Jeszcze kilkanaście lat temu włosy łonowe „były” czymś naturalnym. Dlaczego „były”? Bo są nadal! Serwisy wmawiają, że „kostiumy kąpielowe nie pozostawiają kobietom wyboru”. A co? Jak ktoś zobaczy wystające włosy łonowe spod kostiumu, to nagle dozna zgorszenia?
Nieśmiało zbliża się wiosna, kobiece portale internetowe biją na alarm i każą nam się depilować. Depilować nogi, pachy, a już najbardziej – tzw. okolice bikini. Najlepiej na zero, co się nazywa depilacją brazylijską lub hollywoodzką.
Artykuły krzyczą:
Depilacja intymna to nie moda, a kanon. Skąpa bielizna i kostiumy kąpielowe nie pozostawiają kobietom wyboru.
Depilacja intymna dawno już przestała być tematem tabu, chociaż nawet dzisiaj w XXI wieku znajdą się kobiety, które włosków „w tych miejscach” nie tykają i pozwalają im swobodnie rosnąć.
Zwykła depilacja okolic bikini już nie wystarcza. Największą wadą tego zabiegu jest niestety duża bolesność. Warto jednak pocierpieć, aby idealnie prezentować się w kostiumie kąpielowym. Być może nawet partner doceni twoje starania w sytuacji intymnego zbliżenia.
Drogie Panie, depilacja intymna to podstawa w dzisiejszych czasach, powiedzą Wam to wszystkie nastolatki…
…a ja się zastanawiam, komu przeszkadzają włosy łonowe? Czy przeszkadzają aby na pewno tym kobietom, które ich „nie tykają i pozwalają im swobodnie rosnąć”? Chyba skoro nie tykają – to wszystko jest ok?
Nieprzyzwoite, gorszące futerko!
Jeszcze kilkanaście lat temu włosy łonowe „były” czymś naturalnym. Dlaczego „były”? Bo są nadal! Trochę mnie śmieszy, a trochę irytuje fakt, że wszystkie kobiece serwisy, wmawiają swoim użytkowniczkom, że „kostiumy kąpielowe nie pozostawiają kobietom wyboru”. A co to? Jak ktoś zobaczy wystające włosy łonowe spod kostiumu, to nagle dozna zgorszenia? Dlaczego tak bardzo trzeba je ukrywać?
No właśnie, dlaczego włosów łonowych nie można pokazywać publicznie? To znaczy nie można ich pokazywać (na przykład wystających spod kostiumu kąpielowego), jeśli się jest kobietą. Męskie włosy łonowe, „ścieżka miłości”, która się rozciąga aż do pępka albo i wyżej, jest bardzo sexy – u mężczyzny. Jest to atrybut seksualny. Czy kobieta, która włosy łonowe ma i ich nie ukrywa, nie ukrywa też swojej seksualności? Czy – gdy jej łono jest gładziutkie niczym u małej dziewczynki – jest bardziej niewinna? Czy to, co jest dziecięce, jest u kobiety sexy? Czy kobiece włosy łonowe są zbyt „męskie”? A może one są zbyt seksualne, żeby pozwolić im swobodnie rosnąć, wystawać spod bielizny i strojów?
Może spodoba się chłopakowi…
Kiedy myślę o włosach, od razu do głowy przychodzi mi jeden z pierwszych „Monologów Waginy” – „Włosy” (poniżej). Osobiście nie mam nic przeciwko temu, żeby włosy łonowe obcinać, golić, depilować. Ale tylko wtedy, kiedy chcemy tego my same! Nie nasi partnerzy. Nie nasze kosmetyczki czy koleżanki. Ale my. Jeśli będziemy się bezkrytycznie poddawać presj i dziś (dla świętego spokoju lub niezdrowej podniety) wydepilujemy się wbrew sobie, to co zrobimy za czas jakiś, żeby spełnić nie swoje oczekiwania?
