W relacji damsko–męskiej spotykają się nie tylko kobiecość i męskość – których połączenie w licznych religiach i filozofiach staje się warunkiem pełni. Spotykają się kobieca i męska seksualność, kulturowo definiowane jako pary przeciwieństw.
Równość w związku? A nam to po co? – mówią znudzone twarze studentów na zajęciach. Równość w łóżku? – upewnia się koleżanka – feministka – no to chyba chodzi o to, że raz mój mąż jest na górze, a raz ja? Miłośnicy równości w życiu publicznym szukają jej również w kuchni, łazience i sypialni. Feministki radykalne radziły kobietom zaprzestanie w ogóle stosunków z mężczyznami, jako z natury skazanych na nierówność, i ograniczenie do związków z innymi kobietami, co miało z kolei zapewnić partnerstwo, harmonię i równowagę. Jednak projekt ten nie zyskał masowego poparcia. Czy kobiety uprawiające seks z mężczyznami skazane są na reprodukcję relacji podległość – dominacja? A może pary, które decydują się na parytet obowiązków w kuchni powinny zobowiązać się do parytetu w łóżku? Czy można się tego nauczyć? A może należałoby stworzyć listę polecanych technik seksualnych lub punktację pozycji?
Nie chodzi chyba o to, kto na górze, ale o partnerską relację dwojga autonomicznych bytów, które pragną obdarzać rozkoszą i czerpać ją w zamian – zgodnie z definicją erotyki w „czystej relacji”, pomyśle Anthony’ego Giddensa na demokratyzację w sferze intymnej. Jak ją osiągnąć? Jak osiągnąć rozkosz możemy nauczyć się same, w ramach treningu masturbacyjnego. Jak osiągnąć ją razem, uczymy się w relacjach, w kolejnych podejściach wracając do tego, co się sprawdziło, unikając tego, co nie było skuteczne – poprzez relacje z innymi uczymy się siebie. Wraz z wyuczoną indywidualną ścieżką do osiągnięcia rozkoszy, spotykamy drugą osobę, która też podąża swoją niepowtarzalną ścieżką. I próbujemy te ścieżki uzgodnić, tak by móc podążać – choć przez chwilę – równolegle, obok siebie, tak by ścieżki te się zapętliły, a czasem nawet wyrąbujemy maczetą w dżungli ścieżkę zupełnie nową, by móc się spotkać. Z jednej strony silnie determinuje to, co się nam w łóżku przydarzy, prawo pierwszych połączeń: gdy były one udane, to ich tropami będziemy podążać w drodze do rozkoszy. Z drugiej zmiana partnera lub rozwój w ramach tego samego związku każą poszukiwać nowych dróg, ścieżek, skrótów i tras „na okrągło”. Udana erotyczna relacja może równie dobrze opierać się na stałych przyzwyczajeniach, jak i ciągłym wzbogacaniu repertuaru. Podobnie jest zresztą w przypadku relacji nieudanej, bo i takie się nam przydarzają. W relacji damsko–męskiej spotykają się nie tylko kobiecość i męskość – których połączenie w licznych religiach i filozofiach staje się warunkiem pełni. Spotykają się kobieca i męska seksualność, kulturowo definiowane jako pary przeciwieństw. Opozycja między tymi dwiema przeciwstawnymi rodzajami seksualności miałaby leżeć u podstaw wszelkich kulturowych opozycji gender, a nawet – jak dowodzi Izabela Filipiak – różnic między literaturą od lat tworzoną przez mężczyzn a pisarstwem kobiecym, które odchodzi od logiki męskiej narracji analogicznej do męskiego pożądania, gdzie narracja linearna tradycyjnej powieści jest oparta na wzorze seksualności męskiej: napięcie narracyjne wzrasta aż do klimaksu.
Żeńska seksualność z kolei jest nieliniowa a kolista, spiralna, a podniecenie nie opada wraz z orgazmem, który jest przedsmakiem tego, co się dopiero może zdarzyć. Dlatego seks między kobietami może być bardziej satysfakcjonujący, bo nie wymaga podporządkowania kobiecej seksualności schematowi męskiego pożądania. Gdy jednak para kochanków płci odmiennej porzuci klasyczny schemat i znajdzie sposoby na realizację kobiecej seksualności, rezultaty będą satysfakcjonujące dla obojga. Gdy heteroseksualna para oddaje się pieszczotom, nie muszą być one podporządkowane schematowi męskiego pożądania od wzwodu do orgazmu. Pewien aktor w średnim wieku stwierdził, że warto iść z 50-letnim facetem do łóżka, bo robi on to tak, jakby miał to być jego ostatni raz, ale by mężczyzna zapragnął podążać za kobiecym pożądaniem, nie musi bynajmniej przejść kryzysu wieku średniego. O ile męską rozkosz łatwo sprowokować, rozkosz kobieca nie zawsze następuje automatycznie, czasem się trzeba o nią postarać. Para spełnia się, osiągając rozkosz wspólnie, w tym samym momencie, lub na zmianę, najpierw jedno, potem drugie. A może ona raz po razie, a on raz na jakiś czas? Kolejność kobiecych orgazmów, ich ilość i jakość nie są determinowane sztywnym – nomen omen – schematem. W dodatku kobieca przyjemność obyć się może się doskonale bez orgazmu. Męska seksualność może się bardzo wzbogacić poprzez towarzyszenie i naśladowanie seksualności kobiecej, gdy tylko przestanie być szybkim posuwaniem (się) na drodze do wytrysku. A nawet, naśladując kobiecą, spełniać się bez tego elementu.
Gdy już przećwiczymy praktykowanie równości w łóżku, i osiągniemy satysfakcjonujące rezultaty, przenieśmy się z sypialni do kuchni. Niekoniecznie by uprawiać dziki seks na kuchennym stole, ale by przećwiczyć równościowe rozwiązania na innych polach naszego związku. Powodzenia.