Magyar
Jestem nagą Kobietą. Nagą Kobietą, która zachłannie czyta mapę swego świata. Świata, swojego Kobiecego ciała. Ciała mocnego, ciała miękkiego, ciała elastycznego i delikatnego.
Czytam wciąż od podstaw. Gdyż przygoda ta wciąż jest nowa, niesamowita, podniecająca. Nie ma, że znam, nie ma – już widziałam. Wszystko DZIŚ jest świeże, nowe, radosne.
Prowadzą mnie oczy, dłonie, usta. Sama sobie pokazuję jak wzrokiem, dotykiem, ciepłem oddechu zwiedzać wszelkie góry, doliny, zakątki i zakamarki, wzgórki i pagórki, zakola, zaokrąglenia, łuki, wgłębienia, jary i jaskinie. Jasne, zacienione, suche i wilgotne, mokre i ociekające wodą.
W głowie rysuję wzór mojej mapy ciała, aby jutro znów wyruszyć w tą dziką i śmiałą podróż, i dorysować na niej kolejne ścieżki, bezdroża i wydeptane szlaki, miejsca odpoczynku i intensywnej wspinaczki.
Mój szczyt mogę osiągnąć na nieskończenie wiele sposobów.
Podążaj za mną, jeśli chcesz. Podążaj wzrokiem, dotykiem dłoni, języka, oddechu. Uwielbiam zapraszać Cię na swój szlak, bo jesteś doskonałym turystą, który świetnie, prawie na pamięć zna moją mapę, który chętnie uczy się nowych pojawiających się wciąż możliwości.
Obserwuj, jak poprzez wilgotne zagłębienie pomiędzy kształtem moich czerwonych ust, wędruję pagórkami mojej buzi, poprzez podłużny szlak szyi nabrzmiałej tętnicami toczącymi wzburzoną krew. Docierając do najpiękniejszych na całym świecie gór, jeszcze nienazwanych, otaczam je dookoła, muskając delikatnie nowym wzorem.
Przypatrz się uważnie, jak drżą pod moim dotykiem. Bo to niechybny sygnał zbliżającego się trzęsienia ziemi.
Dalej w doliny. Nieśpiesznie dołączasz. Biorąc udział w tej wycieczce, sprawiasz, że trzęsienie ziemi rozpocznie się za chwilę. Czuję Twoje dłonie na kształtach mych bioder. Ciepłe. Cierpliwe.
Widzę Twój wzrok muskający płaskowyż mojego brzucha. Czuję gorący i wilgotny język w studni mojego pępka. A potem docieramy razem, przytulamy dłoń do dłoni, do wrót jaskini. Jaskinia zaprasza. A może dzisiaj, to raczej ciepłe gniazdko. Mięciutko usłane. W gniazdku płatki róż.
Skupienie wzroku i dotyku sprawia, że zaczynają żyć we własnym rytmie. Gdy delikatnie i z namysłem, powoli, badamy wspólnie ich zroszone powierzchnie. Czekam, już cała w napięciu, bo kolejne ruchy powodują, że cała moja „Ziemia” drży mocniej, a pod wpływem przeciągania się, westchnień i jęków, turysta podąża jakby… dalej.
Bada teraz językiem smak różowych płatków, czerwonego wnętrza, wdycha nozdrzami zapach o ciekawej i barwnej intensywności. Zlizuje krople rosy i pojawiające się strumyki wyciekające z wnętrza. Zapada się ustami w miękkości moich gleb…
Otwieram się, jakbyśmy oboje dobrali doskonale właściwy klucz do moich wrót.
Strumienie wzbierają, wszystko wokół wejścia pokrywa się wilgocią i zaprasza swoją dojrzałością kształtów i kolorów. Czarodziejskie oko pulsuje, mrugając do turysty. Dotykaj delikatnie, muskaj wilgotnym językiem.
Ziemia szaleje. Wszystko wiruje. Widzę niebo pełne gwiazd. Nagle czuję gdzie i jak rodzi się epicentrum. Niespiesznie. Mocno i ciepło. Zaczyna się tuż przy wejściu, rozchodzi się powoli dołem i bokami miednicy, biodrami, wybucha gwałtownie tuż pod Twoimi ustami, pokrywając całe moje ciało dreszczem, drżeniem, wilgocią, westchnieniem, jękiem przeciągłym jak odgłos pioruna podczas dalekiej burzy.
Faluję w Twoich ustach.
Faluję w Twoich dłoniach.
Przejmujesz na siebie cały impet moich ruchów tektonicznych.
Łączę się z wszechświatem mocą swoich doznań.
Łącze się z naturą mocą swojego strumienia, którym płynie całą moja miłością do siebie.
Artykuł ukazał się w ramach oralnego konkursu.