Bawią mnie redaktorki i dziennikarki(?) wmawiające swoim Czytelniczkom, że coś robić trzeba. Bo tak wypada. Każda z nas ma swój rozum i swoje osobiste przekonanie. Przecież takie włosy łonowe to sprawa intymna. Zaczyna się do golenia – żeby dogonić „kulturę”, a potem co? Przycinanie warg sromowych, bo nierówne są nieestetyczne? Nieładne? Bo na równe nasz mężczyzna (a nasza kobieta?) – podobnie jak na wydepilowane łono – być może entuzjastycznie zareaguje podczas seksu? A może zmuszanie się do seksu, którego nie chcemy? Bo ktoś powiedział, że „trzeba”?
Futerko też jest OK!
Nie każdej wygolone łono musi się podobać.
Nie każda chce doświadczać bólu depilacji.
Nie każda ma czas na depilację czy golenie.
Nie każda ma pieniądze na takie zabiegi.
Nie każda uważa, że wygolone łono jest sexy lub kobiece.
Niektóre z nas lubią swoje futerka! Czy to znaczy, że jesteśmy mnie kulturalne? Obciachowe?
Nie chcąc – nomen omen – dzielić włosa na czworo – głos oddaje kobiecie, która miała nieco inne podejście do kwestii depilacji:
Włosy (Monologi Waginy)
Nie da się lubić pochwy, jeśli nie lubi się włosów. Wiele osób ich nie lubi. Mój pierwszy i jedyny mąż nie cierpiał włosów. Twierdził, że są brudne i skołtunione. Kazał mi ogolić pochwę. Była potem opuchnięta i obnażona, jak u małej dziewczynki. To go podniecało. Kiedy się ze mną kochał, czułam się tak, jak chyba mężczyzna, który odczuwa zarost na twarzy. Sprawiało mi to przyjemność, a jednocześnie ból. Zupełnie jakbym rozdrapała miejsce po ukąszeniu komara. Wszystko mnie tam paliło. Mój srom przypominał dwa rażąco czerwone guzy. Nie zgodziłam się jej ponownie ogolić. Wtedy mąż wdał się w romans. Podczas wspólnej terapii małżeńskiej oświadczył, że robi skoki w bok, bo go nie chcę zadowolić seksualnie. Nie chcę ogolić sromu. Terapeutka mówiła z silnym niemieckim akcentem i po każdym zdaniu wzdychała ze zrozumieniem. Spytała, dlaczego nie chcę spełnić prośby męża. Odpowiedziałam, że moim zdaniem to dziwactwo. Kiedy ogoliłam sobie rzecz samą, poczułam się jak małe dziecko, szczebiotałam jak dziewczynka, a skóra piekła mnie tak, że nawet maść cynkowa nie pomagała. Terapeutka powiedziała mi, że małżeństwo to kompromis. Zapytałam ją wtedy, czy jeśli się tam ogolę, to mąż zaprzestanie skoków w bok. Odpowiedziała, że pytania rozmywają całą sprawę. Że powinnam dać się ponieść jego fantazji. Zapewniła mnie, że to dobry początek.
Tym razem po powrocie do domu mąż ogolił mnie w kroku. Potraktowałam to jak nagrodę za terapię. Zaciął mnie kilka razy, do wanny skapnęło parę kropel krwi. Nawet nie zauważył, bo tak był wniebowzięty, że mnie goli. Ale potem, kiedy na mnie napierał, czułam, jak ten jego ostry trzpień mnie bodzie, jak dźga moją nagą, obrzmiałą pochwę. Nie miałam ochrony. Bo nie miałam swojego futerka.
I wtedy zrozumiałam, że włosy są tam nie bez powodu — jak liść wokół kwiatu, jak trawnik wokół domu. Trzeba je lubić, żeby lubić pochwę. Nie da się wybierać różnych części wedle życzenia. Zresztą mój mąż i tak nie zaprzestał skoków w bok.
I piosenka jak najbardziej na temat.