Pewnie myślicie, że jeśli ktoś jest „przeciwniczką_kiem aborcji”, to nigdy jej sobie nie zrobi. Swoją drogą nie wierzę w „przeciwniczki_ków aborcji”, a jedynie przeciwniczki_ków seksu lub przeciwniczki_ków praw kobiet. Pewnie sądzicie, że jeśli jakaś osoba postrzega płód jako dziecko, to też nie zrobi sobie aborcji. Błąd. Z możliwości przerwania ciąży korzystają także te kobiety, które wierzą, że właśnie mordują swoje nienarodzone dziecko, które są bardzo duchowymi osobami, które są żarliwymi katoliczkami, które czują, że naprawdę zabijają życie. Ale i tak to robią. Bez względu na polskie prawo czy religijne zakazy. Pytanie tylko – dlaczego?
W Polsce teoretycznie można przerwać ciążę w kilku przypadkach, praktycznie jest to wręcz niemożliwe. Nie przeszkadza to jednak tym kobietom, które „potrafią się zakręcić”. Jeśli masz pieniądze, znajomości i silne nerwy – przerwiesz ciążę, bez względu na wszystko. Jeśli jesteś biedna, porzucona lub zdana tylko na siebie, możesz nie mieć takich samych możliwości, bo decyduje o tym w dużym stopniu wykluczenie ekonomiczne. I nawet jeśli jesteś dziewczyną, którą ktoś zgwałcił i za wszelką cenę chcesz się pozbyć płodu, możesz mieć z tym duży problem. Nazwiska kobiet, które zachorowały lub zmarły, bo nikt im nie chciał pomóc, są znane w Polsce od lat. Niestety, to ich osobiste tragedie potwierdzają, że możliwość przerywania ciąży to tylko teoria.
Jednocześnie zgniły „kompromis” wciąż postrzegany jest przez niektóre osoby jako coś wspaniałego, co Polskę wyróżnia Polskę na tle innych krajów. Tak, to że Polki tracą życie lub zdrowie, będąc w ciąży, to wyróżnik na tle Europy. Niestety.
Jedna z koleżanek ostatnio zwróciła mi uwagę, abym pousuwała z mojej fejsbukowej prywatnej tablicy posty, w których inne osoby nazywają aborcję morderstwem, bo przestrzeń, w której operuje się takim językiem, jest niebezpieczna dla kobiet, które miały aborcję.
A ja znam sporo kobiet, które miały aborcję oraz mężczyzn-partnerów kobiet, które miały aborcję – i w gronie znajomych w realnym, i wirtualnym świecie. Pominę powody – bo nie znam wszystkich, czasami jest to temat zbyt bolesny – podobnie jak trudny poród – aby o nim szczegółowo rozprawiać. Mogę tylko powiedzieć, że wachlarz powodów ich decyzji jest bardzo szeroki – od przyczyn zdrowotnych, przez ratowanie życia kobiety, skutki zabiegów in vitro, po bardzo złe warunki materialne czy „błędy młodości”.
Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Team, która pomaga kobietom przerwać ciążę za pomocą farmakologii, mówi, że kobiety w różny sposób opowiadają o sztucznym poronieniu. Niektóre mówią o płodzie, inne o tym, że „dziecko ze mnie wyleciało”1. Oczywiście, nie mają na myśli noworodka, tylko kilkutygodniowy płód. Ale mają prawo mówić o swoim doświadczeniu takim językiem, jak chcą. Robiąc wywiady do książki o kobiecej seksualności i mocy, Uniesienie spódnicy, też słuchałam historii o aborcji. M.in. rozmawiałam z osobą, która o swojej aborcji powiedziała: „dla mnie akt aborcji jest morderstwem, i wiedziałam, że zabijam swoje dziecko, bo ja od poczęcia zawsze wiedziałam, kiedy jestem w ciąży.” Przypuszczam, że w Polsce jest zdecydowanie więcej kobiet, które tak samo myślą i czują, a mimo to, decydują się na aborcję. Czy, usuwając wpisy o zabijaniu nienarodzonych dzieci, nie odbieram im możliwości wypowiedzenia ich doświadczenia najwłaściwszym dla nich językiem? Być może w niektórych tych przypadkach, tylko w ten sposób można opowiedzieć o swoim doświadczeniu. Czy może być tak, że są kobiety, które przerwały ciążę, spędziły płód albo zrobiły aborcję, bo nie chciały mieć dziecka a po wszystkim poczuły ulgę, i takie, które zabiły swoje nienarodzone dziecko? One są inne, inaczej to widzą, czują, inaczej doświadczają i inaczej o tym opowiadają, ale to nie znaczy, że osoba, która mówi o „życiu poczętym” nigdy go nie przerwie.
Amerykańska ginekolożka Christiane Northrup, omawiając szeroko temat aborcji w jednej z książek, opowiada swojej o siostrze, która – zamiast pójść na zabieg – rozmawiała z duszą dziecka, aby ta opuściła jej ciało i aby poroniła, co pokazuje, że i bardzo duchowe czy bardzo religijne kobiety także potrzebują aborcji i są gotowe na nią. Nie tylko w USA. W Polsce także.
