Marzeniem wielu facetów jest obejrzenie dobrego pornosa ze swoją kobietą, a potem najlepiej jeszcze wcielenie go w życie. 🙂 Jednak często spotykamy się z reakcją obronną, dostając po uszach, żeśmy sprośne świnie. Założę się, że setki chłopaków zastanawiają się nad kwestią: w jaki sposób namówić swoją ukochaną do wspólnego rozkoszowania się takim filmem?
Zacznijmy od tego, że dla nas, facetów, sprawa jest prosta – widzimy na ekranie parę uprawiającą ostry sex i to już wystarcza, żeby było fajnie. Podejrzewam, że nie ma takiego, który odmówiłby, gdyby dostał od swojej partnerki propozycję wspólnego seansu; w drugą stronę może być już zupełnie inaczej. Pewnego dnia zadałem sobie pytanie: czy gdybym puścił film pornograficzny mojej dziewczynie, to spodobałoby jej się to, czy wręcz przeciwnie? Postanowiłem zrealizować ten zamysł. Rezultat raczej mnie nie zaskoczył, ale dał mi sporo do myślenia. Zauważyłem, że jest kilka różnic między tym, jakie emocje wywołują różowe filmy we mnie, a jakie w mojej narzeczonej. Wniosek? Dobierać takie filmy, aby móc oglądać je wspólnie i żeby obie strony były zadowolone. Ale po kolei.
Pornografia czy erotyka?
To chyba najważniejszy podział, którego trzeba dokonać już na samym początku. Wiem, że być może generalizuję, ale z tego, co wiem, zdecydowanie łatwiej namówić kobietę na obejrzenie erotyki, niż filmu pornograficznego. Z czego to wynika? Być może z natury kobiety, która jest bardziej delikatna, nie potrzebuje aż tak ostrych bodźców wzrokowych, jak my, mężczyźni. Z tego powodu zdecydowałem się zacząć od filmów erotycznych, jako „wstępu” do porno.
Jaką przewagę ma taki film nad zwykłym pornosem? Po pierwsze: FABUŁA. Zauważyłem, że moja M zdecydowanie bardziej skupia się na historii opowiedzianej w filmie, niż na „poczynaniach” głównych bohaterów. Łatwiej więc z tego powodu zaproponować kobiecie film, który przemyci podniecające sceny pod pretekstem zdarzeń fabularnych, a nie jako luźne scenki. Poza tym, prezentowane sytuacje są bardzo łagodne, więc nie ma obawy, że dziewczyna poczuje się urażona czy wręcz zdegustowana, co może zdarzyć się w przypadku chamskiego pornola. Choć, z drugiej strony, to zależy od osoby; po obejrzeniu kilku filmów moja narzeczona zaczęła się skarżyć, że to jest zbyt delikatne, a na dodatek nie widać całej akcji, więc po co to oglądać? 😉 Niemniej jednak, jeśli poszukujecie inspiracji na rozpoczęcie Waszej przygody z niegrzecznymi produkcjami, to jak najbardziej polecam włączenie tv późnym piątkowym wieczorem.
Następny krok
Zachęcony reakcją mojej dziewczyny (wielokrotne orgazmy, które zdarzały się w zasadzie tylko podczas naszych wspólnych seansów przed telewizorem o czymś świadczą), zdecydowałem pójść dalej. I tu nastąpił mały (bo spodziewany) szok, bo po włączeniu konkretnego już filmu pornograficznego usłyszałem, że „się nie podoba”. Zarzuty? Ciągle tylko kutasy, cipy, dupy, i znowu kutasy, a potem cycki, wytrysk i od nowa. Każdy facet powie od razu „ale o co chodzi? Przecież to jest właśnie fajne”. I w tym, myślę, tkwi szkopuł. Nam, mężczyznom, porno służy szybkiemu podnieceniu się i doskonale spełnia swoją rolę, gdyż pokazuje – często zbyt dobitnie – stosunek seksualny w jak najbardziej wyraźny sposób. I prawda jest taka, że nas to zadowala. Jednak, jak zauważyłem, niewiele jest kobiet, którym takie wydanie porno się spodoba (aczkolwiek myślę, że coraz Was więcej). Być może winę ponosi sama konstrukcja filmu i sposób jego odbierania. Zaobserwowałem, że dla mnie pornos może być świetnym wypełniaczem podczas seksu, podczas gdy moja M zdecydowanie bardziej skupia się na oglądaniu filmu. Niestety, oglądając porno, nudzi się, bo przecież „ileż można patrzeć, jak on ją posuwa”? Biorąc pod uwagę, że standardowa scena w takim filmie trwa między 20 a 30 minutami, to rzeczywiście, można się znudzić. Skoro więc erotyki są słabe, bo nie pokazują wszystkiego, a porno jest nudne i zbyt dosłowne, to co, do diaska, można oglądać, by obydwie strony były zadowolone i by odpowiednio się nakręciły?
