Sexify! Widziałam dwa razy. Chociaż nie lubię seriali. Ale z zawodowego obowiązku obejrzałam Sex Education (rewelacja) i po nitce do kłębka trafiłam na Sexify. Świetny! Duże brawa, dla wszystkich, którzy go tworzyli. Zabawny, w tempie, lekki, ale z wyrazem. Gdyby to Lanie Wachowski udało się zrobić taką 4. Matrixa, świat by znów oszalał na jego punkcie. Ja od roku czekam na kontynuację Sexify i wracając do starych odcinków zauważam więcej niż fabułę krążącą wokół pracy zaliczeniowej Natalii Dumały…
A więc Polska w Sexify – jest jednocześnie popsuta i siermiężna jak prysznice w akademiku, ale też pełna tęczowych flag, otwartych umysłów, ludzi różnego koloru skóry i różnych orientacji. Bohaterowie i bohaterki łamią stereotypy. Mimo postaci typowo „polskich”, takich jak ojciec Moniki, czyli biznesmen-przemocowiec, żelowy rywal Natalii, czyli zadufany w sobie kujon czy dziekan o mentalności zaściankowca, są też matka Moniki – pracująca z boginiami, czakrami i seksualnością, a prywatnie uwikłana w paskudne małżeństwo, ale szczera i ciepła, postępowy doktor Krynicki wspierający dziewczyny pracujące nad aplikacją o kobiecym orgazmie aż do samego końca czy pracodawca Natalii, Dżaba, być może pierwszy niestereotypowy gej w historii polskiego serialu.
Dobrze mi się na tę Polskę patrzy. Miło, gdy ktoś przypomina, że na każdego ograniczonego dziekana przypada jeden rzetelny doktor Krynicki, a na każdą bezrefleksyjną matkę-Polkę, matka autentyczna i wspierająca. Cieszę się, widząc studentkę, która proponując koleżance praktyczną pracę przy dyplomie, mówi, że chodzi o seks z mężczyznami lub kobietami – bez różnicy. I na taką, która się nie poddaje i gdy nie wygrywa konkursu ministerialnego, zastawia mieszkanie pod kredyt na startup. A także na taką, która tuż przed ołtarzem mówi narzeczonemu, że zanim wyjdzie za mąż, musi jeszcze poznać siebie i chce przerwy w związku, aby pobyć sama ze sobą. Takie bohaterki dają nadzieję. Nawet matka Natalii, którą początkowo oceniłam jako kapryśną i roszczeniową dużą dziewczynkę, staje na wysokości zadania i w pewnym momencie przeżywa przemianę. Tak, wiem, że to tylko serial, ale taki, który zrobił w internecie furorę. Oglądają go też rosyjskojęzyczne dzieciaki na pirackich portalach i patrzą na świat, w którym możemy żyć nie tylko w Polsce, ale i w Rosji (która zabroniła „propagandy LGBT”), jeśli się trochę bardziej postaramy. Może i dla nich seksualność nie będzie tabu, gender nie będzie wyznacznikiem drogi życiowej a osoba z mniejszości będzie tak samo godna szacunku, jak ta z większości. Na to liczę.
A teraz seks! Bo w Sexify sporo pozytywnego przekazu na ten temat, chociaż i trochę stereotypów…
Nie ma seksu bez umiejętności społecznych
Zacznę od tego, bo akcja rozgrywa się w akademiku Szkoły Technologicznej, a grono bohaterów zajmuje się programowaniem. Natalia, która robi dyplom, jest singielką i nie wydaje się, żeby – poza koleżanką z pokoju – w ogóle potrzebowała ludzi. Godziny spędza przy laptopie albo naprawiając komputery w pracy, nie lubi imprez, nie interesuje się chłopakami (ani dziewczynami) i ma znikome umiejętności społeczne. Gdy chce zaproponować Monice pracę przy dyplomie, ta wyrzuca ją z pokoju. Gdy w końcu poznaje chłopaka, do którego zaczyna coś czuć, proponuje mu seks w podobny sposób, jak Monice pracę. Adam, mimo że zainteresowany, grzecznie odmawia i odchodzi. Słowem – kompletne fiasko. Jej lustrzanym odbiciem jest ambitny kujon Rafał, starający się wyprodukować żel do włosów zmieniający kolor na bluetooth. Z dziewczynami idzie mu równie dobrze, co z żelem – gdy Natalia proponuje mu współpracę, wydaje mu się, że proponuje mu związek i idąc do niej, cieszy się, że w końcu straci dziewictwo. Jego kolega z pokoju zainteresowany jest tylko żelkami z narkotykiem, które obsesyjnie produkuje, zjada i proponuje znajomym i z trudem dostrzega nawet mieszkającego z nim Rafała. Z takim podejściem do ludzi bardzo trudno o seks, tak więc cóż… nikt z nich go nie uprawia. Nie umiesz się dogadać z ludźmi – w seksie też ci nie wyjdzie. Proste.
