Umorusana Ewa
Poprawił krawat pod szyją, odsunął rękaw koszuli, by spojrzeć nerwowo na zegarek. Cholera, te rozmowy powinny już dawno się skończyć. Różnica dzieląca obu klientów była niewielka, lecz wciąż nie doszli do porozumienia.
Rozmawiali ze sobą już dobrą godzinę, kiedy w końcu na twarzach jednej ze stron dojrzał przełamujący się opór. Wykorzystał to, uderzając celnym argumentem. Wytrych, klin, jakkolwiek to nazwać. Od tego momentu rozmowy potoczyły się błyskawicznie, a on cały czas kontrolował klientów i tor rozmowy.
Gdy padła deklaracja ustalonych warunków, pośpiesznie zawołał swoją asystentkę, poprosił o wzór umowy, na którą naniósł niezbędne dane i dał klientom do podpisania. Jeszcze tylko ustalenie końcowego terminu transakcji i dzień można uznać za udany.
Pożegnał uprzejmie klientów, powiedział asystentce, że zamknie biuro i dokończy papierkowe sprawy. Piątkowy wieczór brzmiał za oknem śmiechem ludzi udających się na wspólną imprezę oraz samochodów poruszających się po ruchliwej drodze. Zamknął drzwi za asystentką, przekręcił klucz w drzwiach. Zgasił światło w sali, w której toczyły się negocjacje, i spojrzał do drugiej sali, by upewnić się, że niczego tam nie zostawił. Okna biura wychodziły na ruchliwą ulicę, jednak ich odpowiednia konstrukcja zapewniała intymność – nikt z przechodniów nie widział niczego, poza konturami postaci w biurze.
Ściągnął marynarkę i powiesił ją na fotelu przy recepcji. Poluzował krawat i odpiął mankiety koszuli. Otworzył drzwi do swojego gabinetu, rzucił na niego wzrokiem i uśmiechnął się lekko. Zaczął podwijać rękawy swojej białej koszuli, odsłaniając w połowie przedramiona.
Poznała jego pewny krok, energiczny i spokojny jednocześnie. Poznała błysk w oku, ostre spojrzenie, miarowe zaciskanie żuchwy. Poczuła, jak robi się wilgotna, jak jej soki zaczynają spływać na jego skórzany fotel. Zadrżała, choć w gabinecie nie było zimno. Ręce miała skrępowane za plecami jego krawatem, który zawsze trzyma w biurku. Na szyi miała skórzany pasek z łańcuszkiem, który zwisał między jej piersiami. Dojrzała jego podnoszącego się kutasa w spodniach, uchyliła nieco usta.
Momentalnie włożył w nie swój kciuk, łapiąc pod brodą i uniósł głowę do góry, by na niego spojrzała. Pochylił się i pocałował intensywnie w usta, aż stróżka jego śliny spłynęła po jej brodzie. Złapał ją za pierś, ścisnął i puścił, przesuwając dłonią w stronę drugiej. Chwycił łańcuszek, owinął dwukrotnie wokół dłoni i pociągnął lekko, nakazując, by wstała.
Poprowadził ją do sali negocjacyjnej i popchnął lekko na stół. Oblizał palce i wsunął je w mokrą i ciepłą cipkę. Jęknęła przeciągle. Poruszał w niej palcami, patrząc się na nagie piersi i rozchylone w grymasie przyjemności usta. Wyciągał je nagle, włożył jej do ust, by mogła posmakować swojego smaku. Szarpnął za łańcuszek, zmuszając ją bo klęknięcia, co jak zwykle posłusznie zrobiła. Odpiął swój pasek, sięgnął niecierpliwie do bokserek i wyciągnął twardego już i pulsującego kutasa.
