Terapeuci pro-life wmawiają kobietom syndrom postaborcyjny – twierdzi psycholożka Beata Zadumińska autorka tekstu ”Syndrom poaborcyjny. Laboratorium hodowania kryzysu” zamieszczonego w książce ”A jak hipokryzja”
Iwona Gal: Czym jest syndrom proaborcyjny?
Beata Zadumińska: Termin syndrom poaborcyjny – PAS, powstał, jako określenie rodzaju zaburzeń poaborcyjnych, powiązanych z zespołem stresu pourazowego. Jednak od 1994 r. termin PAS nie jest już wymieniany w podręczniku klasyfikacji zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Mimo tego nadal prowadzone są nad nim badania, publikuje się opracowania dotyczące tego syndromu – głównie w kręgach powiązanych ze społeczną nauką Kościoła. Środowiska pro-life naciskają, aby powtórnie wprowadzić PAS do oficjalnych spisów jednostek chorobowych.
Możemy jednoznacznie stwierdzić, czy syndrom poaborcyjny istnieje lub nie?
Przerwanie ciąży nie wiąże się automatycznie z depresją i podobnymi negatywnymi skutkami, jak głoszą środowiska pro-life. Aborcja wiąże się z dużym kryzysem. Jednak wiele zależy od struktury psychicznej danej osoby, do wszystkich przypadków należy podchodzić indywidualnie. Praca z kobietami, które usunęły ciążę pokazuje, że ok. 1/3 odczuwa przewlekłe, negatywne skutki, 1/3 uskarża się na przejściowe i samowygaszające się trudności, zaś 1/3 bardzo szybko i bez znaczących powikłań psychologicznych wraca do stanu funkcjonowania sprzed zabiegu. Trudno przy tym wyraźnie rozgraniczyć emocje związane z samym zabiegiem, od emocji wywołanych aurą społeczną dotyczącą zabiegu.
Jakie inne czynniki wpływają na stan emocjonalny kobiet?
Sytuacja, w której kobieta rozważa zabieg przerwania ciąży jest zawsze złożona i z reguły towarzyszą jej trudne emocje. Tajemnica, brak możliwości rozmowy i wsparcia osób bliskich czy instytucji, cała sfera „pokątności”. Do tego dochodzi ryzyko osób trzecich – tj. lekarzy, pielęgniarek i nielegalny obrót finansowy. To są wszystko bardzo poważne stresory. Jeśli dodamy do tego lęk przed nastawieniem i reakcją służb interwencyjno – psychologicznych, które mogą reagować stygmatyzująco i nawet -jak to niestety się zdarza – odmówić wsparcia przez wzgląd na osobiste nastawienie – to sytuacja jest mocno kryzysotwórcza.
Jak przebiega terapia?
Wszystkie szkoły terapii uznające nieuchronność występowania PAS w wyniku usunięcia ciąży mają charakter rekonstrukcyjny. Środowiska pro-life twierdzą, że aborcja zawsze skutkuje syndromem proaborcyjnym, który ma jednak naturę odroczoną: nawet jeśli w pierwszym, bezpośrednim okresie po zabiegu dominuje poczucie ulgi, to nawet w kilka lat po zabiegu aborcji musi się pojawić jakaś dysfunkcja psychiczna. Jeśli tak się nie dzieje, to terapia wydobywa z mroków nieświadomości takie właśnie reakcje – w pewnym sensie je rekonstruuje, bądź konstruuje. Terapeuci pro-life opierają się na założeniu, że jeśli nawet kobieta subiektywnie nie odczuwa powikłań psychologicznych po zabiegu usunięcia ciąży, to obiektywnie takie powikłania ma i pozostaje tylko kwestia odpowiedniego prowadzenia terapeutycznego, by potrafiła je odkryć, odczuć i być może wyleczyć.
Nie sposób ustalić związków przyczynowo-skutkowych pomiędzy ich wystąpieniem a wykonanym zabiegiem usunięcia ciąży. W części przypadków, z którymi się zetknęłam, kobiety sądziły, że jeżeli nie będą odczuwały żalu i poczucia winy za dokonany zabieg, to nie wejdą w relacje z terapeutą, doświadczą potępienia i odrzucenia – czyli wtórnej, naznaczającej traumy.
Jaki skutek przynoszą Pani zdaniem takie formy nakłaniania kobiety do nieprzerywania ciąży, jak zmuszanie do obejrzenia wcześniej zdjęć płodu? Plany wprowadzenia takiej ustawy są np. w Teksasie.
Taka przymusowa praktyka ma jeden cel – wywołać ból, wprowadzić zamęt i nie wprost zakomunikować brak akceptacji otoczenia dla decyzji o przerwaniu ciąży. W moim odczuciu w sytuacji zawodowej nikt nie ma prawa do takiego ferowania swoich osobistych sądów. Nikt bowiem wprost nie kwestionuje faktu, że kobieta decydująca się na przerwanie ciąży pozostaje świadoma i zdrowa psychicznie, jest więc zdolna do czynności prawnych. Może ona więc w sytuacji wyboru zaakceptować propozycję, obejrzenia zdjęć płodu. Taka potencjalna możliwość – np. przedstawiona w formie informacji zawartej na ulotkach – jest jak najbardziej do przyjęcia. Jednak przymus – zarówno oglądania zdjęć płodu jak i przymus odstąpienia od decyzji aborcji – jest formą przemocy instytucjonalnej i jako taki stanowi brak poszanowania elementarnych praw człowieka do samostanowienia.
Beata Zadumińska – feministka, absolwentka psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, Szkoły Psychoterapii Psychoanalitycznej i Szkoły Psychoterapii Psychodynamicznej. Od ponad 15 lat pracuje jako psycholożka, specjalizuje się w problematyce traumy seksualnej i interwencji kryzysowej względem ofiar przemocy.
Źródło: Wysokie Obcasy
Książka A jak hipokryzja.