„Popatrz w lustro. Wyglądasz okropnie, kiedy się wściekasz” – mówi mężczyzna. Jego słowa padają na podatny grunt, adresatka od razu próbuje ozdobić twarz uśmiechem. „A teraz? Chyba nie jest tak źle?”
Czy kobieta zawsze musi być piękna?
Złość piękności szkodzi?
Kobiety, które zmieniają się w furie, stanowią zagrożenie zarówno dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Ale otoczenie znalazło na to sposób. „Popatrz w lustro. Wyglądasz okropnie, kiedy się wściekasz” – mówi mężczyzna. Jego słowa padają na podatny grunt, adresatka od razu próbuje ozdobić twarz uśmiechem. „A teraz? Chyba nie jest tak źle?”
Ten uśmiech pozbawia ją siły, ale nie jest to dla niej istotne. Uroda jest ważniejsza od szacunku do siebie. Najważniejsze, żeby się podobać, nawet jeśli straci się twarz. Więc się uśmiecha, robi się malutka i zgodna, zanim będzie za późno, zanim on zauważy jej skrzętnie ukrywaną szpetotę. Efekt jej uśmiechu jest zdumiewający. Mężczyzna się opamiętuje, pociesza ją i robi, co on chciał. Udało mu się. Już nie musi się bać.
Kobiety – płeć piękna. Ta pułapka czyha za każdymi drzwiami prowadzącymi kobiety do odkrycia w sobie siły, woli, samodzielności i szacunku dla siebie. Za wstęp na to nowe terytorium musiałyby zapłacić swoją kobiecością, swoją urodą. To za wysoka cena. Więc robią się malutkie. Nakładają maskę uśmiechu.
W rezultacie nie są traktowane poważnie, nie mogą pokazać, na co je stać. Rezygnują z władzy i niezależności.
Bądź miła, uśmiechaj się!
„Mam już dosyć tego przeklętego uśmiechu!”, krzyczy z wściekłością 34-letnia Riki do swojego odbicia w lustrze. Riki uczestniczy w warsztacie dla kobiet na temat mowy ciała. Ze złością obserwuje własne uśmiechnięte oblicze na monitorze.
„Co za idiotyczny grymas! Od trzydziestu lat wykrzywiam się uprzejmie do każdego, niezależnie od tego, jak mnie traktuje.” Riki chce się zmienić: „To po prostu chore, być grzeczną i trzymać fason, nawet jeśli ktoś zachowuje się wobec mnie obrzydliwie”. Do tej pory uważała, że okazywanie, jak bardzo czuje się zraniona czy rozgniewana, jest oznaką słabości. Zaciskała więc zęby i uśmiechała się. „Nie rozumiałam, dlaczego zawsze w takich sytuacjach mój żołądek się buntował. Mogłam być pewna, że wieczorem będę wypłakiwać się w poduszkę, nie wiedząc właściwie, jaka jest tego przyczyna”. Teraz Riki już wie. „To ten przeklęty uśmiech, ta twarz, która oznajmia wszystkim: nie jestem na ciebie zła, proszę, nie odwracaj się ode mnie! A przecież powinnam kląć, krzyczeć, tupać, tłuc naczynia albo odwrócić się na pięcie i odejść na zawsze!”.
Co może oznaczać uśmiech?
Wiele kobiet czuje podobnie. Są świadome, że uległy uśmiech oznacza w rzeczywistości zdradę samych siebie, że uśmiechając się, stają się ofiarami. Nie bronią się nawet wtedy, gdy dzieje im się krzywda. Częściej niż większość z nich by chciała, głęboko skrywany lęk przed odrzuceniem wymusza uśmiech na ich twarzach. Uśmiech ten nie wyraża radości, lecz jest prośba o aprobatę. Mówi: „Kochaj mnie, nie rób mi krzywdy, nie zostawiaj mnie!”.
Fragment pochodzi z książki Ute Ehrhardt „Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą”, Warszawa 2003, s. 32 i 120-121.