…mężczyźni zaplątani w cyklu pychy i wstydu…
Widziałam ostatnio film Milosa Formana „Amadeusz” opowiadający o dwóch wybitnych kompozytorach, z których jeden był pysznym dupkiem, uważającym się za skończonego geniusza i cierpiał na kompleks wyższości (Mozart), a drugi za miernotę (Salieri) i cierpiał na kompleks niższości. Cały film jest pokazany z perspektywy tego drugiego, Salierego, który pierwszemu zazdrości geniuszu i jest pełen żalu do Boga, że sam takiego talentu nie przejawia.
W tym czasie Salieri jest nadwornym kompozytorem króla, którego kocha cały dwór, a jego opery przyciągają tłumy. Salieri (co w filmie nie jest pokazane) uczył też Liszta, Schuberta i Beethovena. Nie wypadł więc sroce spod ogona, ale… kompletnie tego nie zauważa, gdy w mieście pojawia się młody Mozart, którego muzykę Salieri uwielbia. Kocha. Podziwia. Czy więc staje się przyjacielem Mozarta? Nie w filmie Formana, w którym zazdrość i zawiść biorą górę a Saleri, podziwiając muzykę Mozarta, życzy mu śmierci. Salieri, zaślepiony zawiścią i wstydem, przestaje zauważać, jak faktycznie wygląda rzeczywistość. Nie widzi podziwu i uwielbienia, jakie sam otrzymuje. Ciągle uważa, że jest w cieniu Mozarta, ciągle czuje się gorszy, chociaż w czasach, w których żył, był uważany za wybitnego.

W książce “Nie chcę o tym mówić” psychoterapeuta Terry Real opisuje patriarchalne wychowanie chłopców, które pokazuje jako cykle pychy i wstydu. Chłopcy często słyszą, że są niesamowici i wielcy, by potem usłyszeć, że są jednak beznadziejni i nic nie znaczący. Ten cykl odbija się na ich poczuciu wartości, powodując życiowe nieszczęścia. Pomyślałam o nim, oglądając ten film, bo tutaj rozbity on został na dwie osoby. Między mężczyznami jednak coś jest: muzyka jest tą nicią porozumienia. Jednak nie mogą zbudować bliskości ani przyjaźni. Gdy na opery Salierego walą tłumy, a opery Mozarta szybko schodzą z afisza, to Salieri za każdym razem mówi Mozartowi, że jego opera była genialna. Gdy Mozart to słyszy, od razu mówi, że faktycznie, jest geniuszem. Ale jednak od czasu do czasu zastanawia się, czy jego twórczość jest wartościowa, kiedy nie chcą grać jego oper tygodniami, wątpi, by potem znów uznać, że jest wielki, największy.
A co by było, gdyby Mozart widział coś poza czubkiem własnego nosa a Salieriego nie gnębił by kompleks niższości? Jak myślicie?
























Ta książka zmieni Twoje życie. Nie tylko seksualne


