„Moja siostra, matka trzech silnych i aktywnych synów, zaszła w niechcianą ciążę, owulując podczas menstruacji – co zdarza się rzadko. Wiedziała, że ciąża nie jest dla niej dobrem – w rzeczywistości czuła, że jest złem na wszystkich poziomach. Starała się więc nawiązać kontakt z nienarodzonym dzieckiem, prosząc duszę o opuszczenie jej ciała. Wykonywała tę wewnętrzną pracę każdego dnia przez dwa tygodnie, jednak nie zmieniło to faktu ciąży. Wreszcie zadzwoniła do kliniki aborcyjnej, żeby się umówić na wizytę. Nigdy nawet nie przypuszczała, że posunie się do takiego kroku. Gdy tylko odłożyła słuchawkę, zaczęła krwawić. Tego samego dnia poroniła.”2
Cytuję tę historię i piszę o tym, aby obalić ten stereotyp, że jeśli ktoś mówi dziecku, duszy dziecka czy „mordowaniu dziecka”, to od razu znaczy, że nigdy tego nie zrobi – lub już tego nie zrobił. Że jest „obrończynią życia”, która – choćby miała walić głową w mur – donosi ciążę, bo „aborcja jest złem”. Nie. Są okoliczności, w których i „obrończynie” – choćby nawet miały „zabić swoje nienarodzone dziecko” – zrobią to.
Pytanie: co to muszą być za straszne okoliczności, że tak decydują?
Bo wierzę, że te okoliczności bywają właśnie straszne. Znam też żal kilku kobiet, które nie mogły urodzić upragnionego dziecka i przerwały ciążę. To była dla nich strata i rozpacz. Jedna z nich nazywała aborcję morderstwem, dla innych był to raczej zabieg medyczny, chociaż wszystkie miały poczucie straty.
To nie znaczy, że każda kobieta, które decyduje się na przerwanie ciąży, przeżywa rozpacz i wpada w depresję. Zazwyczaj, kiedy jest to decyzja zgodna z nią – raczej czuje ulgę. Kiedy jest inaczej – np. to partner, rodzina lub kto inny (jak np. przez długi czas w Chinach – powody polityczne) zmusza do aborcji kobietę, która pragnie dziecka, to wtedy mogą pojawić się takie konsekwencje. Prawdopodobnie stąd opowieści o depresji, rozpaczy i niemożności wybaczenia sobie. Afrykańska położna Robyn Sheldon w książce o porodach naturalnych „Mama Bamba” opowiada o przypadku kobiety, która poddała się aborcji z powodów społecznych – gdyby urodziła, rodzice zgotowaliby jej piekło na ziemi. Potem przez wiele lat cierpiała. A gdy znów zaszła w ciążę i rodziła, wiedziała, że to jest to samo dziecko – ta sama dusza, która przyszła do niej po raz drugi.
Podobną historię o ponownym przyjściu duszy do tej samej kobiety w książce „Ciało kobiety, mądrość kobiety” cytuje wspomniana Christian Northrup:
„Kobieta miała czteroletnią córeczkę, Dorothy, którą czasami zabierała na lunch. Rozmawiały o rożnych sprawach. Dorothy skakała z tematu na temat, aż nagle powiedziała: „Jak poprzednio byłam mała, miałam inną mamusię!” Następnie zaczęła mówić w obcym języku, który matka starała się notować. Mogłoby się zdawać, że magiczna chwila minęła, ale Dorothy zaczęła mówić dalej: „Ale to nie był ostatni raz. Ostatnio, gdy miałam dziesięć centymetrów długości i byłam w twoim brzuszku, tata nie był gotowy, żeby cię poślubić, więc odeszłam. Ale przyszłam ponownie”. Następnie dziecko wróciło do rozmów o sprawach czterolatków. Matka zaniemówiła. Nikt poza nią, jej mężem i lekarzem nie wiedział, że jakieś dwa lata przed tym, jak zapadła decyzja o ślubie, zaszła w ciążę. Zdecydowała się na aborcję; była gotowa na dziecko, ale jej przyszły mąż nie.”
Tę historię cytuję, aby pokazać inne spojrzenie na aborcję. Właśnie to duchowe, mistyczne, pokazujące życie jako tajemnicę, która nie jest do końca zgłębiona. Mniej więcej do czasów renesansowych w kościele uważano, że dusza dziecka nawiedza ciało kobiety dopiero po 80-90 dniach od zapłodnienia, dlatego zezwalano na przerwanie ciąży właśnie w pierwszych jej tygodniach. Dziś kościół katolicki zabrania nawet używania prezerwatyw, ale przez wieki pozwalał na spędzanie płodu w pierwszych tygodniach ciąży.
Znając te fakty, tym bardziej popieram prawo kobiet do wyboru i liczę na szybkie jego przywrócenie. Wtedy te kobiety, które chcą dziecka – urodzą je. A te, które będą chciały lub musiały ciążę przerwać – przerwą ją. Nawet jeśli są religijne, bogobojne, duchowe, czy będą opowiadać o swoim doświadczeniu nie jako o skrobance, tylko zabiciu dziecka, zupełnie jak w filmie „Kler”. Już dziś to robią, chociaż od 1997 roku prawo w Polsce tego zakazuje.
1 https://www.youtube.com/watch?v=PHhBS4lMArI dostęp z dnia 15.10.2019.
2 Christiane Northup, Ciało kobiety, mądrość kobiety, Warszawa 2011.
http://seksualnosc-kobiet.pl/doswiadczenia/aborcja/aborcja-inne-spojrzenie/
Pisanie, że aborcja to 'morderstwo’ jest niezgodne z zasadami WHO.