Od zawsze lepiej rozmawiało mi się o seksie z chłopakami, mężczyznami niż z koleżankami. Tylko, że to zwykle byli nie ci mężczyźni, z którymi coś mnie łączyło, tylko tacy, z którymi ten temat jakoś sam się pojawiał w luźnych rozmowach.
Zastanawiam się, czy każda kobieta tak ma, czy tylko ja jakoś nie rozmawiam o tym z dziewczynami? One też jakoś same ze mną o tym nie próbują rozmawiać.
Temat zawsze jest zbywany żartami albo uśmieszkami i teksem „a bo to tak właśnie z facetami, sama wiesz”. Wiem, ale co z tego, może ci moi nie są tacy jak ci wasi? Może fajnie byłoby wymienić doświadczenia albo opowiedzieć problemy. Nie chodzi mi tu o zwierzenia w stylu „a mój mąż to ma takiego i takiego; a mój poprzedni to miał większego” albo opowieści o trudnościach w seksie po porodzie z medycznego punktu wiedzenia.
Chodzi o rozmowę na serio o doświadczeniach, fantazjach, pragnieniach, może jakichś nowych rzeczach, o których przecież mogę nie wiedzieć. Seks zabawki to już w ogóle temat tabu. Wydawałoby się, że kobiety mogłyby bez skrępowania o tym porozmawiać. Do tego stopnia temat seksu nieraz nie istnieje, że chociaż wiem, że koleżanka ma problemy w małżeństwie i podłożem jest seks właśnie, to ona też nic nie powie, nawet jak ją podprowadzam na ten wątek. A skąd wiem, jaki jest problem? Bo chlapnęła komuś po pijaku na imprezie kilka zdań za dużo i plotki poszły w świat. Zwykle seks to temat bardziej plotek niż rozmów.
Wracając do mężczyzn, zdarzało mi się spotkać takich, dla których ten temat jest jak oddychanie, zupełnie naturalny, ale to raczej wyjątek niż reguła. Rozmowę o seksie i wszystkim, co się z tym wiąże, chciałoby się mieć jako normę w związku, ale to też wcale nie takie oczywiste. Z moich doświadczeń wynika, że nie każdy lubi o tym mówić, wolą przejść do działania niż słuchać tego, co kobieta mówi. A przecież mogliby się dowiedzieć tego wszystkiego, czego partnerka pragnie wprost, bez sprawdzania po omacku, czy nie przekraczają granic tego, co jest gotowa zrobić albo zaakceptować. Może to ona poprowadziłaby ich na nowe, nieznane im obszary.
Dlatego w związkach próbuję prowokować takie rozmowy z lepszym lub gorszym skutkiem, trochę oswajam mężczyznę z tym, że może powiedzieć co myśli, o czym fantazjuje, czego chciałby spróbować. Ten etap rozmowy jeszcze jakoś w miarę częstego „plotkowania o seksie” w ramach związku dobrze się rozwija, trudniej jest przejść do tego, czego kobieta chce. Nie zawsze panowie chcą się tego tak naprawdę dowiedzieć. Może z obawy przed sprostaniem; albo blokują się sami na inne doświadczenia niż znają, z powodu przekonań, jakichś społecznych blokad albo dlatego, że z dotychczasową partnerką to, co było, wystarczyło. Może i tak było, ale każda nowa para poznaje się też od tej strony na nowo. Czasem to jak nowe życie, odcięcie od tego, co było i otwarcie na zupełnie nowe doznania.
Pamiętam szczególnie jedną rozmowę o seksie z mężczyznami, która zadziałała na mnie piorunująco. Siedzieliśmy w trójkę w kawiarni, ja i dwóch kolegów z firmy i czekaliśmy na kontrahenta, który ostatecznie nie dojechał. Trochę nie mieliśmy co zrobić z czasem, wracać nie musieliśmy i zostaliśmy na obiad. Jeden z kolegów zainteresował się tym, co jak tam tak pilnie w gazecie czytam, że się nie odzywam prawie. To był artykuł o seksie i zdradach w związku, jakieś durne wyliczenia czy wolno i kiedy wolno a dalej o kobiecych fantazjach. Streściłam im w kilku zdaniach, o czym czytam, a jeden zapytał mnie wprost o moje zdanie. Trochę mi było głupio, bo drugi kolega, jak jadł obiad tak przestał i przysłuchiwał się uważnie. Nie pracowaliśmy ze sobą za długo, raczej słabo się znaliśmy. Kolega nr 1 wziął tę gazetę i zaczął przepytywać mnie według listy pytań z tego artykułu. Trochę to było śmieszne, ale jak już zabrnęłam w to, to nie było jak się wycofać. Dość otwarcie i zgodnie z tym, co myślę, odpowiadałam na pytania. Po kolei: ulubiona pozycja, najdziwniejsze miejsce w jakim uprawiałam seks, jaki rodzaj seksu akceptuje a jaki nie, czego nie próbowałam a chciałabym, czy się masturbuję, czy wybaczyłabym zdradę, o czym fantazjuję. To ostatnie szczególnie go interesowało. Odpowiadałam dość dokładnie, zresztą kolega nr 1 był dociekliwy, miał własne pytania uzupełniające, daleko wychodzące poza to, co było w gazecie. Kolega nr 2 porzucił obiad i tylko słuchał. Jak w pracy mówiłam o umowach, to mnie tak nigdy żaden nie słuchał. To była dość niecodzienna sytuacja, żeby kobieta referowała dwóm facetom taki temat przy obiedzie i kawie.
