Temperament ognistej kobiety jest niczym arabski narowisty ogier, dlatego jej wola musi być doskonałym jeźdźcem. Mój „jeździec” jest prawdziwym mistrzem.
Należę do kobiet wyzwolonych, lubiących seks, eksperymenty, spontaniczność i wszystko, co tylko sprawia przyjemność. Jestem z pokolenia szalonych singielek – być może to skutek młodzieńczej fascynacji serialem „ Seks w wielkim mieście”…
Wszystko byłoby idealnie, gdyby w parze z tą piękną wolnością szło spełnienie seksualne. Od dawna tkwię w celibacie, oszukując się, że tak jest lepiej. Kiedy kobieta ma większe potrzeby niż mężczyzna, zaczynają się problemy. Rzeczywistość jest taka, że szanse na spotkanie faceta, z którym naprawdę dopasujemy się seksualnie, są marne, a kiedy tak jak ja kobieta preferuje seks bdsm, jest dominująca i ma kilka fetyszy, to sprawa wygląda fatalnie.
Od rozstania z K., z którym byłam najdłużej i najbliżej, a to co robiliśmy w sypialni i w miejscach publicznych nie jedną osobę wprawiłoby w zażenowanie, minęło kilka lat i przez ten cały cholerny czas miałam partnerów – jakby to ująć – seksualnie niewydarzonych, oczywiście z preferencjami przeciętnymi, co z kolei powodowało u mnie rozczarowanie i poczucie większego niespełnienia niż w stanie wstrzemięźliwości seksualnej.
Dno kompletne, seks-ciupcianko, aktywność zerowa, pozycja „Pan Kłoda”, no chyba że działam paraliżująco, lub moja aktywność powoduje nadmierną pasywność u partnera ?! Zero nawet pospolitego klapsa w pupę, namiętnych, kąśliwych pocałunków, mocnych chwytów, o ostrych formach bdsm nie wspominając. Mówiąc otwarcie „rozgotowane kluchy”, tylko erekcja jak należy. Braków jakościowych nie sposób było również nadrobić intensywnością, gdyż słyszałam najróżniejsze wykręty, w tym dość często i tu uwaga ciekawa sprawa: „Boli mnie głowa”.
Skłonności swoje poskromiłam i przeniosłam do świata fantazji, ale niestety moja seksualność jest cięższego kalibru i seks, który ja uważam za naprawdę normalny, dla ostatniego partnera był perwersją przewyższająca jego możliwości. Przysięgam byłam grzeczna, on kłamał. 😉
Mija półtora roku bez seksu, bylejakość mi nie w smak. Gdyby nie to, że namiętnie się masturbuje, a w mojej straży przyłóżkowej mam kilku zawsze gotowych do boju żołnierzy zasilanych na baterie, chyba bym oszalała. Przykrym jest być uznaną za seksualną wampirzycę z przytłaczającymi potrzebami, ale z drugiej strony to tortura zaspokajać się w pojedynkę tyle czasu. Żar własnego ciała nie jest wystarczający na dłuższą metę do rozpalania własnych zmysłów, a przecież to tam rodzi się przyjemność. Czy wybujały temperament jest wyrokiem? Samotność albo rozczarowanie. Jedno i drugie oznacza brak spełnienia. Czy kiedyś znowu spotkam kogoś, z kim dopasuje się seksualnie, ale również intelektualnie ? A może skończę samotna, nie zrozumiana i nie zaspokojona z arsenałem sex gadżetów?
Tekst ukazał się w ramach konkursu Piszemy o seksualności, w którym można wygrać zestaw prezentowy Adore Me.