncentrują się wyłącznie na tym, ile uprawiają seksu, i zapominają o jego jakości. „Kiedy byłem młodszy, wierzyłem w te wszystkie toksyczne wyliczenia” — stwierdził Patrick Davis. „Te rzeczy w stylu: ile dziewczyn przeleciałeś w tym roku, albo nawet: ile razy robiłeś to w ciągu nocy albo w trakcie weekendu”.
No i oczywiście sposób mówienia o seksie wpływa na sam seks. Wbijamy mężczyznom do głowy, że istnieje jakiś jedyny właściwy, prawdziwie męski sposób uprawiania seksu, mierzony rozmiarem erekcji albo liczbą skomplikowanych pozycji, tymczasem większa uważność i wczucie się w sam akt najprawdopodobniej pozwoliłoby obojgu partnerom czerpać z niego więcej przyjemności.
„Szczerze mówiąc, człowiek myśli głównie o tym, jak będzie się później tym seksem chwalił, zamiast się nim po prostu cieszyć” — napisał Patrick. Niestety dla wielu mężczyzn, przesiąkniętych tradycyjnym podejściem do męskości, seks to przede wszystkim branie, nie dawanie.
Tak ujął to Michael Kimmel: Zdaniem mnóstwa mężczyzn hetero talenty łóżkowe mierzy się tym, czy kobieta doszła, czy nie (własną przyjemność biorą za pewnik). Czy to jednak świadczy o ich bezinteresowności? Skąd! Ogromna część seksualności kobiet zbudowana jest wokół faceta. Ogromna część seksualności mężczyzn zbudowana jest wokół relacji… z innymi mężczyznami. Seks często przypomina zawody, które panowie rozgrywają między sobą. Kobiety są tu rodzajem waluty. Więc zamiast skupiać się na sobie – co byłoby samolubne, ale przynajmniej wzmacniałoby własnego ja – mężczyzna ignoruje własną przyjemość, usilnie (i często bez skutku) próbując nie czuć za wiele, byle doprowadzić partnerkę do orgazmu, udowadniając tym samym, że jest świetny w łóżku, i przez cały czas myśląc, o tym, jak podniesie to jego pozycję wśród kumpli.
Obsesyjne pragnienie, by okazać się dobrym w łóżku, widać też w tym, czego mężczyźni szukają w internecie. Ze wszystkich części ciała najbardziej interesuje ich penis. „Czy mój penis z wiekiem się skurczy?” było najczęściej wpisywanym w google pytaniem dotyczącym kwestii męskiego starzenia się. Owszem, z pewnością dla wielu kobiet rozmiar ma znaczenie, ale na jedną kobietę, która szuka w sieci informacji o rozmiarach penisów, przypada stu siedemdziesięciu mężczyzn.
Męskie milczenie
Z rozmów z mężczyznami wywnioskowałam, że wynikający z tradycyjnego podejścia do męskości brak prawdziwej rozmowy o tak fundamentalnym jej elemencie, jakim jest seks, sprawia, iż trudniej jest się nim cieszyć. Z tego powodu nie są w stanie doświadczać go w pełni. „W ramach toksycznej męskości brak miejsca na otwarty dialog o tym, czym jest seks, jak wywołać rozkosz i jak znaleźć właściwą partnerkę” – pisał jeden z internautów. „Toksyczna męskość nie pozwała na rozmowę, refleksje na temat własnej seksualności i potrzeb emocjonalnych. To męska psychika w najprymitywniejszej formie, która o nikogo nie dba i nikomu nie chce nadawać sprawczości. Jest egotyczna, tylko bierze i nic nie daje”. Mężczyźni mówili także, że w ramach kultury, w której seks jest podbojem używają go dla własnego zysku albo jako rodzaju waluty pozwalającej osiągnąć wyższą pozycję w męskim świecie. To dlatego tak wiele kobiet twierdzi, że czują się wykorzystane. „Miałem w życiu momenty (zwłaszcza po rozwodzie), kiedy wiele kobiet (niestety) płaciło za mój gniew i poczucie krzywdy” – napisał jeden z użytkowników. „Te seksualne interludia były całkiem pozbawione bliskości”.
Gdy tak słuchałam mężczyzn opisujących swoje kompleksy i brak możliwości podzielenia się nimi z innymi mężczyznami, oraz to, jak wpływają one na ich świadomość w sypialni, zrozumiałam frustrację kobiet. Jeden z problemów, na który najczęściej narzekały moje heteroseksualne rozmówczynie, polegał na tym, te podczas seksu ich partnerzy byli jakby nieobecni, skupieni na kolejnych czynnościach, zamiast na tym, by po prostu tam z nimi być. Często traktowali je jednowymiarowo, jakby sądzili, że wszystkie kobiety przeżywają seks tak sarno, choć przecież to, co sprawia przyjemność jednej, nie musi działać na inną. W rzeczywistości seks z kobietą przypomina trochę prowadzenie samochodu: trzeba bardzo uważać na wszelkie odgłosy, wstrząsy czy sygnały. Mimo to zdaniem wielu kobiet mężczyźni są za bardzo skupieni na tym, jak sami wypadną. Wygląda więc na to, że mężczyźni tak bardzo chcą być świetni w łóżku, że w rezultacie doświadczenia ich partnerek są często kiepskie.
Fragment tekstu pochodzi z książki Liz Plank pt. „Samiec alfa musi odejść”, s. 90-94.