Chciała sięgnąć po niego dłonią, jednak krawat wciąż ograniczał jej ruchy. Wysunęła język, chcąc go polizać, jednak uniemożliwił jej to, przytrzymując łańcuszek za jej głową. Złapał go w dłoń i wepchnął stanowczo do jej ust, wypychając sobą zarumieniony podnieceniem policzek. Wyjął go, złapała gwałtownie oddech i spojrzała mu w oczy. Widziała, co się w nich rodzi… wiedziała, że tego wieczoru będzie tylko dla niego. Nim zdążyła przełknąć ślinę, czuła go już w gardle. Dociskał jej głowę do swojego podbrzusza, nie bacząc na odgłosy krztuszenia się, zmrużone i załzawione oczy. Zaczął pieprzyć ją w usta, trzymając cały czas na łańcuszek.
Widok skórzanej opaski na smukłej szyi nakręcał go, adrenalina i endorfiny buzowały w głowie. Krztusiła się nim rytmicznie, a ślina kapała na piersi. Złapał ją za włosy i masując się po kutasie, przystawił głowę do jąder. Lizała je zachłannie, spoglądając na niego spod przymrużonych z podniecenia powiek.
Podniósł ją. Jęknęła. Odwrócił i oparł o stół. Lekkim szturchnięciem w stopy kazał rozszerzyć nogi. Wykonała jego polecenie i niemal natychmiast poczuła go w sobie. Twardego, gorącego, spragnionego. Wbijał się w nią rytmicznie, oddychając przy tym ciężko. Opaska na szyi lekko ją przyduszała, ale nie zwracała teraz na to uwagi. Złapał mocno za włosy, odciągnął głowę do tyłu, pochylił się i splunął do jej ust. Mlasnęła głośno.
Dłoń owinięta łańcuszkiem oparła się przy jej głowie, przyciskając ją tym samym do blatu stołu, druga zniknęła z jej pola widzenia. Westchnęła głęboko, gdy poczuła jego palce naciskające na drugą dziurkę i wypięła mocniej pośladki umożliwiając, by wsunął się w nie obie. Uderzał miarodajnie w czuły punkt w środku, a palcami grzebał ciekawsko w pupie, aż w końcu jej uda zadrżały, nogi lekko się ugięły, a z ust dobiegło przeciągłe głośne jęknięcie.
Dał jej chwilę odsapnąć, po czym pchnął ją w stronę okna. Stała tak chwilę wypięta, z rękoma wciąż skrępowanymi za plecami. Słyszała ludzi przechodzących i rozmawiających pół metra od niej, za szybą biura i zastanawiała się czy widzą ją, jej piersi i ich sylwetki. Nim zdążyła wyobrazić sobie ten widok poczuła go znów w sobie, zniecierpliwionego, twardego i nieczułego. Nie zwrócił uwagi na fakt, że była nieco zbyt sucha, po prostu wbił się w nią i zaczął rżnąć.
Uwolnił dłonie zza pleców, jednak od razu przycisnął je do szyby tuż nad jej głową. Po kilku chwilach nienasyconym ruchem ponownie skierował ją na biurko. Usiadła przodem do niego, odchylając palcami swoje wnętrze i podpierając się drugą dłonią o blat stołu. Wszedł w nią wolnym ruchem, a po kilku ruchach strzelił w nią, dociskając się jednocześnie i całując, przygryzając oraz ssąc jej usta. Wysunął się z niej i klęknął przed stołem. Zaczął ją pieścić, czuła jak sperma wypływa z niej prosto do jego ust. Wstał.
Ujął mocno dłonią jej twarz i splunął, dość niepewnie, wyczekując reakcji. Oczy jej zalśniły, więc pocałował, wpychając język do ust i łapiąc obiema dłońmi za piersi. Po chwili pocałunku zrobił krok wstecz, schował penisa do spodni, poprawił koszulę i rzucił mocnym, choć jednocześnie ciepłym tonem: – Ubierz się. Jedziemy do mnie.
