Nat Gru
Wyobraź sobie taką sytuację – spędzasz popołudnie ze swoim partnerem, który nagle, w sytuacji bynajmniej nie erotycznej, wypala: „słuchaj, jeśli nie chcesz, nie musisz robić mi laski”.
Szybko przeanalizowawszy sytuację stwierdziłam, że nie jest to zachęta, mająca oddziałać na mnie prawem „różowego słonia”. Pewnie znasz taktykę odwróconej sugestii: „nie myśl o różowym słoniu”, która ma doprowadzić to tego, że w głowie pozostanie ci tylko różowy słoń. Skoro więc nie chodzi o to, bym w tym momencie zaczęła performowaćfellatio, to pewnie czas na poważną rozmowę. Zamiast dziękować za zbytek łaski spływającej na mnie z tą laską, zaczęłam drążyć temat.
Zaznaczam od razu, że nie jestem typem dziewczyny, której na siłę trzeba spychać głowę w okolice penisa, żeby zrozumiała, o co chodzi. Takie przepychanki zresztą są beznadziejne, sama nie doświadczyłam, ale widziałam w filmach i koleżanki mi opowiadały. Jeżeli więc nie jest to elementem erotycznej konwencji, siłowanie zostawiamy na okoliczność festynu, bo tam przynajmniej można za nie wygrać beczkę piwa. Lubię spontaniczne zdzieranie spodni i równie spontaniczny oral, nie wywracam oczami, nie krzywię się, werbalnej i niewerbalnej dezaprobaty nie wyrażam. Jasne, podobnie, jak Jagodaspotkałam na swojej drodze kobiety, które brzydzą się fellatio albo wolą zostawić tę praktykę dla tego jedynego, ślubnego, wymarzonego, jednak spotkałam też mężczyzn, którzy mają z laską problem. Nie, właśnie nie z byciem dawcą seksu oralnego, ale z jego otrzymywaniem.
Mój kochanek na przykład naczytał się różnych rzeczy w internecie i uznał, że skoro mam się zmuszać i czuć upokorzona, to on jest w stanie z tej praktyki zrezygnować. Zadałam wówczas pytanie, które pojawiło się i we wspomnianym wcześniej tekście: „czy w jakiś sposób upokarza cię robienie minety?”. Dowiedziałam się, że nie, wprost przeciwnie. O co więc chodzi? Inny znany mi facet znajomej nie chciał zaś jej całować po seksie oralnym, którego był biorcą, argumentując to zachowanie słowami: „przecież nie jestem pedałem”. Idąc dalej w las – a co jeśli taki penisofob pozna dziewczynę, która przed jego penisem miała w ustach kilka innych? Chyba śmierć na miejscu, zawał i lata psychoterapii.
Co tak obrzydza fellatio? Porno – z pewnością, bo jak tam oral wygląda – każdy widzi (tu zawsze zastanawia mnie dysproporcja czasu pomiędzy prezentowaniem laski a minetki…). W filmach bardziej familijnych – nie z różowej branży – często zaś, chcąc upodlić kobietę, facet rzuca ją na kolana, wrzeszcząc: „a teraz wyliż go do czysta” (jakby scenarzyści zapomnieli o tym, że agresywne wkładanie penisa w usta pełne zębów to trochę nielogiczny pomysł i niezbyt rozsądne działanie). Inny problem to przedstawianie seksu oralnego jako domeny prostytutek. Przypomniała mi się scena z jakiejś produkcji, gdzie bohater przyprowadził na spotkanie prostytutkę bez górnych jedynek. Oglądałam ten film z rodzicielką, która pełna zadziwienia zapytała, dlaczego ona nie ma zębów. Poczułam się w obowiązku wyjaśnić kwestię poślizgu. Niby nic, drobny znak wizualny, ale jakoś diagnozuje przynależność fellatio do świata, od którego wiele osób woli się odcinać. W dokumencie o ojcu Ksawerym Knotzu (tym, który naucza katolików o seksualności) I Bóg stworzył seks przedstawiono między innymi sylwetkę mężczyzny, który przed wkroczeniem w jego życie Knotza, uważał, że żona jest nierządnicą, bo z lubością pieści jego penisa ustami. Przyznał, że zawsze czuł się po tym akcie nieczysty i miał potrzebę spowiedzi. Nawet na przeciwległym biegunie kulturowym coś zdaje się nie grać. Bohaterki Seksu w wielkim mieście w jednym dyskutowały o seksie oralnym jako przykrej konieczności, która jest warunkiem otrzymania cunnilingus – jakby chodziło tu o zasadę wzajemności: ty mi poliżesz – ja ci possę. Nie przyćmiła tego nawet deklaracja Samanthy Jones, że będzie obciągać każdemu, komu ma ochotę dopóki może oddychać i klęczeć.
Myślę, że pewne drobiazgi i schematy językowe też podsycają problem. Sama często, pytana o papierosy, odpowiadałam ze znaczącym mrugnięciem, że „nie jest to najgorsza rzecz, jaką miałam w ustach”, a przecież nie uważam penisa za obrzydliwość. Gdzieś w radiu promowano raperów, którzy rymowali o siedemnastolatce, która lubi robić loda i zna się na samochodach. Obok inwektyw w stylu „lachociąg” nie spotkałam na przykład „pizdoliza”.
Zastanawiam się, co by było, gdybym swojej seksualnej przygody nie rozpoczęła od seksu oralnego – czy inaczej postrzegałabym ten typ pieszczot? W głowie mam jedną rymowankę: „strzel pięć minetek nim zsuniesz napletek”, która może wydać się kompletnie szczeniacka, antymagiczna, ale w moim przypadku taki porządek działań skutecznie oswoił mnie z ciałem, a zwłaszcza genitaliami partnera. Poza tym to zdanie w jakiś sposób zachowuje ducha książki Jej orgazm najpierw.
Ostatnio natrafiłam w internecie na artykuł-tutorial dotyczący połykania spermy. Na jednym z kobiecych portali w ramach szkółki niedzielnej zamieszczono rady, jak się do tego przygotować. Jedna z bardziej kwiecistych dotyczyła wstrzykiwania sobie w usta osolonego jogurtu naturalnego. Oczami wyobraźni widziałam siebie podczas takiej praktyki i strasznie mnie ten obraz rozbawił. Ale na tym zakończę, bo to chyba temat na osobny felieton.
Tekst ukazał się w ramach kulkowego konkursu.