Stwierdziłam, że dość tego, ja się tu odsłaniam, a oni tylko mnie słuchają i nic. Odwróciłam role. Zabrałam gazetę i zaczęłam przepytywać ich na zmianę. Kolega nr 1 widać było, że dobrze się bawi tą całą sytuacją, podobnie jak ja. Nie traktowaliśmy tego śmiertelnie poważnie, a raczej jak takie luźne opowieści. To było całkiem interesujące i nawet podniecające. Kolega nr 2 też nie był całkiem speszony, odpowiadał, ale mniej otwarcie. Dało się wyczuć, że trochę mu przeszkadza w byciu szczerym nie moja obecność a drugiego faceta. Miałam wrażenie, że powiedziałby więcej bez niego. Nie doszłam do końca listy pytań i kolega nr 2 nagle się pożegnał i ulotnił pod byle pretekstem.
Zostaliśmy sami z tematem w połowie niedokończonym. Okazało się, że siedzimy tam całkiem długo i kelnerka się kręci sugerując albo rachunek albo zamówienie czegoś więcej. Zamówiliśmy jakiś deser i wino, żeby się odczepiła bo chcieliśmy spokojnie rozmawiać. Zostało ostatnie pytanie o jego fantazje erotyczne. Miał co opowiadać, nie krępował się wcale i ze szczegółami mówił mi, co by chciał robić, jak to ma wyglądać, jak myśli żeby się czuł, jak myśli, że czułaby się kobieta pod wpływem tego, co by robili razem. Zapytałam o kobietę, czy te fantazje dotyczą kogoś konkretnego? Powiedział że nie, że to w zasadzie nie ma znaczenia. Dalsze pytania były już komplet nie z gazety. Rozmawialiśmy już bez punktów, o sobie i swoich pragnieniach, doświadczeniach. Dowiedziałam się znacznie więcej niż sądziłam, że mógłby mi chcieć powiedzieć albo więcej niż przypuszczałam, że mężczyźni mogą chcieć. Konkretnie ten mężczyzna. Taka rozmowa działała zdecydowanie pobudzająco na nas oboje. Kolacja zakończyła się później niż myślałam i rozstaliśmy się na parkingu. Każdy pojechał do swojego domu.
Następnego dnia w pracy spotkaliśmy się znów w trójkę. Wszyscy się nawzajem trochę obserwowaliśmy. Każdy myślał o tym, co usłyszał wczoraj. Niedługo później usłyszałam dziewczyny na firmowej imprezie, jak rozmawiają a raczej znów plotkują śmieszkowato o seksie a tematem jest kolegą nr 2. Żona wychwalała go jak jakieś zjawisko, głownie mówiła, że jest im znacznie lepiej razem teraz niż kiedyś. Pomyślałam sobie, że to może dlatego, że nasłuchał się wtedy kobiecego punktu widzenia na seks. Zaśmiałam się sama do siebie. Wtedy pojawił się kolega nr 1 i powiedział, że przyjęcie dla nas skończyło się już, bo wychodzimy. Spojrzałam na niego, o co mu chodzi, przecież dopiero co przyszłam.
Skończyło się ucieczką z tego przyjęcia i wieloma nocami razem. Kolega nr 1 jedna po drugiej realizował moje pragnienia, a ja jego. Nie skończyło się wielką miłością aż po grób, ale nie żałuję ani jednej sekundy.
Czasem warto powiedzieć bardziej otwarcie, czego się chce.
Artykuł ukazał się w ramach
Konkursu ekskluzywnego. Weź udział w konkursie i wygraj ekskluzywne gadżety erotyczne!
autor: Viki Kivi