Wielu osobom brakuje odwagi, aby odmawiać, gdy nie mają na coś ochoty. Krępują się, że kogoś rozczarują, czują się zobowiązane, boją się stracić czyjąś sympatię. Problem jest dość poważny, jeśli chodzi o mówienie „nie” w relacjach seksualnych.
Na początek przytoczę cytat z czasopisma dla dziewczyn:
Zdarzyło się kolosalne nieporozumienie z moim pierwszym razem. Kiedyś pieściliśmy się. Leżałam na podłodze, on mnie gładził po plecach. W pewnej chwili zapytał: Chcesz tego? Powiedziałam, że tak, bo myślałam, że chodzi mu ciągle o te plecy. Zanim się zorientowałam, przystąpił do dzieła, a mnie było się głupio w takiej sytuacji zacząć tłumaczyć, że źle go zrozumiałam. No i stało się. Nie było to żadne piękne przeżycie, byłam zbyt zaskoczona i przerażona tym, co się dzieje. W myślach powtarzałam sobie: idiotka, idiotka.*
Sytuacja powyższa jest dość drastycznym przykładem nieumiejętności odmawiania. Jest też dość typowa. Dziewczynki od małego uczone są, że nie wolno im się przeciwstawiać, że mają się zgadzać, że lepiej nie mówić „nie”.
Ale może być inaczej. W każdej chwili można powiedzieć: przestań. Zawsze można powiedzieć: było miło, ale już mi się to nie podoba. Zmienić zdanie można dosłownie w każdej chwili. Jeśli się powiedziało A… to wcale nie trzeba od razu mówić Z. Nawet – jeśli już rozłożyłaś nogi, a on nałożył prezerwatywę. Jeśli ty mówisz „nie”, a ktoś mimo twojej odmowy robi swoje – to już jest nadużycie. Przypomina mi się fragment piosenki O.N.A.: <<Z obcym za rękę szłam, a później gwałcił mnie. Kłamałam „dobrze mi”>>.
Nie kłam. Powiedz wprost, że czegoś nie chcesz. To jedno słowo może cię uratować przed żałowaniem, że przystałaś na coś, czego nie chciałaś.
Jeśli godzisz się na coś, dla świętego spokoju (np. na pocałunki lub seks z kimś), często czuć to od razu. Kiedy jesteś bierna, nie wykazujesz żadnej radości z tego, co się dzieje, leżysz jak kłoda i modlisz się o to, żeby to się już skończyło – nikt nie ma z tego przyjemności, a już Ty na pewno! Możecie udawać, że jest fajnie, ale… to tylko udawanie. Najważniejsze jest jednak to, że krzywdzisz w ten sposób siebie.
Nikt nie jest tak ważną, jak Ty, osobą. Niczyje szczęście i samopoczucie nie jest tak ważne, jak Twoje. Pomyśl – czy ty zmuszałabyś swoją przyjaciółkę do czegoś, na co nie ma ochoty? Chciałabyś, żeby później płakała w domu, bo zrobiła coś, czego żałuje? Więc dlaczego zmuszasz siebie?
To nie jest tak, że ktoś cię przestanie lubić. Ludzi się lubi za to, jacy są, a nie za to, że się na wszystko bezrefleksyjnie godzą. Tym bardziej nikt cię nie przestanie kochać!
Jeśli ktoś ci robi przysługę albo zabiera cię na randkę i kupuje kolację za 500 zł, to Cię nie zobowiązuje do „zapłaty w naturze”! Jeśli ktoś ma gest, to ma. A ty możesz mieć swoje zasady i konsekwentnie mówić „nie”, zamiast – przepraszam za wyrażenie – sprzedawać się za jedną kolację, pokój w hotelu lub naprawiony kran w łazience.
* Filipinka, nr 18/1997, s. 28.