Miłość nie jest gwarantem udanego seksu
Przyjaciółką Natalii jest Paula, katoliczka, od lat w stałym związku z tym samym chłopakiem, Mariuszem, którego chyba kocha. Ale seks ma z nim katastrofalny. Niestety, on nie ma zielonego pojęcia o tym, jak słabym jest dla niej kochankiem. I chyba nie przychodzi mu do głowy, że jego dziewczyna może mieć jakiekolwiek potrzeby poza rozłożeniem nóg po to, aby po krótkiej chwili je z rozczarowaniem złożyć. Mariusz dostaje swój szybki orgazm, a gdy potrzebuje więcej, ogląda porno. Paula za to co chwilę spowiada się z seksu przedmałżeńskiego, nie skarży się na jakość pożycia, ale ewidentnie ma dość. Przekonanie, że to miłość wystarczy do orgazmu, pryska jak mydlana bańka. Ich związek cierpi nie tylko przez brak komunikacji i rutynę, ale też przez założenie, że byle seks wystarczy, bo przecież jest miłość.
Gadżet nie zastąpi rozmowy
Gdy rozczarowana i zdesperowana Paula znajduje na laptopie narzeczonego filmy dla dorosłych, zainspirowana postacią pokojówki idzie do sex shopu i kupuje sobie podobny strój. Zaskakuje Mariusza w tym przebraniu i proponuje urozmaicenie. Niestety, nic więcej na temat seksu nie pada. Mario przystaje na propozycję, w błyskawicznym tempie zrywa z siebie ubranie i po równie szybkim wytrysku proponuje jej, że zrobi leczo. Pauli ręce opadają, ale godzi się na leczo, nie wyjaśniając tego, o jakie urozmaicenie jej chodziło. Wiele osób myśli, że gadżet w sypialni wszystko zmieni. Niestety, to tylko złudzenie, trudno o jakąkolwiek zmianę bez wyjaśnień i wzajemnego zrozumienia, w czym tkwi problem i jak chcemy go wspólnie rozwiązać.
Do dobrego seksu (i związku) potrzebujemy umiejętności wyrażania się
W wielu scenach, chociażby seksu, widać, że Paula chciałaby coś powiedzieć swojemu chłopakowi Mariuszowi. Ale on jest tak zadowolony z tego, jak się kochają, że nigdy o nic nie pyta i wydaje się, że kompletnie nie jest zainteresowany słuchaniem swojej dziewczyny. Eskalacją jest scena zaręczyn, gdy na propozycję małżeństwa Paula odpowiada tylko „Ja…”, ale przez wszystkich, włączenie z chłopakiem, potraktowane jest to jako zgoda, bo nikt nie jest na tyle ciekawy jej zdania, aby wysłuchać jej do końca. W ten sposób dziewczyna staje się narzeczoną – chyba wbrew swojej woli. Dopiero spotkanie z Joanną, matką Moniki, nieco Paulę otwiera na wyrażanie siebie. To Joanna uczy Paulę mówienia „nie”. Ostatecznie ratuje ją to przed spontanicznym ślubem kościelnym, który z zaskoczenia w kilka minut aranżuje Mariusz. To wtedy Paula mówi mu, że chce przerwy, a on przekonany jest, że poznała innego faceta.
Dużo seksu nie znaczy dużo przyjemności ani orgazmów
O ile Natalia, robiąca aplikację o kobiecym orgazmie, nie uprawia seksu w ogóle, o tyle jej koleżanki mają go dużo. Paula ma dużo kiepskiego, szybkiego seksu ze swoim narzeczonym. A Monika ma dużo seksu z różnymi chłopakami z randkowych aplikacji, czy takich, których w kilka sekund podrywa. Ponieważ krzyczy głośno, możemy mieć wrażenie, że ma dużo orgazmów. Ale nie – okazuje się, że zazwyczaj udaje. Z tego seksu ma może satysfakcję psychiczną, ale raczej nie wielką orgazmiczną przyjemność czy zwykłą radość. Wydaje się, że Monika głównie używa seksu z innymi mężczyznami po to, aby zapomnieć o swoim byłym, który ją zdradził. Może to zemsta, może odreagowanie? Tak czy inaczej, zarówno przypadek Pauli, jak i Moniki pokazują, że dużo seksu nie oznacza dużej przyjemności.
