Początek nie zapowiadał się dobrze. Ja już doświadczona w łóżku, dość wymagająca, z dużym temperamentem i potrzebami. I naprzeciw mnie on – owszem kochany i czuły, ale miś ze sporą nadwagą. W dodatku prawiczek.
Później było jeszcze gorzej – okazało się, że wszystko duże – dłonie, stopy, nos…ale nie zawartość spodni. No i jak to? Przecież ja lubię mocno i głęboko! I wiecie co? Takiego seksu może mi zazdrościć niejedna kobieta!
Owszem aspekty anatomii komplikowały sam stosunek. I nie było ani mocno, ani głęboko. Były tylko dwie pozycje, w których było nam wygodnie, bo przeszkadzał albo brzuch albo nie wystarczało sprzętu. Często wypadał, szybko się męczył… A mimo tego stwierdzam, że to był najlepszy kochanek, jaki mi się trafił.
Nigdy nie spotkałam, ani nawet nie słyszałam o mężczyźnie, który tak wiele wiedziałby o kobiecej anatomii! I nie szkodzi, że byłam pierwszą kobietą. On po prostu umiał odnaleźć odpowiednie punkty. Zapytałam kiedyś, jak on to robi i odpowiedź była prosta: dużo czytam.
Każda z nas jest inna i reagujemy na różne bodźce, ale jakaś podstawa działania jest ta sama, a on obserwował moje reakcje i momentalnie się uczył. W życiu nie spodziewałam się po sobie, że co drugi stosunek będzie się kończył mokrym prześcieradłem, bo potrafię mieć regularnie kobiecy wytrysk. Nie miałam też pojęcia, jak niesamowicie silne potrafią być odczucia, gdy jestem pieszczona waginalnie, analnie i jeszcze łechtaczkowo (spróbujcie kiedyś, odlot!). Nie podejrzewałam też, jak fantastyczną zabawą może być wspólne wyszukiwanie seks-zabawek. Z reguły nie kończyliśmy zakupów, wystarczyło, że opowiadał, co by mi zrobił za pomocą tego, czy tamtego urządzenia i nie było czasu na uzupełnianie adresu do wysyłki. I te wszystkie cuda działy się bez udziału penisa. Gdyby ktoś kilka miesięcy wcześniej powiedział mi, że istnieje facet, który samymi palcami da mi tyle przyjemności, to nigdy bym nie uwierzyła.
Średniej wielkości penis ma też jeszcze jedną zaletę: jest dużo prostszy w obsłudze przy felattio, które – przyznaję się uczciwie i z ręką na sercu – uwielbiam robić! Przede wszystkim dlatego, że możesz brać go do końca i nie będziesz miała łez w oczach i odruchu wymiotnego przez podrażnienie migdałków. Nawet jeśli on przyciągnie twoją głowę w trakcie uniesień (wiecie jak cudownie jest patrzeć na takiego wielkiego faceta skazanego na twoje kaprysy, który mówi: proszę?), to i tak się nic nie stanie. A to daje niesamowity komfort i rozluźnienie. A przecież to właśnie podstawa dobrej zabawy, prawda?
Oczywiście, że czasem mi brakowało solidnej penetracji. Odpadało moje ulubione ‘na pieska’, bo jakoś nigdy się nie udawało. Więc zupełnie nie twierdzę, że nie liczy się rozmiar, że wszystko da się nadgonić techniką. Ale mając porównanie z partnerem obdarzonym wyjątkowo hojnie, ale bez większej fantazji, stwierdzam, że zestaw ‘mniej za to z entuzjazmem’ jest o niebo lepszy. Więc moje drogie panie – czasem warto dać szansę niepozornym misiom, nigdy nie wiadomo, jak nas mogą zaskoczyć.