Napisała to jedna z kobiet, która wzięła udział w moim testowym Kursie akceptacji ciała online. Że jest taki film na festiwalu we Wrocławiu i że nam poleca. Że o ciele, że fajny. Że taki lesbijski porno film drogi. W materiałach reklamowych było coś o Thelmie i Louise. Świetnie! – pomyślałam i kupiłam bilet.
W kinie był komplet. Mnóstwo ludzi żądnych wrażeń na Nowych Horyzontach. Z ledwością znalazłyśmy z koleżanką dwa wolne miejsca, żeby się gdzieś wcisnąć, zgasły światła i chwilę później zobaczyłyśmy zapierający dech w piersiach górski krajobraz. I dziewczynę, która ubierała piankę, żeby wykąpać się w zimnym morzu.
W następnych kadrach jakieś lodowe jaskinie wprost z Antarktydy, surowy klimat południa Argentyny, piękne widoki, świetna muzyka i niespieszna narracja. Poczułam klimat festiwalu i całą sobą zanurzyłam się w tę opowieść, tym bardziej, że we Wrocławiu trwał jeden z gorętszych dni lata.
W następnej scenie dziewczyna od pianki i dziewczyna z Antarktydy spotkały się po długim czasie niewidzenia się. Były kochankami i od razu wylądowały w łóżku. „Jakie to argentyńskie kino inne niż nasze” – pomyślałam, gdy widziałam, jak filmowane były sceny seksu i jakie aktorki ten seks odgrywały. To nie były krótkie urywki z powiewającą firanką w tle. Ten seks był filmowany z różnych kamer, a ciała aktorek było widać w pełnej krasie. To, co bardzo mi się podobało, to że nie były to tzw. ciała wzorcowe. „No nie, Argentyna jest naprawdę świetna!” cieszyłam się, oglądając kolejne sceny. Bójka w barze, kolejna kochanka w łóżku, piękne krajobrazy – bo główne bohaterki wyruszyły w daleką podróż – i jeszcze więcej świetnej muzyki. I też dużo, dużo seksu. Naprawdę dużo. Seksu pełnego uczuć, śmiechu, zabawy, emocji, dziewczyńskiej radochy czerpanej z kochania się na łące w krajobrazach jak z reklam czekolady Milka.
Film się rozkręcał coraz bardziej, niektóre pokazane na ekranie pieszczoty, jak pocałunek w trzy osoby, przypominały mi zapomniane historie. Kiedy ostatnio całowałam się w trzy osoby? Czy naprawdę w liceum? Czy nigdy potem – czy po prostu nie pamiętam? I tak sobie patrzyłam, zachwycałam się pięknem natury, erotyki i muzyki, aż dziewczyny dojechały do miejscowości, w której mieszkała nie widziana od lat przyjaciółka głównej bohaterki. Spotkały się w kościele. Hym. No dobrze, co kraj, to obyczaj, niech będzie, że w kościele, może akurat tam jest cicho albo chłodno? Gdy po krótkiej chwili rozmowy zaczęły się całować, a potem kochać na ołtarzu – i to chyba we trzy – gdy czwarta stała na czatach przy drzwiach – pomyślałam, że to argentyńskie kino jest zdecydowanie bardziej liberalne. A argentyńska kultura jest naprawdę wyzwolona, że nie ma tam pruderii i że zazdroszczę tym, co mieszkają w Ameryce Południowej.
Moim oczom ukazywały się także liryczne sceny w dragu, wyglądające jak inspirowane Szekspirem bądź też wideoklipem Nicka Cave’a i Kylie Minouge „Where the wild roses grow”. Sceny orgii z nawiązaniami jakby do filmów „Boogie nights” i „Oczy szeroko zamknięte”, tace pełne kolorowych dild i wibratorów jak w domu Betty Dodson.
I dopiero, kiedy zobaczyłam ostatnią scenę filmu, w której jedna z bohaterek masturbuje się długo i namiętnie, a kamera powoli najeżdża na jej krocze, gdy w tle słychać szum fal, doszło do mnie, że – być może – to nie jest argentyńskie kino alternatywne.
Gdy zapaliły się światła a na scenie ukazała się reżyserka „Córek ognia”, Albertina Carri i powiedziała, że chce aby jej film był traktowany jak porno, wszystko stało się jasne. Moja koleżanka nie żartowała. Naprawdę wysłała mnie na porno. A ja przecież nie więcej niż tydzień wcześniej powiedziałam, że porno nie oglądam, bo widzieć dziesięć filmów porno, to jak widzieć wszystkie i że już w ogóle mi się nie podobają, bo swój limit zobaczyłam – i tu nagle siedzę w kinie naprawdę oczarowana?

Co więcej, ja ten film chcę Ci polecić. Jeśli masz ochotę zobaczyć coś erotycznego. Jeśli masz ochotę zobaczyć coś nowego, wręcz rewolucyjnego. Ciała inne niż z mainstreamu. Siostrzeństwo. Poliamoryczne relacje pełne bliskości i wsparcia. Zmysłowe i pewne siebie kobiety. Film bez mężczyzn. Porno skrzące pożądaniem, pełne piękna i delikatności a zarazem mocy. No to zobacz „Córki ognia”. 
Po seansie długo dyskutowaliśmy o filmie. Reżyserka została oskarżona przez jednego z widzów o to, że więzi, jakie pokazała między kobietami, są sztuczne, bo przecież – jak mogą być w poliamorycznym związku i nie być o siebie zazdrosne. Przecież tak się nie da! Carri powiedziała wtedy coś o kapitalizmie i heteronormie. Myślę, że trafiła w dziesiątkę! Ja, oglądając ten film, nie miałam ani odrobiny trudu ze zrozumieniem, że nie trzeba czuć tej zazdrości. Może dlatego że żyłam w poliamorycznej relacji a może dlatego, że zdarzało mi się chodzić do łóżka w więcej niż dwie osoby.
Słowem najlepsze porno, jakie w życiu widziałam. Rewolucyjne, feministyczne, antykapitalistyczne! I na dodatek takie, w którym można zobaczyć prawdziwe kobiece ciała.
PS. Albertina Carri mówiła, że jeśli ktoś miał wyjść z seansu, to wychodził właśnie w trakcie sceny seksu w kościele. Później okazało się, że to od tego ujęcia zaczęły kręcenie filmu, aby „przełamać lody”. Cóż, po prostu polecam!
 
			





















 
			

 Ta książka zmieni Twoje życie. Nie tylko seksualne
Ta książka zmieni Twoje życie. Nie tylko seksualne



















No to mnie przekonałaś, Ilnicka.. 😀 będę go oglądać, mam nadzieję, że jest jeszcze w kinie albo już w sieci.
Nie sądzę, żeby wszedł do dystrybucji w Polsce. Antykapitalistyczne lesbijskie porno?! Serio?! Chociaż chciałabym, byłaby to dobra odskocznia od rodzimej hagiografii o Smoleńsku, legionach i żołnierzach przeklętych:P. Film był pokazywany na festiwalach. A jak znajdziesz w sieci, to daj znać. 🙂
Na jednej ze stron „dla dorosłych” jest 45 minut z tego filmu z ang napisami 🙂