Scott ma dużego penisa (23 cm w erekcji). Koledzy z drużyny się z niego śmieją i docinają mu. Pod prysznicem robią mu bez jego zgody zdjęcia i kręcą filmy. Rozsyłają je wśród znajomych a on czuje się uprzedmiotowiony.
Joe nie dostał pracy. Rozmowa poszła mu bardzo dobrze, ale po wszystkim usłyszał, że przez cały czas miał erekcję, a to jest niestosowne, więc go nie zatrudnią. Joe nie miał erekcji. Po prostu ma dużego penisa, 24 cm we wzwodzie.
Matt nie może znaleźć dziewczyny. Chciałby się zakochać, ale jakoś mu nie idzie. Boi się, że potencjalną partnerkę odstraszy jego duży penis (26 cm w erekcji). Rozważa operację skrócenia go o kilka centymetrów.
Świat uczy mężczyzn marzenia o wielkim penisie, ale gdy któremuś w końcu taki się trafia, okazuje się, że ludzie żyjący obok często robią z tego problem. Żartują. Gapią się na ulicy, wyśmiewają, komentują i poniżają. Seks też nie zawsze jest prostą sprawą, bo może sprawiać partnerkom i partnerom ból. Prezerwatywy okazują się za krótkie i za ciasne, trzeba szukać większych. Czy więc „upragniony” wielki penis staje się ostatecznie powodem do wstydu?
Te tematy porusza Mike Nicholls w filmie dokumentalnym „Mój wielki penis”. Patrzę na bohaterów, ich mniejsze i większe problemy, piętnowanie społeczne ich ciała i seksualności. Czuję smutek i rozczarowanie. Gdzie nasze maniery i edukacja seksualna? Dlaczego pozwalamy sobie na te kpiny z penisów? Czy to dlatego, że znormalizowaliśmy kpiny z ciała w ogóle? Te z piersi, nóg, brzuchów? Zastanawiam się też – co na temat penisów, związków i męskości każdemu z nich powiedział jego tata? Czy ojcowie pomagają chłopcom zaakceptować ich ciało, czy dołączają do chórku podśmiewaczy?
Gwiazdor porno czy zwykły mężczyzna?
„Wygląda jak gwiazda porno z lat 80.” usłyszał Scott od swoich kolegów pod prysznicami. Takie „żarty” opowiadano w kółko, co go złościło i drażniło. Więcej – zdarzało się, że gdy był z nową dziewczyną na randce, jakiś znajomy podchodził i mówił jej: „On ma wielkiego kutasa”. Filmiki z jego penisem krążą po dwóch hrabstwach. Koledzy Scotta twierdzą, że to wszystko ma tylko celebrować jego penisa.
Czy jakaś kobieta chciałaby, aby ludzie rozmawiali tylko o jej cipce? A który mężczyzna pragnie, aby ludzie z najbliższej okolicy rozmawiali tylko o jego penisie, jakby był zwierzęciem w klatce?
Jeden z bohaterów mówi też, że ludzie traktują go tak, jakby nie w pełni był człowiekiem. Inny, że jako 14-latek usłyszał od kolegów: „Widziałeś? Ohydny!” – jako podsłuchany komentarz. Więc chociaż z pozoru kulturowo stawiamy duże penisy na piedestale, w codziennym życiu królują jednak wstyd i uprzedzenia. To pokazuje Nicholls: części bohaterów trudno jest z dużym penisem nie tyle dlatego, że mają problem z seksem czy dopasowaniem bielizny, ile raczej ze stygmą społeczną i niechcianą „sławą”, która ich odczłowiecza.
Najbardziej radykalny krok – pomniejszenie penisa – rozważa w filmie Matt, który jest przekonany, że to przez rozmiar penisa nie może znaleźć odpowiedniej partnerki.
Czy będzie jej dobrze? A jemu jak jest?
Gdy podejmuję temat dużych penisów, najczęściej wszystko sprowadza się do rozważań o tym, czy kobiecie będzie dobrze w seksie z takim facetem. Tak, jakby penis służył tylko do seksu. Jakby to kobiety miały decydować o anatomii danego mężczyzny. Nie ma rozważań o tym, jak żyje się danemu mężczyźnie, jak się on czuje – czy jak młody bóg, czy jak ofiara losu? A to się właśnie pojawia w dokumencie Nichollsa. Społeczne postrzeganie dużych penisów różni się od tego wyobrażonego. Fetyszyzacja źle robi i mężczyznom, i związkom. Jeden z bohaterów z goryczą mówi, że BBC to nie tylko telewizja, ale kategoria pornograficzna, skrót od „wielki czarny kutas”. Widać, że złości go to uprzedmiatawianie czarnych mężczyzn i tworzenie mitologii, zgodnie z którą każdy czarny powinien mieć wielkie przyrodzenie.
Czy mężczyźni mogą się wkurzać na społeczeństwo z powodu traktowania ich penisów? Dlaczego nie cieszą się z tego, że zostali tak hojnie obdarowani przez naturę? No właśnie. Dlaczego?
Tutaj fragment filmu:
PS. Duże penisy ma znikomy procent mężczyzn (bad. Veale). Zakładając, że jest nas w Polsce 38 mln i że 19 mln to mężczyźni, to 1% Polaków to 190 tysięcy osób. Tyle, co Kielce. Nie jest ich więc aż tak mało.
Jak ktoś oglądał ten filmik pod artykułem to może … może zauważył, że facet powiedział że założył na rozmowę kwalifikacyjną obcisłe spodnie.
Cytuję”
„fit in, very tight” 2:30 minuta filmu.
I … i robi sobie z całego tego zamieszania „jaja”.
Sylikonowy „duplikat”
Katarki urodzinowe z „przesłaniem”
Nie boi się „go” publicznie pokazywać … w pubie … koleżankom.
No to nie jest jakiś koleś co ma kompleksy, chowa się ze swoim „problemem” przed światem.
A i przepraszam za nadużycie „…”, ale jakbym miał pisać wprost bez owijania w bawełnę, to by się tego czytać nie dało.
W Polsce już wiele lat temu na problem zwracał uwagę Tymon Smektała, popularny dziennikarz, wykładowca i twórca muzyczny
Fajnie, że o tym piszesz. Poszukam.:)