Udawane orgazmy nadal kojarzone z kobietami
Z serialu wiemy, że Monika udaje orgazmy. Ile jeszcze kobiet to robi? Nie wiadomo, ale jeśli bohaterki pracują nad apką optymalizującą kobiecy orgazm, to czy da się ją dobrze zaprogramować, bazując na ankietach udawaczek? Zastanawiam się, czy udawane orgazmy Moniki były potrzebne scenarzystom do poprowadzenia fabuły, czy są po prostu kalką rzeczywistości, w której zakłada się, że kobiety udają, bo tak. Bo trudno przeżyć prawdziwy orgazm? Czy trudno o orgazm w trakcie stosunku? Na temat mężczyzn udających orgazmy – cisza. A w Sex Education było.:P
Emocje mogą zablokować przeżywanie orgazmu
To akurat pomysł, który bardzo mi się spodobał, bo faktycznie tak bywa. Monika zdradzona przez Konrada nadal musi o nim myśleć, aby mieć orgazm w jakiejkolwiek sytuacji. Dużo i często uprawia seks, ale z orgazmem jej nie wychodzi. Zablokowała się. Dopiero zastosowanie się do algorytmu z aplikacji pozwala jej przeżyć przyjemność z innym mężczyzną.
Dziewczyny, które mają dużo seksu, nadal mogą mieć z tego powodu mieszane emocje
Monika uprawia seks. Dużo. Wydaje się, że czuje się dobrze i nie ma z tego powodu rozterek moralnych. Jednak kiedy Natalia proponuje jej, żeby uprawiała seks w ramach projektu dyplomowego grozi jej: „Nazwij mnie jeszcze raz puszczalską…”. Mimo że Natalia nie jest miss relacji międzyludzkich, nie nazywa Moniki puszczalską, ale ta czuje się oceniania. Dlaczego? Bo ocenianie kobiet za ich życie seksualne jest w naszym świecie normą? Bo jednak sama w duchu ocenia siebie? Bo sądzi, że inna dziewczyna musi ją oceniać?
Warsztaty waginalne dla kobiet to nadal jakaś żenada…
Żeby nie było tak kolorowo – jest jedna scena, w której w Sexify słoma z butów wyszła scenarzystom lub producentom… To scena, w której Joanna prowadzi warsztaty waginalne dla kobiet. To, co do kobiet mówi, chyba miało być śmieszne… dla mnie, niestety, było dość żenujące. Rozumiem konwencję serialową, ale koniec końców ośmieszono postać prowadzącej (w głowie jej się przewróciło, skoro takich świństw baby uczy) i kobiety – uczestniczki. A Ty chciałabyś pójść na zajęcia, na których się dowiesz, że mocz to Twoja największa moc? Bo ja raczej nie…:P No, ale to tylko jedna scena, której ginie w zalewie innych, świetnych scen, więc wybaczam to niedociągnięcie.
Kontakt sprzyja doświadczeniu przyjemności i satysfakcji z seksu
To chyba mój ulubiony wniosek z całego serialu. Ostatni (?) seks Moniki, gdy postanawia ona przetestować aplikację dyplomową, jest inny. Kontakt z mężczyzną, który do niej przyjeżdża, zaczyna się od tego, że patrzą sobie przez 2 minuty w oczy, bo tak im sugeruje algorytm aplikacji. Nie wiemy, co dzieje się dalej, ale możemy sobie wyobrażać, że aplikacja da im jeszcze jakieś zadania do zrobienia, które pozwolą im się lepiej skomunikować. Już to proste patrzenie w oczy powoduje, że między obcymi buduje się napięcie i po chwili namiętnie się całują. Na koniec Monika jest zachwycona i przekonana, że aplikacja działa. W końcu przeżyła dobry, satysfakcjonujący seks! Ta prosta sytuacja pokazuje, jak ważny w budowaniu namiętności jest kontakt z drugim człowiekiem. Chociaż Monika nie jest tak aspołeczna jak Natalia – lepiej idzie jej rozmowa z ludźmi, była w związku, ma dużo seksu itp. – na pewnym poziomie ten jej serialowy seks był właśnie taki trochę bez kontaktu, dziejący się wg wzoru: nieznany partner + błyskawiczna konsumpcja. Owszem, czasem i w takiej konfiguracji można osiągnąć fizyczne spełnienie, ale im więcej kontaktu z człowiekiem, otwarcia na niego, tym większa ta seksualna przygoda. Bo seks dzieje się nie tyle w genitaliach (co sugerowała Pauli Natalia), ale w interakcji międzyludzkiej. Jeśli ktoś od razu zamyka oczy i kładzie się na łóżku, zdarzy się w tej interakcji o wiele mniej, niż wtedy, kiedy do mechanicznej fizyczności dopuścimy kontakt wzrokowy, rozmowę, odpowiadanie na swoje wzajemne potrzeby. Tak, wiem, że żyjemy w kraju, w którym „lepiej to robić niż o tym mówić”, ale potem, aby wyjść z błędnego koła braku satysfakcji, rozczarowań i udawanych orgazmów, potrzebujemy aplikacji na telefonie, które podpowiedzą nam, jak się kochać, aby w końcu poczuć więcej.