Jakość edukacji seksualnej w Polsce jest świetna!
Sama znam kilka edukatorek, które robią fantastyczne zajęcia dla dzieci, nastolatków i dla dorosłych.
Za pieniądze.
Więc dostęp mają do nich tylko dzieci z rodzin, w których są pieniądze oraz chęci, żeby oswajać tabu.
Dzieci z rodzin konserwatywnych, religijnych albo po prostu biednych nie mają na takie zajęcia szans. Dojrzewają bez podstawowej wiedzy
Wskutek tego mamy 17-, 18-letnich chłopaków mających problemy z erekcją oraz 11-letnie dziewczynki sprzedające swoje zdjęcia i filmy na onlyfans. Mamy pokolenie regularnie molestowane online, z zaburzeniami psychicznymi, bo państwo wycofało się z zapewnienia ochrony mniej ważnym dzieciom.
Dzieci polityków, milionerów, dyrektorów czy innych bogaczy mogą dostać tę wiedzę, nawet jeśli ich rodzice nie mają wiedzy, czy nie umieją jej przekazać, mogą opłacić zajęcia pozalekcyjne, kursy z edukacji seksualnej online – bo są takie. Co z dziećmi, które nie mają takich zaradnych albo otwartych rodziców?
Dorośli i politycy wypierają, że polskie dzieci są narażane na potężną krzywdę, która skutkuje falą poważnych problemów psychicznych tak samo jak wypierają, że dzieci w Gazie umierają z głodu, dzieci w Kongu pracują w kopalniach, dzieci w Ukrainie są porywane przez rosjan, rusyfikowane i zmuszane do składania dronów. I jeśli przeciętny Polak niewiele poradzi na głód w Gazie czy porwania ukraińskich dzieci, to może wiele poradzić, jeśli chodzi o edukację zdrowotną. Może posłać swoje dzieci na edukacje zdrowotną i namówić innych, żeby swoje dzieci na nią posyłali. Może, oczywiście, wypierać problem, jak Tusk czy Nawrocki.
To te dzieci za kilkadziesiąt lat będą nas ustanawiać prawo, rządzić krajem.
Wszystkich ciekawych, po co dzieciom i nastolatkom edukacja seksualna w szkołach, odsyłam do tej rozmowy z seksuolożką Aleksandrą Żyłkowską. Rozmowa ma już kilka lat, ale nadal jest aktualna.