Coś pomiędzy?
Zainteresowany tematem, zacząłem poszukiwać takich filmów, które byłyby czymś pomiędzy filmami erotycznymi a ostrym porno. I tutaj nastąpiło ogromne rozczarowanie. Otóż, uwaga, uwaga, ni chu chu! Nie liczę godzin, które spędziłem na poszukiwaniu czegoś na tyle zmysłowego, by trafiło w gust mojej dziewczyny, a jednocześnie pokazywało znacznie więcej niż typowy film erotyczny, gdyż potrafiłem siedzieć całymi dniami, przeglądając różnorakie fora tematyczne oraz katalogi torrentów, bo „a nuż coś się spodoba”. Koniec końców zdecydowałem się na parodię „Piratów z Karaibów”, bo raz, że została nakręcona przez jedną z moich ulubionych wytwórni, co gwarantowało dobrą jakość, a dwa, że prawie na każdym forum spotykałem się z opinią, że jest to pornos z największym budżetem w historii, którego duża część poszła na kostiumy, scenariusz i oryginalną muzykę. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę!
Na szerokich wodach… orgazmu
Moja M była zachwycona tym filmem z kilku powodów, które są charakterystyczne dla wszelkiego typu porno parodii, a które w „Piratach” są szczególnie widoczne. Oczywiście, tak jak już pisałem, na pierwszy plan wybija się opowiedziana w filmie historia, która potrafi nawet zainteresować. Obydwoje byliśmy ciekawi, co stanie się z głównymi bohaterami, oczywiście oprócz fajnego szczytowania na bujającej się łajbie, bo to było gwarantowane. 😉
Kolejną cechą, która przemawia na korzyść tego typu filmów są niecodzienne stroje i sytuacje – ileż można oglądać, jak zwykła para uprawia sex na zwykłym łóżku /kanapie /biurku /schodach /krześle /podłodze (niepotrzebne skreślić). Tutaj nawet łóżko jest niezwykłe, bo jest na statku, a i aktorzy paradują w strojach typowych dla epoki! Ale chyba najważniejszą zaletą obejrzanego przez nas filmu jest to, że absolutnie nie nudzi – sceny trwają dość krótko jak na porno, czasami i po 5-10 minut, a w ciągu tego czasu aktorzy potrafią zmieniać pozycję co chwila, więc ogląda się go z pasją, nie zapominając oczywiście o tle fabularnym. Poza tym jest pełen profesjonalizm – świetne udźwiękowienie, efekty specjalne, aktorzy naprawdę próbują profesjonalnie grać, i to nie tylko w kwestii robienia odpowiednio ekstatycznej miny czy wydawania donośnego „OoooOooOOOo!!”.
Co dalej?
Po obejrzeniu wspomnianego przeze mnie filmu nie czekaliśmy długo i zaraz na drugi dzień zabraliśmy się za kontynuację (bo film odniósł taki sukces, że doczekał się sequela), a potem… za szukanie w odmętach Internetu kolejnych niebagatelnych porno parodii, które – oprócz dobrego „rypanka”, bo to być musi – zawierałyby także „coś więcej”, ot choćby właśnie niecodzienne stroje czy ciekawą historię. Przecież porno nie musi wiązać się tylko z ostrym – i najczęściej na dodatek udawanym – rżnięciem, bo to nie będzie podniecało kobiety. Z moich obserwacji wynika, że kobieta, aby w pełni móc rozkoszować się pornografią, potrzebuje jakby zająć czymś dodatkowo swoją uwagę, by odwróciła ją od prostego, prymitywnego seksu, jakim my, faceci, się jaramy. W przypadku moim i mojej M są to przede wszystkim jakieś innowacje: inna niż zwykle scenografia, ciekawy scenariusz, a ostatnio różnego typu gadżety, jakie pojawiają się najczęściej w filmach lesbijskich, więc teraz zaczynamy odkrywać ten gatunek. Mam jeszcze w zanadrzu jeden typ, tak zwany soft-core – porno, ale nakręcone z ogromnym smakiem, dobrą pracą kamery, bez sztucznego parcia na jęki i całe to udawanie; ja bym to nazwał „romantycznym porno”. Jestem ciekawy, czy spodoba się takie przedstawienie stosunku mojej narzeczonej i w jaki sposób pobudzi ją seksualnie… Jak widać, wiele jeszcze przed nami, na pewno zamierzamy poszerzać nasze filmowe doświadczenia. A Wy? Oglądacie porno? Jeśli tak, to samotnie, czy ze swoimi partnerami? Jakiego jest ono rodzaju? Podzielcie się w komentarzach, co by wszyscy na tym skorzystali.
Tekst ukazał się w ramach świątecznego konkursu.