Potarła nieco obolałe nadgarstki, wstała z biurka. Stał tyłem do niej, a na plecach jego białej koszuli widoczne były niewielkie mokre ślady. Wytarła usta, na których zostało jeszcze trochę ich śliny i jego spermy. Czuła, jak z cipki wypływała jego pozostałość.
Przechwyciła ją na palce, oblizała. Spojrzał na nią przez ramię, uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Poszła za nim, zerkając w dół, by popatrzeć, jak zimny łańcuszek odbijał się rytmicznie o piersi. Podał jej stanik, a sam klęknął, by założyć jej majtki. Przełożyła nogi przez bieliznę, a on przesuwał ją powoli ku górze. Pocałował tuż pod kolanem, z tyłu, przy łydce, następnie udo, biodro… przy podbrzuszu zatrzymał się, by wsunąć w nią na chwilę swój język. Wplotła mu dłoń we włosy, jednak szybko chwycił ją za nadgarstek, odsunął rękę, wstał i zdecydowanym tonem rzucił krótkie: – Nie teraz.
Wyszli z biura. On w granatowym garniturze, z teczką w ręce. Ona w szarych conversach, jasnych, obcisłych dżinsach i czerwonym, zapinanym swetrze z dekoltem. Na szyi miała jeszcze lekki ślad po skórzanej opasce, pocałował ją więc tuż przy obojczyku. Spojrzał przelotnie i wyciągnął klucze. Zamknął drzwi i ruszył w stronę samochodu. Odpalił silnik, pochylił się do niej i pocałował w usta. Ruszył spokojnie i w milczeniu skierowali się do jego mieszkania. Mniej więcej w połowie drogi oparł dłoń na jej udzie, blisko podbrzusza. Ścisnął i sięgnął do jej spodni, odpinając je. – Ściągnij je.
Wykonała polecenie, nerwowo zerkając na mijane samochody. Wieczór dawał im schronienie przed ciekawskimi spojrzeniami. Złapał ją przez bieliznę za cipkę i potarł między wargami swoimi palcami. Przesuwał nimi powoli, aż poczuł wilgotny materiał. Nie odrywał oczu od drogi, chociaż czuł na sobie jej wzrok. Odchylił bieliznę i wsunął powoli palce, szybko znajdując w środku jej najczulsze zgrubienie, które zaczął rytmicznie masować.
Coraz szybszymi ruchami sprawiał, że jej oddech się urywał, stawał się nieregularny. Ominął zjazd do swojego mieszkania, więc spojrzała na niego pytająco, zlekceważył to. Odpowiedział jedynie mocniejszym pchnięciem dłońmi, jakby chciał powiedzieć „bądź cicho”. Jęknęła i wsunęła swoją dłoń pod bluzkę, łapiąc się za pierś.
Po kilku minutach podróży świat za oknem rozmazał się jeszcze bardziej, kolory zatańczyły przed jej oczami, a dźwięki jakby przestały na moment docierać. Wyciągnął z niej palce, poczuła, że zwalnia i przejeżdżają przez jakieś wzniesienie. Nim zdążyła oprzytomnieć, widziała już jego twardego kutasa wystającego ze spodni, a z oknem widok na panoramę miasta. Zatrzymał się na środku polnej drogi, złapał ją za brodę i najpierw pocałował, a następnie pociągnął głowę w dół. Objęła go ustami, poczuła jak mimowolnie ślina spłynęła jej po języku. Ujęła go w dłoń, rozprowadziła swoją wilgoć i zaczęła powoli ruszać ustami w górę i w dół, pochłaniając go coraz głębiej. Uniósł biodra, wpychając go całego w zasysające go usta. Pociągnął za włosy, by unieść głowę. Złapała zachłannie powietrze, a stróżka śliny wciąż łączyła jej usta z jego twardością. Uderzył ją lekko w twarz otwartą dłonią, syknęła. Zsunął spodnie i bokserki, odsłaniając nagie uda a ona od razu wbiła w nie swoje paznokcie. Teraz on syknął i siłą pchnął ją znowu na siebie. Krztusiła się nim, a bokami ust trysnęła ślina. Czuł, że haczy o niego zębami, jednak ten ból tylko bardziej go nakręcał.
