Ładni chłopcy i piękni mężczyźni, czyli panowie-ciałka. Zawsze jest z nimi jakiś problem!
Fakt, cieszą oko, które zachłannie prześlizguje się po ich nagich ciałach, zatrzymując się na co ciekawszym kawałeczku. Cieszą też palce – dotykające ich twardych, gładkich i mięsistych fragmentów. Cieszą usta, język i zęby, podobnie jak najwykwintniejsze smakołyki, stworzone przez kulinarnych mistrzów… I co z tego?
A może problem tkwił we mnie? No bo ja nie potrafiłam przejść obok takiego arcydzieła obojętnie i nie zachwycić się, nie czerpać widocznej dla obiektu mego zachwytu przyjemności z obcowania z nim i jeszcze nie mówić tego na głos! I tu zaczynały się problemy… Do czynienia miałam z naprawdę różnymi typami zachowań owych ładnych chłopców tudzież pięknych mężczyzn. A moje odczucia i związane z nimi reakcje zwykle ograniczały się do trzech rodzajów:
- a) śmiech,
- b) smutek, politowanie pomieszane z zażenowaniem,
- c) całkowita rezygnacja.
Ale po kolei. Podzielę się z Wami kilkoma doświadczeniami, które na zasadzie pars pro toto mówią też o szeregu innych! Jestem przekonana, że znajdziecie podobne i we własnym bagażu, przyznając mi rację, że ładni chłopcy i piękny mężczyźni są po prostu BEZ SENSU!
Przykład numero uno. Ładny, piękny nawet chłopak, bo nie chłopiec, ale też jeszcze nie mężczyzna, to lekkoduch, imprezowicz i „kobietozaliczacz” bez lęku i skazy. Sportowiec – amator wielu dziedzin. Lat 32. Dajmy mu na imię Paweł. Niespożyta energia! Seks ostry, rozdzierający, namiętny, pełen energii, siły, rywalizacji, na granicy bólu, ale i ekstremalnej wręcz przyjemności. Nie ma czasu na kontemplowanie jego ciała, bo to ciało jest wszędzie we mnie i ciężko złapać dystans. Gdy po seksie, czwartym z kolei, postanawiamy wziąć wspólny prysznic, wreszcie jest szansa pokontemplowania grudek mięśni ukrytych pod skórą i wypowiedzenia z zachwytem paru miłych słów na ich temat. Robię to więc, w pamięci mając stany, do których to jakże doskonałe ciało potrafi mnie doprowadzić. Ów kochanek patrzy na mnie z politowaniem, konkludując: „Wiesz, ile razy to już słyszałem?”
Reakcja b) i to skierowana w samą siebie! Reakcja c) wobec mojego kochanka. Nagle zostałam potraktowana jako jedna z tysiąca – śmieszna, żałosna istota, która mówi bóstwu, że jest boskie. Ale obciach! No cóż, trudno.
Przykład drugi. Ładny chłopiec lat 27, choć mentalnie o przynajmniej 10 mniej. Nazwijmy go Daniel. Deskorolkowiec. Pierwszy wspólny seks, wreszcie! Po ponad dwóch bezsensownych tygodniach spotykania się na spacery, rowery i pływanie w aquaparku – pomysły absurdalne, ale czegóż się nie robi dla fajnego seksu! Wreeeszcie zaprasza mnie do siebie (małego pokoiku wynajmowanego u znajomych), wreszcie zrzuca (swoje tylko) ubranie i zaczyna… napinać mięśnie! No dobra – pomyślałam – zobaczmy, co tam mamy. Widać, że lubi być podziwiany, a ja, no cóż – lubię podziwiać. Także oglądam, wącham, dotykam, całuję… Klatkę, plecy, pośladki, uda… mniam… Ale on nic! Stoi tak tylko i nadal się pręży, zaczyna być więc trochę nudnawo. Popycham go na łóżko z nadzieją, że zaktywizuje się nieco, gdy na przykład usiądę mu na twarzy a tu… niewiarygodne. Leżący już ładny chłopiec zakłada ręce pod głowę i w odpowiedzi na moje półprzytomnie wypowiadane komplementy, stwierdza niewzruszony: „Podoba ci się to ciało? To je pieść..!”
AAA!!! Reakcja a) b) i c) w jednym!!! Uciekłam więc w spazmach śmiechu i rozpaczy!