Przerwał nagle, lekko odepchnął, by otworzyć drzwi. Zdezorientowana spojrzała przez przednią szybę, gdy przechodził przed autem, ze stojącym i mokrym penisem. Podążyła za nim otumanionym z podniecenia wzrokiem, spojrzała w bok. Otworzył drzwi i bezceremonialnym ruchem złapał za szyję, wyciągnął z auta i szybko oparł o bok samochodu. Spodnie w jej kostkach ograniczały jej ruchy, lecz jego dłonie i ramiona panowały nad sytuacją, nie pozwoliły się zachwiać. Oparła dłonie o boczną szybę, wypięła mocno pośladki i zarzuciła włosy na drugie ramię szybkim ruchem głowy. Spojrzała mu w oczy. – Zerżnij mnie.
Złapała się za pośladki, uniosła je, odsłaniając mokre i różowe wejście. Wchodził w nią powoli, wstrzymując przy tym oddech. Docisnął się do niej, objął czule przez brzuch i piersi, a biodrami poruszał teraz bardziej w górę i w dół niż do przodu i tyłu. Pojękiwała przy tym cicho. Ugryzł ją tuż pod uchem, ścisnął mocniej pierś i zaczął uderzać mocno podbrzuszem o pośladki. Dziś tak bardzo była tylko niego. Wchodził w nią zdecydowanymi ruchami, oddychali i jęczeli wspólnym rytmem.
Szczytowała głośno, szarpiąc się w jego kleszczowym uścisku. Uśmiechał się, czując na sobie gwałtowne skurcze cipki, one zawsze mówiły najprawdziwszą prawdę. Było jej z nim dobrze, ta myśl od razu doprowadziła go na skraj, więc wyszedł z niej z głośnym mlaśnięciem i szepnął, by klęknęła. Gdy tylko to zrobiła, to ponownie klepnął ją po policzku, wiedział, jak to lubi. Przymknęła odruchowo oczy, ale otworzyła z podniecenia usta. Z ciekawości nie wytrzymała jednak i otworzyła oczy.
Tuż przed sobą miała nabrzmiałego kutasa, świecącego się i pachnącego nią, jego nagie uda, koszulę odpiętą na jeden dolny guzik. Szybkimi ruchami zaczął posuwać ją w usta. Krótkie przerwy na złapanie oddechu i krztuszenie się na zmianę wytwarzały tak lubiane przez niego odgłosy. W końcu wyciągnął go z ust, złapał się dłonią a drugą dłonią pośpiesznie chwycił ją za włosy, odgięła od razu głowę lekko ku górze. Szybkimi ruchami ręki doprowadził się do orgazmu, strzelając na jej twarz i do otwartych ust. Poczuła, że część kapnęła na piersi. Patrzyła na niego zachwyconym wzrokiem. Przełknęła głośno spermę i otarła palcem kącik ust. Podniósł ją, oparł o auto i zaczął całować, a jego na wpół twardy penis ocierał się lekko o jej włosy łonowe. Po chwili pocałunku zapiął ostatni guzik koszuli, otworzył drzwi i sięgnął po chusteczki. Wytarł jej twarz z uśmiechem na ustach, ścisnął za pośladki i pocałował czule w czoło. Wciągnęła spodnie i patrzyła, chichrając cicho, na jego nagie uda i pośladki, gdy szedł na miejsce kierowcy. Założył spodnie, zostawił je odpięte. Wsiedli do auta, wrzucił bieg i ruszyli w drogę powrotną.
Artykuł ukazał się w ramach konkursu Książki i seks. Nadeślij swój artykuł do 20.03.2015 i weź udział w konkursie.