Powiecie, że spotykałam się z około 30-letnimi burakami, to miałam za swoje! Ale nieee, nic bardziej mylnego! Był i piękny mężczyzna – tancerz, lat 47. Typ ekstremalnego egoisty i takiego „niby wstydnisia”, zniechęcającego do siebie tekstami typu: „No co ty, flak ze mnie”. W łóżku zajmował się tylko i wyłącznie własną przyjemnością, nie bardzo nawet patrząc w moim kierunku.
Był i ładny chłopiec – poeta, lat 23. Skąd ten akurat miał boskie ciało? Pojęcia nie mam. Najprawdopodobniej geny. W każdym razie na wszelkie próby aprobaty z mojej strony, reagował smutnym niedowartościowaniem i błaganiem o jeszcze: „A co najbardziej ci się podoba?”, „A jakie klaty lubisz? Owłosione czy gładkie?”. Seks z nim kończył się po mniej więcej 2 minutach.
I tak to mniej więcej bywało. Skończyłam więc z dobieraniem kochanków pod kątem ich walorów estetycznych, gdyż w większości, mimo zdawałoby się oczywistych zalet z tego płynących, seks z nimi był – reasumując – mocno średniawy.
Złożyło się to z wejściem w stan tzw. zakochania. Mój potencjalny życiowy partner to trochę za chudy, trochę za długi, z zaokrąglonym nieco brzuszkiem, inżynier, lat 30. Seks z nim był świetny! A może po prostu tym razem był to seks z miłości? Trudno powiedzieć.
Era pakera
Tak mogłoby trwać i trwać, gdyż nauczona doświadczeniem, nie chciałam mu nawet wspominać o wcześniejszej mojej adoracji dla panów-ciałek. Ale on jakoś tak przypadkiem natrafił na przypadkowe fotki, przypadkowych moich dawnych znajomych i jakoś tak przypadkiem zauważył pewną analogię. No i się zaczęło. Nie wiedziałam nawet, kiedy zapisał się na siłownię, zaczął biegać i przeszedł na dietę białkową, uzupełnianą suplementami. Od tej pory nie było już wypadów na romantyczne kolacje, bo ostatni jego posiłek kończył się o 18.00 i składał się z ryżu i kurczaka – i tak codziennie! Wszystkie rozmowy zaczęły krążyć wokół siłki, wyciskania, cen suplementów, mierzenia mięśni i ważenia ciała. Czy były efekty? Pewnie jakieś tam były, w każdym razie niewspółproporcjonalne do nakładu pracy i wyrzeczeń. Poza tym – o zgrozo! Zaczął mi wypominać niedoskonałości! Mnie, która akceptowałam go przecież w całości! Poza tym, naprawdę niczego (poza skromnością) mi nie brakuje. Tak przynajmniej lubię o sobie myśleć. Także wmawianie mi kompleksów uważałam za wielce niestosowne. Poza tym, pojawiły się inne kobiety, a raczej jego desperackie szukanie potwierdzenia własnej atrakcyjności w ich oczach. Reakcja b).
Po 2 latach rozeszliśmy się, choć nie przez niespodziewany kult własnego ciała przez mojego ekspartnera. Skończyła się miłość, a wraz z nią rozmowy o jego zapadniętej klatce i moim cellulicie.
Dziś jestem w kolejnym dłuższym związku z cudownie niedoskonałym mężczyzną, który dla mnie jest najpiękniejszy i najseksowniejszy na świecie! Niezakompleksiony, nieegocentryczny, niezarozumiały, niespędzający każdej wolnej chwili na siłowni, nie szukający potwierdzenia swej atrakcyjności w oczach innych kobiet ani mężczyzn. Tym razem to artysta – intelektualista, lat 40, daleki od egzaltacji własnej cielesności, bo skupiony na o wiele ciekawszych tematach. Komplementy moje przyjmuje z przyjemnym uśmiechem, sam zasypując mnie nimi, gdy tylko ma okazję. Seks – bez dwóch zdań – fantastyczny! I to jest wreszcie TO!
Teraz, gdy tylko przez przypadek zawieszę wzrok na ładnym chłopcu czy też pięknych mężczyźnie, gdzieś na plaży czy w klubie, zaraz przychodzi myśl, że na pewno jest z nim coś nie tak. I tego się trzymam!
Artykuł ukazał się w ramach gorącego konkursu. Ty też weź udział w konkursie i wygraj ekskluzywny gadżet erotyczny! Zabawa trwa do 13 lipca 2014.